poniedziałek, 29 maja 2023

PARK LAKE SAINT PETER, MUZEUM KARCZOWANIA LASÓW W PARKU ALGONQUIN ORAZ PARK EGAN CHUTES, ONTARIO, 28 LIPCA - 3 SIERPNIA 2022 ROKU

Park Lake Saint Peter Provincial Park w Ontario, miejsce biwakowe nr 14. Wygląda nieźle, ale prywatności  to za dużo nie miało!
Po raz pierwszy od wielu lat zdecydowałem się udać do parku, w którym nigdy przedtem nie byłem. Z Internetu dowiedziałem się, że park Lake Saint Peter, położony nad jeziorem Saint Peter na północ od Bancroft i stosunkowo blisko ogromnego parku Algonquin, jest dość mały i specjalnie nie posiada zbyt wielu atrakcji, jednakże odpowiadała mi jego lokacja. Z mapy wynikało, że niektóre miejsca biwakowe były usytuowane nad jeziorem i prawie udało mi się zarezerwować jedno z nich, ale prawdopodobnie ktoś inny musiał zrobić rezerwację sekundę przede mną Zmuszony byłem zarezerwować jedyne wolne miejsce nr 14.
 
Park Lake Saint Peter Provincial Park w Ontario, miejsce biwakowe nr 14. Wygląda nieźle, ale prywatności  to za dużo nie miało!
Gdy wyjeżdżałem z domu, nie było żadnych problemów na autostradzie nr 401, lecz wkrótce w radiu usłyszałem o przewróconej przyczepie na tejże autostradzie, która zablokowała wszystkie pasy – i żeby tą kraksę ominąć, skręciłem na autostradę nr 404, a potem na płatną autostradę nr 407, na której jechało się jak po maśle i z przyjemnością zwiększyłbym szybkość ze 100 na przynajmniej 150 km na godzinę. Ta przyjemność jechania płatną autostradą kosztowała mnie prawie $40! Dojechawszy do miasta Peterborough, wstąpiłem do banku oraz do sklepu Bell Mobility, gdzie po 10 minutach aktywowałem swój pierwszy w życiu smartfon! Zatrzymałem się jeszcze po drodze w Bancroft w supermarkecie Food Mart, kupiłem 2 steki (były pyszne!) i dotarłem do parku Lake Saint Peter. Miejsce nr 14 okazało małe i otwarte, niczym nie odseparowane od sąsiednich miejsc. Po rozbiciu namiotu opróżniłem samochód i pojechałem z powrotem do Bancroft po drzewo na ognisko.

Drzewo na ognisko
Dwa lata temu, biwakując w pobliskim parku Silent Lake, odkryłem w Bancroft punk sprzedaży drzewa, który operował w „systemie honorowym” i nigdy nie widziałem jego właścicieli—po prostu naładowałem drzewo do samochodu i zostawiłem płatność w skrzynce. W tym roku drewna było pod dostatkiem, a gdy ładowałem je do samochodu, z pobliskiego domu wyszła kobieta – i oczywiście zaczęliśmy rozmawiać. Niedawno zmarł jej mąż i teraz ona prowadziła ten biznes. Zapytałem ją, czy ludzie kiedykolwiek zabierali drewno bez pozostawienia zapłaty – odpowiedziała, że nigdy, co wydało się dość zdumiewające: jak już wspomniałem na moim blogu o parku Silent Lake, jeśli prowadziłaby ona taki biznes w Toronto, i pieniądze, i drewno zniknęłyby w mgnieniu oka!

Szlak raczej nie-rowerowy, Hastings Heritage Trail, przy wjeździe do parku. Kiedyś tędy przebiegała linia kolejowa, ale to już stare czasy...

Wzdłuż drogi nr 27, na miejscu dawnej trasy kolejowej, ciągnął się szlak Hasting Heritage Trail. Myślałem nawet o przywiezieniu roweru i przejechaniu się nim, ale na Internecie wiele osób twierdziło, że nawierzchnia szlaku była nieutwardzona lub pokryta żwirem, jak też bardzo wyboista i nierówna z powodu jeżdżących po niej licznych pojazdów terenowych (all-terrain vehicles) i motocykli crossowych. Rzeczywiście, mieli rację: prawdopodobnie do przejechania tego szlaku potrzebny byłby rower górski z bardzo grubymi oponami – a kiedy zobaczyłem na szlaku kilka pędzących pojazdów terenowych i motocyklistów, pozostawiających za sobą ogromne chmury kurzu, od razu wiedziałem, że zdecydowanie to NIE jest trasa rowerowa w moim stylu!

Słynny wodno-ziemny 'Aligator', potrafiący się przemieszczać po wodzie i po lądzie


Tak dawniej mieszkali drwale

Pewnego dnia pojechałem do Logging Museum (Muzeum Karczowania Lasów) w parku Algonquin, które od dawna pragnąłem odwiedzić. Karczowanie, przetwarzanie i następnie transpirowanie drewna było swego czasu jednym z najważniejszych zajęć w Ontario i zawsze podziwiałem ludzi, którzy pracowali w tym niezmiernie niebezpiecznym i ciężkim fachu. Główną część muzeum stanowił skansen i spędziłem w nim ponad 2 godziny, oglądając wszystkie obiekty. Mam nadzieję, w przyszłości będę w stanie napisać znacznie więcej na ten arcyciekawy temat.

Bystrzyny Egan Chutes 

W zeszłym roku (2021), podczas pobytu w parku Silent Lake, wybrałem się do parku Egan Chutes Provincial Park, którego malownicze wodospady i bystrzyny przyciągają wiele turystów. Niestety, mój samochodowy Garmin GPS zaprowadził mnie do kompletnie innej lokalizacji. Po manualnym wprowadzeniu właściwej lokacji do GPS dojechałem do niego, ale nie mogłem odnaleźć drogi prowadzącej do samego parku – krótko mówiąc, nie trafiłem do niego. Gdybym o rok wcześniej kupił smartfon, to oczywiście znalazłbym to miejsce!

Bystrzyny Egan Chutes

W tym roku byłem lepiej przygotowany i wpisałem dokładne współrzędne do GPS w moim samochodzie. Trafiłem od razu—przy drodze wjazdowej znajdowała się bardzo mała i ledwie widoczna tabliczka z napisem „Egan Chutes Provincial Park”, ale była dostrzegalna tylko dla samochodów jadących ze wschodu – a nawet i wtedy bardzo łatwo było ją przegapić. Już będąc na szlaku, spotkałem dwie dziewczyny, które również miały problem ze znalezieniem parku, bo nie dostrzegły tabliczki! Krótki odcinek drogi prowadzącej do parkingu był dość wyboisty i posiadał wiele kolein i wyżłobień—z pewnością okazałby się nieprzejezdny dla samochodów o bardzo niskim prześwicie. Na końcu drogi było parę miejsc do parkowania samochodów.


Od razu zauważyłem w środku rzeki podpory starego, nieistniejącego już mostu, który prawdopodobnie był lata temu zastąpiony mostem na drodze numer 28. Szlak prowadzący do wodospadów/bystrzyn stanowił malowniczą ścieżkę ciągnącą się wzdłuż rzeki. Dopiero w pobliżu wodospadów stał się się wyboisty – a na końcu musiałem ostrożnie chodzić po skałach — co mogło być dość ryzykowne i niebezpieczne, jeśli byłyby mokre. Wodospady były malownicze i zrobiłem sporo zdjęć. W drodze powrotnej zauważyłem solidne drzewo, częściowo nadgryzione przez bobry – chyba nawet i te pracowite stworzonka w pewnym momencie się poddały, zdając sobie sprawę, że zadanie jest dla nich zbyt trudne!

Nawet pracowite bobry czasami zaniechają dalszej pracy

W mieście Bancroft nadal stał budynek startego dworca kolejowego, przekształcony w urzędy miejskie. Na miejscu trasy kolejowej ciągnął się szlak Hasting Heritage Trail, o którym już wcześniej wspominałem, i zauważyłem na nim kilka pojazdów terenowych i motocyklistów.

Muzeum w Bancroft
W pobliżu znajdowało się bardzo ciekawe muzeum, do którego oczywiście wstąpiłem. Dość długo rozmawiałem z pracownicą w muzeum — poprzednio pracowała jako pielęgniarka w Toronto, ale miała też dyplom z historii Kanady i studiów indiańskich — posiadała zatem dużą wiedzę na tematy związane z lokalną historią. Żałowałem, że nie mogę z nią dłużej porozmawiać! W muzeum było wiele naprawdę fascynujących eksponatów związanych z pionierami w okolicach miasta Bancroft i historią lokalnych Indian.


Jednym z eksponatów była prosta, ale efektywna pułapka na niedźwiedzie, wykonana ze starej beczki nabitej gwoździami. Pamiętam podobne urządzenie, prawdopodobnie z XVII lub XVIII wieku, w starym kościele w Polsce – ale nie służyło ono łapaniu w pułapkę niedźwiedzi, lecz złodziei, którzy próbowali ukraść pieniądze ze skarbonek kościelnych: gdy włożyli rękę do drewnianej puszki na datki, aby wyciągnąć z niej pieniądze, podczas jej wyjmowania wbite pod kątem gwoździe wbijały się w rękę.


Być może na dzisiejsze standardy takie urządzenia wydają się być okrutne, ale zawsze byłem przeciwny ocenianiu działań naszych przodków według obecnych standardów, co stało się ostatnio niezmiernie modne. I biorąc pod uwagę obecne wyjątkowo łagodne lub nawet nieistniejące kary za drobne przestępstwa, wiele osób prawdopodobnie byłoby całkiem zadowolonych z powrotu takiego przestarzałego urządzenia antykradzieżowego!


Opuściwszy Bancroft, udałem się do domu, jadąc po różnych pomniejszych i bocznych drogach. Spodziewałem się, że zatrzymam się w kilku miastach i zwiedzę inne ciekawe miejsca. Niestety, wkrótce zaczął padać rzęsisty deszcz i zatrzymałem się dopiero na pierwszy postój w mieście Barrie, gdzie nawet po przebiegnięciu kilku metrów od samochodu do sklepu wystarczyło, że zmokłem! O dziwo, niebo nad Toronto było błękitne i od tygodni nie nie spadła tam ani jedna kropla deszczu!!!

Słynny artysta-malarz kanadyjski Tom Thomson uwiecznił karczowanie i spławy drzewa na kilku swoich przepięknych obrazach. Obecnie są one warte miliony dolarów!




sobota, 27 maja 2023

PARK PROWINCJONALNY SILENT LAKE, ONTARIO. BIWAKOWANIE WE WRZEŚNIU 2021 ROKU


Miasteczko Lakefield i tablica upamiętniająca Suzanna Moodie

W drodze do parku zatrzymałem się w malowniczym i historycznym miasteczku Lakefield, a następnie udałem się na teren dawnej farmy Susanny Moodie, znanej pisarki kanadyjskiej (nawiasem mówiąc, bardzo bliscy krewni Catherine mieszkają w pobliżu farmy, na Moodie Drive).

Tablica w miasteczku Lakefield upamiętniająca miejsce, gdzie znajdowała się farma Suzanny Moodie, o której tak pięknie pisała w swoich książkach

Jadąc na północ drogą nr 28, zauważyłem tablicę upamiętniająca eksplozję dynamitu w 1885 r. [N 44° 22.151 W 078° 13.454]:

EKSPLOZJA DYNAMITU W 1885 ROKU

Czwartego września 1885 roku James Simmons i George Morton transportowali wozem konnym, wzmocnionym stalowymi obręczami, dynamit z Tweed do Burleigh Falls w Ontario. Dynamit miał zostać użyty przy budowie śluzy Trent-Severn w Burleigh Falls. Obaj mężczyźni zatrzymali się na noc w hotelu w Indian River w Ontario i następnego dnia udali się w kierunku Burleigh Falls drogą Douro-Otonabee Township i obecną drogą nr 28. Około godziny 9:45 rano mieszkańcy okolicy usłyszeli potężny wybuch dynamitu na autostradzie 28, około 4,1 km na północ od drogi County Rd # 4.

Nigdy więcej nie widziano Mortona i Simmonsa. W miejscu eksplozji znaleziono kratery głębokie na dziesięć stóp (3 metry), a konie i wóz znajdowały się 50 stóp po każdej stronie kraterów. Pozostały tylko fragmenty ludzi, koni i wozu „zniekształcone i nie dające się opisać”. Kawałki drewna i stali z konnego wozu znaleziono w odległości 100 do 200 jardów.

Wybuch był słyszalny w Lakefield i w odleglejszych miejscach, w tym w Peterborough, Warszawie (tej w Ontario, NIE w Polsce!), Young's Point i Madoc. Wkrótce wokół miejsca wybuchu zgromadziły się duże tłumy, niektórzy szukali szczątków ofiar.

Park Silent Lake Provincial Park w Ontario, miejsce biwakowe nr 40

Po przybyciu do parku Silent Lake (Ciche Jezioro) rozbiłem namiot na miejscu biwakowym nr 40 [N44° 55.067' W78° 03.326']. Okazało się, że byłem jedyną osobą na całym kempingu i pozostałe miejsca wokoło mnie były puste. Dopiero w weekend w parku zrobiło się tłoczno. Jednak zawsze park Silent Lake pozostawał bardzo CICHY!

Park Silent Lake Provincial Park w Ontario. Na miejscu biwakowym nr 40 w 2009 roku

Na tym miejscu biwakowałem w 2009 roku wraz z kilkoma znajomymi z grupy MeetUp. Było to dobre miejsce, a poza tym znajdowała się tu duża skała, przy której zrobiłem wówczas kilka zdjęć. Postanowiłem i tym razem zrobić podobne zdjęcia – myślę, że o ile skała niewiele się zmieniła od tamtego czasu, to ja tak!

Park Silent Lake Provincial Park w Ontario. Na miejscu biwakowym nr 40 w 2021 roku

Pogoda była idealna i nadal nie było komarów, pomimo że wokoło znajdowało się mnóstwo podmokłych obszarów. Zauważyłem też sporo różnego rodzajów grzybów. Z łatwością zidentyfikowałem przepiękny, kolorowy „Chicken Mushroom” (Laetiporus Murill, żółciak) oraz „Oyster Mushrooms” (Pleurotus, boczniak).

Oyster Mushroom

Oba rosły na drzewach i były jadalne, ale rzadko kiedy decyduję się na konsumpcję żółciaków—o wiele bardziej wolę je podziwiać rosnące w lesie i robić im zdjęcia! Poza licznymi wiewiórkami ziemnymi nie spotkałem szopów praczy ani lisów. Powiedziano mi, że w tym roku parę razy pojawiały się czarne niedźwiadki wzdłuż parkowych szlaków, ale nie na miejscach kempingowych. Kilkakrotnie widziałem Blue Jays (sójki błękitne), które z ciekawością mnie obserwowały, ale szybko odlatywały.

Chicken Mushroom, żółciak

W nocy czasami można było odebrać odległe nawoływania Loons (nurów), ale częściej słychać było bardzo charakterystyczne odgłosy Barred Own (puszczyk kreskowany). Jednej nocy puszczyk musiał znajdować się zaledwie kilka metrów od namiotu, ponieważ jego pohukiwania były tak głośne (i dla nowicjuszy prawdopodobnie również przerażające), że i mnie postawiły na nogi. Chociaż przez lata próbowałem zobaczyć puszczyka, kierując się ich nawoływaniami, nigdy mi się to przedtem nie udawało. Kiedy szedłem nocą drogą w parku, zobaczyłem jakiś ruch między drzewami - to właśnie puszczyk przelatywał bezszelestnie z jednego drzewa na drugie. Zaświeciłem latarką — i dojrzałem go na gałęzi drzewa! Udało mi się nawet zrobić kilka (nieostrych) zdjęć.

Puszczyk Kreskowany

Sprzedawane w parkach drzewo na ognisko było dość drogie. Na szczęście w zeszłym roku znalazłem punkt sprzedaży drzewa w Bancroft [N45° 05.374' W77° 52.555'], gdzie można było go nabyć znacznie taniej i przywoziłem go tak dużo, że każdej nocy mogłem siedzieć przy ognisku do północy lub nawet później.

Samoobsługowy punkt sprzedaży drzewa-pieniądze wrzucało się do skrzyneczki


Mogłem co noc palić długo ognisko!

Podczas pobytu w parkach zawsze lubię wybierać się na przejażdżki różnymi drogami, często w zalesionych i dzikich terenach. Jednego dnia pojechałem drogą nr 28 na południe do miasteczka Apsley, potem pojechałem na wschód drogą nr 620, docierając do wioski Coe Hill, początkowo zamieszkałej przez górników i drwali, a także rolników.

Old Hastings Mercantile and Gallery w Ormsby

W 1884 r. zbudowano trasę kolejową do osady Ormsby, gdzie znajdowały się nowo otwarte kopalnie rudy żelaza—i właśnie teraz dotarłem do tejże osady. Kiedyś znajdowały się w niej 2 hotele, 2 sklepy, 2 kościoły i szkoła, a gdy do Ormsby dotarła kolej w 1893 roku, zamieszkiwało w niej 225 mieszkańców. Dziś posiada jedynie 20 mieszkańców i jest uważana za „Miasto duchów”. Główne „skrzyżowanie” tej osady stanowiły droga nr 620 i droga kolonizacyjna Old Hastings. Pobliska historyczna tablica zawierała następujące informacje:

DROGA HASTINGS

Droga ta została zapoczątkowana w 1854 roku jako część sieci „Dróg Kolonizacyjnych” planowanych przez rząd w celu otwarcia południowego skraju Tarczy Prekambryjskiej dla osadnictwa. Pod nadzorem Roberta Birda budowa rozpoczęła się na północnej granicy Madoc Township i w ciągu roku 40 mil letniej drogi została zbudowana na północ do miejsca w pobliżu dzisiejszego miasta Bancroft. Po ukończeniu budowy droga miała około 100 mil (160 km) długości. Nieodpłatne parcele wzdłuż jej przebiegu zostały szybko zagospodarowane, ale ubogie gleby uniemożliwiły rozwój dobrze prosperującej osady rolniczej. Po wyrębie lasów skończyło się drzewo i zamknęły się tartaki, skończyło się też źródło zatrudnienia dla wielu mieszkańców oraz możliwość handlu z ludźmi zatrudnionymi w przemyśle drzewnym. W rezultacie osadnicy porzucili swoje gospodarstwa, a droga wyszła z użycia.

Na skrzyżowaniu tych dwóch dróg znajdowała się galeria Old Hastings Mercantile and Gallery

Planowałem pojechać drogą Hastings, ale z powodu remontu mostu była chwilowo nieprzejezdna. Z powrotem pojechałem drogą nr 62 na północ do Bancroft, a potem znowu drogą nr 28 na południe do parku.


W Ormsby, w miejscu głównego skrzyżowania dróg, znajdował się sklep i galeria, „Old Hastings Mercantile and Gallery”, mieszczący się w dawnym sklepie „Ormsby General Store”, którego właścicielami byli Lillian Oakley Pattison i Gary Pattison [44°52 '53.4"N 77°45'01.1"W / 44.881488, -77.750297].
Płyta CD z pięknymi nagraniami w wykonaniu Lillian Oakley

Lillian Oakley spotkałem kilkakrotnie w Wilnie w Ontario, gdzie prowadziła „Wilno Art Gallery” (Wileńską Galerię Rzemiosła). Około 19 lat temu, będąc w jej galerii, urzekła mnie muzyka, która akurat leciała w sklepie – okazało się, że płyta nosiła tytuł „Seasoning” i to właśnie Lillian była wokalistką! Od razu ją kupiłem i od tamtej pory regularnie słucham tej spokojnej i naprawdę przyjemnej muzyki – parafrazując jeden z utworów zespołu ABBA, powinienem powiedzieć: „Thank you for the music!”


Gary Pattison jest również bardzo utalentowanym muzykiem i gra na waltorni w czołowych kanadyjskich orkiestrach. Chociaż nie potrafię grać na żadnym instrumencie (próbowałem się uczyć, ale moje postępy były minimalne), uwielbiam słuchać muzyki! To była wielka przyjemność porozmawiać z Garym o jego osiągnięciach, grze na waltorni, ogólnie o muzyce i oczywiście o samej galerii.


Galeria składała się z 11 pokoi, z których każdy posiadał specyficzne produkty. Eksploracja pokoi przypominała zwiedzanie muzeum historii! Szczególnie zafascynowały mnie stare plakaty i pocztówki, książki, obrazy, ozdoby wiejskie i świąteczne, unikatowe ubrania, ceramika, szkło, sosy, przyprawy, dżemy i tysiące innych oryginalnych przedmiotów. Był nawet mały pokój specjalnie zrobiony dla dzieci!


Z pewnością Old Hastings Mercantile and Gallery to perełka, którą warto odwiedzić podczas podróży po okolicy – zapewne wizyta będzie niezapomnianym przeżyciem! I oczywiście po spotkaniu się z Garym i Lillian można się pochwalić, że osobiście poznało się 10% rezydentów Ormsby!

Eagle’s Nest Park & Lookout w Bancroft. Eagle’s Nest (Orle Gniazdo / Migizi Wazoson).

Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia jest Eagle’s Nest Park & Lookout w Bancroft. Eagle’s Nest (Orle Gniazdo / Migizi Wazoson) to szczególne i święte miejsce dla ludu Algonquin. Według tablic interpretacyjnych, orły zamieszkiwały na szczytach wzgórz, z których rozciągał się widok na rzekę York, zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym. Orły były świętością dla Algonquin i wierzono, że zanoszą modlitwy do Stwórcy i krainy duchów.

Widok z Eagle’s Nest Park & Lookout w Bancroft. Można też dostrzec niezmiernie popularną kawiarnię kanadyjską Tim Horton's oraz kolejkę samochodów

Z powodu topnienia pokrywy lodowej Laurentide, tysiące lat temu cała dolina widziana ze szczytu Eagle’s Nest była wypełniona wodą, a wierzchołki wzgórz były tylko wysepkami wystającymi z bardzo głębokiej wody znanej jako Shawashkong Basin (Kotlina Shawashkong). Rzeka York, którą można zobaczyć poniżej, stanowi jedyną pozostałość po masywnych polodowcowych odwodnieniach z czasów starożytnych.

Widok z Eagle’s Nest Park & Lookout w Bancroft. Można też dostrzec kilka orłów samolotów na małym lotnisku

Do parkingu Eagle’s Nest prowadzi dobra, ale stroma asfaltowa droga, a także z parkingów wiedzie kilka szlaków pieszych. Dotarcie do punktu widokowego zajmuje około 6 minut. Widok z pewnością zapiera dech w piersiach! Niestety, zamiast Indian Algonquin pływających na kanu i biwakujących na tych terenach, można zobaczyć kawiarnie Tim’s Horton i małe lotnisko… Pewnie jesienią widok musi być spektakularny! Jeśli chodzi o orły, widywano je do 1918 roku, kiedy młody człowiek zastrzelił amerykańskiego orła…

Widok z Eagle’s Nest Park & Lookout w Bancroft

Na szczycie Eagle’s Nest znajduje się również drewniany krzyż. Napis na granitowej tablicy mówi, że krzyż został poświęcony przez czcigodną Pauline M. McGibbon, zastępcę gubernatora w Ontario, z okazji stulecia międzywyznaniowego zgromadzenia kościelnego w Bancroft, 5 sierpnia 1979 r.

Galeria West Wind Gallery & Gifts w Bancroft. Na zdjęciu widać komplet garnuszków z malunkami Grupy Siedmiu i Toma Thompson'a

Odwiedziłem także galerię West Wind Gallery & Gifts w Bancroft, pełną oryginalnych i niepowtarzalnych prezentów i pamiątek. Szczególnie spodobał mi się zestaw 4 filiżanek z obrazami Grupy Siedmiu, które z pewnością mogą stanowić idealny prezent na każdą okazję.

Jeżeli będzie ognisko-licz na mnie!

Będąc w Bancroft, przypadkowo wstąpiłem do galerii o nazwie „A Place for the Arts” i byłem zaskoczony pięknymi obrazami i innymi niezwykłymi dziełami sztuki! Rozmawiałem również z pracownicą, która okazała się bardzo pomocna i udzieliła mi wielu przydatnych informacji. Żałuję, że nie mogłem spędzić więcej czasu w tym niezwykłym miejscu. Kiedy ponownie przyjadę do Bancroft, z pewnością ją odwiedzę.

St. George's Cemetery (Cmentarz Św. Jerzego)

Przed wyjazdem czytałem, że znajdujący się niedaleko Bancroft park Egan Chutes Provincial Park posiada niezmiernie malownicze wodospady i bystrzyny. Planowałem go odwiedzić w 2020 roku, jednak deszczowa pogoda sprawiła, że moje plany uległy zmianie, toteż postanowiłem tam się udać w tym roku.

St. George's Cemetery (Cmentarz Św. Jerzego)

Gdy próbowałem wprowadzić lokację tego parku do mojego samochodowego Garmin GPS, okazało się, że park Egan Chutes był już fabrycznie wprowadzony i wystarczyło nacisnąć „Go”. Po przejechaniu drogą nr 62 skręciłem w wąską drogę Old L’Amble Road i rzeczywiście był tam parking, mała plaża, przystań i maleńka tama, ale żadnych wodospadów lub bystrzyn nie dostrzegłem! Jeszcze raz spojrzałem na mój GPS, na papierową mapę i natychmiast zdałem sobie sprawę, że lokalizacja podana przez GPS była NIEPRAWIDŁOWA, a park Egan Chutes znajdował się bardziej na północ, na drodze nr 28, około 25 km od tego miejsca! Nie ma złego, co by na dobre nie wyszło— zauważyłem przy drodze stare cmentarzysko, St. George's Cemetery (Cmentarz Św. Jerzego) i przez pół godziny po nim chodziłem. Inskrypcje na nagrobkach wskazywały, że pochówki odbywały się od około 1860 do 1920 roku.

St. George's Cemetery (Cmentarz Św. Jerzego)

Po zrobieniu kilku zdjęć na cmentarzu zaprogramowałem GPS na rzeczywiste położenie parku Egan Chutes i tamże się skierowałem. Niestety, będąc już na drodze nr 28, nie byłem w stanie ustalić, w którą boczną drogę powinienem skręcić, aby dostać się do parku. W końcu zawróciłem i znowu szukałem jakichkolwiek znaków. Co prawda w kierunku parku prowadziło kilka bocznych dróg, ale nie było tam żadnych strzałek czy tabliczek informacyjnych. Po dłuższej jeździe postanowiłem wrócić do parku Silent Lake, ponieważ robiło się późno. (Tu pragnę dodać, że rzeczywista droga prowadząca do parku znajduje się na północ od drogi nr 28, na zachód od mostu nad potokiem L'Amable Creek: 45°04'01.3"N 77°44'11.1"W / 45.067021, -77.736423).

St. George's Cemetery (Cmentarz Św. Jerzego)

Oczywiście byłem bardzo rozczarowany — czy administracja parku nie mogłąby umieścić prostego szyldu? Zwykle jest ustawionych wiele znaków informacyjnych wzdłuż dróg. Zastanawiałem, czy przypadkiem ktoś celowo usuwał takie znaki, aby uniemożliwić turystom odwiedzanie parku… Nota bene, park odwiedziłem w 2022 r., i opisałem w moim innym blogu).


W drodze do domu postanowiłem ponownie odwiedzić wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju miejsce, gdzie można nabyć niesamowicie oryginalne i unikalne wyroby indiańskie, jak też spędzić kilka godzin, podziwiając kunszt i artyzm rdzennej ludności Kanady: Whetung Ojibwa Art and Craft Gallery (Galerię Sztuki i Rzemiosła Whetung Ojibwa) [44°27'44.5"N 78°22'18.6 "W/44.462371, -78.371832].


Galeria Whetung Ojibwa Art and Craft Gallery, położona nad jeziorem Curve First Nation, oferuje zdumiewający asortyment rodzimego rękodzieła — biżuterię, mokasyny, maski, rzeźby, obrazy, łapacze snów, rzeźby, kubki, kalendarze, pocztówki i wiele innych przepięknych wyrobów! Wszystkie przedmioty są rzeczywiście wyjątkowe i mogą stanowić idealny prezent lub pamiątkę, którą można podarować każdemu - od przyjaciół po głowy państw! Zwiedzanie tej galerii przypomina zwiedzanie fascynującego muzeum. Niestety śpieszyłem się i spędziłem w niej niecałą godzinę, ale mimo to udało mi się kupić bardzo oryginalne kartki pocztowe, kalendarze i kubki przedstawiające malunki Norvala Morrisseau, Maxine Noel, Ricka Beavera i Benjamina Chee Chee. Jedna z moich znajomych obchodziła w październiku 2021 r. swoje setne urodziny i właśnie znalazłem idealną kartkę na tą wyjątkową rocznicę.


Szczególnie uwielbiam sztukę Benjamina Chee Chee (1944-1977), ponieważ jest niezmiernie prosta i minimalistyczna, a jednocześnie przepiękna i klarowna! Około 10 lat temu, będąc w regionie Temagami w Ontario, popłynęliśmy na Bear Island (Wyspę Niedźwiedzią) i odwiedziliśmy studio, w którym kiedyś pracował Benjamin Chee Chee.


Jednym z artystów, których prace znajdują się w galerii, jest Freddy Taylor. Ma on tam zarezerwowany kącik i zwykle przychodzi do galerii trzy dni w tygodniu i wtedy tworzy swoje malunki. Ma 76 lat i jak powiedział w niedawnym (czerwiec 2021 roku) wywiadzie dla radia CBC, „malarstwo przywróciło cel jego życiu, pozwalając mu na wyleczenie się z traumy, której doświadczył jako dziecko, uczęszczając przez 10 lat do indiańskiej szkoły rezydencjalnej w Ontario”. Bardzo chciałem go spotkać i z nim porozmawiać, ale niestety nie było go tego dnia w galerii.

Kącik twórczy Freddy Taylor'a




sobota, 20 maja 2023

BIWAKOWANIE W PARKU PROWINCJONALNYM ARROWHEAD, ONTARIO. 30 SIERPNIA – 4 WRZEŚNIA 2021 ROKU


Dodatkowe Informacje:



Miejsce biwakowe nr 337. Na szczęście tylko wjazd zamienił się w małe jeziorka, samo miejsce było suche 
 
I ponownie przybyłem do parku Arrowhead! Miałem szczęście, że udało mi się zarezerwować miejsce nr 337 — przestronne, prywatne i ciche, a do tego prawie ‘bez-komarowe’. Około 20 metrów znajdowało się urwisko prowadzące do starorzecza, będącego niegdyś częścią rzeki Big East River (ponieważ jest to rzeka meandrująca, takich starorzeczy jest wszędzie pełno i ciągle tworzą się nowe, a stare z czasem zarastają). 

 Miejsce było rozległe i prywatne

Od razu zaprzyjaźniłem się z bardzo sympatyczną wiewióreczką ziemną, dość oswojoną i (jak zwykle) ciągle głodną. Już po paru godzinach skakała po stole i po mnie, szukając jedzenia. Niektórzy nie lubią tych sympatycznych stworzonek, ale ja zawsze lubiłem ich towarzystwo, nawet jeśli było czasami dokuczliwe. Sądząc po ogromnych kałużach wokoło miejsca biwakowego, przed moim przyjazdem musiało mocno padać—mimo wszystko nie widziałem żadnych grzybów – kolejna zagadka natury! Dlaczego grzyby nie wyrosły po deszczach, w miejscach najlepszych grzybobrań?

 Miejsce biwakowe  nr 254, na którym biwakowaliśmy w 2020 roku.  Dobrze, iż wtedy nie padało!
 
Podczas mojego pobytu kilka razy w nocy lało jak z cebra. Namiot Eureka po raz kolejny okazał się w pełni wodoodporny. Przed wjazdem na miejsce utworzyła się ogromna kałuża i gdy wybierałem się z tego miejsca na spacer, musiałem skorzystać z innej ścieżki. To jednak nic w porównaniu z tym, co zobaczyłem na miejscu biwakowym numer 254, na którym biwakowaliśmy z kolegą Guy w 2020 roku: co najmniej połowa jego powierzchni została zalana, w tym ta część, na której rozstawiliśmy namioty! Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, jakie mieliśmy szczęście, bo podczas naszego pobytu ani razu nie padało. Odwiedziłem też kempingi nr 223 i 224, na których biwakowałem w 2001, 2002 i 2006 roku. Niestety zniknęły, a raczej zamieniły się w tzw. „Zadaszone Noclegi” (postawiono na nich małe chatki) – prawdopodobnie park mógł zarobić więcej na ich wynajmie, zresztą cieszyły się powodzeniem. Cóż, kilka lat temu w Parku Bon Echo zbudowano też kilka estetycznych chatek z drewnianych bali na byłych kempingach grupowych. 

 Pomnik Tom Thomson w Huntsville, Ontario

Kilkakrotnie odwiedziłem też pobliskie miasteczko Huntsville — Patrizia, która przyjechała elektrycznym samochodem „Tesla”, szybko odkryła, że stacja ładowania Tesli znajduje się zaledwie 10 minut od parku, na parkingu sklepu „Metro” — ledwie skończyliśmy zakupy, jej samochód został wystarczająco naładowany! Po południu poszliśmy na mszę do kościoła w tym miasteczku.

 Jeden z obrazów w plenerze w Huntsville, Ontario

Byłem pod wrażeniem pokaźnych rozmiarów reprodukcji znanych obrazów bardzo znanej i cenionej Grupy Siedmiu i Toma Thomsona, umieszczonych na budynkach w różnych miejscach Huntsville. Ten, kto wpadł na ten pomysł, z pewnością zasługuje na brawa i gratulacje! Ta bezpłatna galeria na świeżym powietrzu była doskonałym sposobem na zaprezentowanie i promowanie niezmiernie ciekawych i kolorystycznych dzieł słynnych kanadyjskich artystów, którzy potrafili w unikalny i nowatorski sposób przedstawić kanadyjską przyrodę i krajobrazy. Nawet ci, którzy nie interesowali się sztuką i nie wstępowali do muzeów lub galerii, byli zmuszeni zapoznać się z twórczością tych artystów! Ponadto bardzo podobał mi się pomnik Toma Thomsona, odsłonięty w 2005 roku, na którym znajdował się również jeden z jego najsłynniejszych obrazów, „The West Wind”.

Jeden z obrazów w plenerze w Huntsville, Ontario

W 2002 roku, biwakując w Parku Arrowhead, dużo jeździłem samochodem po nierzadko wąskich i ustronny drogach, zwiedzając okolice. Jedna z takich przejażdżek zaprowadziła mnie do miasta Novar, na północ od parku, i wkrótce, jadąc drogą Maws Hill Road, dotarłem do farmy i wytwórni kanu, Northland Canoes (67 Maws Hill, Novar, ON P0A 1R0 ) – a minutę później spotkałem pana Alberta Maw, budowniczego owych kanu! Spędziłem sporo czasu rozmawiając z nim o kanu i ich budowaniu – zawsze fascynowały mnie estetyczne, drewniane kanu, a szczególnie podziwiałem tych, którzy potrafili je zbudować! Pan Maw powiedział, że w przeszłości robił ponad 100 kanu rocznie.

 Warsztat produkcji kanu p. Alberta Maw 

Podczas kolejnej wizyty w parku w 2006 roku ponownie odwiedziłem pana Maw. Gdy rozmawialiśmy, pojawił się jego sąsiad, pan N. Mieszkał kilka kilometrów od farmy p. Maw – do jego domu prowadziła prywatna, wąska droga leśna. Powiedział, że przez lata pracował w Toronto i po przejściu na emeryturę postanowił zamieszkać tutaj wraz z żoną. Ponieważ zimą droga była nieprzejezdna, specjalnym 6-kołowym pojazdem docierał do „cywilizacji”. Gdy powiedziałem mu, że lubię zbierać grzyby, zaprosił mnie na grzybobranie na swoją posesję i nawet znalazłem tam kilka grzybów jadalnych.


Tym razem, w 2021 roku, zdecydowałem się po raz kolejny odwiedzić pana Maw, a także złożyć wizytę jego sąsiadowi i wreszcie zobaczyć jego dom. Minąwszy farmę pana Maw, powoli jechałem leśną i dość wyboistą drogą, w końcu skręciłem w wąską alejkę i po minucie dotarłem do jego domu, otoczonego lasem, z widokiem na bardzo malownicze jezioro. Od razu zaczął szczekać piesek i wkrótce z domu wyszła kobieta. Szybko wyjaśniłem powód mojej nieoczekiwanej wizyty. Była żoną pana N. – a raczej wdową po nim – niestety, jej mąż zmarł na raka w 2014 roku. Porozmawialiśmy chwilę – powiedziałem jej, że chciałbym tak właśnie mieszkać, otoczony dziką przyrodą i zwierzętami (nadmieniła, że czasami czarne niedźwiedzie pojawiają się koło domu). Wiele osób przez lata mówi, że chcieliby wyjechać z miasta i przenieść się w bardziej odległe miejsca, ale tak naprawdę niewiele z nich to rzeczywiście czyni – cóż, państwo N. spełnili swoje marzenia! Tylko jeszcze jedna osoba zamieszkiwała nad tym jeziorem i jako że podjęła się zimą odśnieżać drogę, p. N. sprzedała 6-kołowy pojazd i mogła po prostu zimą jeździć po odśnieżonej drodze swoim pickupem.

Droga leśna

Pożegnawszy się z p. N., dojechałem do farmy pana Maw i poszedłem do jego domu. Miło było mi zobaczyć, że pomimo kilku niefortunnych wypadkach i wieku 86 lat, nadal był bardzo aktywny i zdrowy. Nie dość, że wciąż budował kanu, to jeszcze prowadził małą farmę, a nawet sprzedawał jajka. Pokazał OGROMNĄ cebulę, którą wyhodował w swoim ogrodzie! Opowiedział też o swojej rodzinie ze Szkocji, która pierwotnie się tu osiedliła – on się urodził w tym domu, jego posiadłość miała 1000 akrów, a synowie właśnie wycinali część drzew. Gdyby napisał krótką historię swojej rodziny i swojego życia, jestem pewien, że byłaby całkiem intrygująca!


Jak zwykle zabrałem ze sobą kilka książek do przeczytania. “The Untold Stories of 33 Men Buried in a Chilean Mine and the Miracle that Set Them Free” (polski tytuł „Ciemność)” autorstwa Hector Tobar zawierała bardzo szczegółowy opis wypadku górniczego w Chile i walkę o przetrwanie uwięzionych górników; okazała się ona całkiem interesującą lekturą. Następnie przeczytałem książkę, którą kupiłem dość dawno, „Es Cuba (To właśnie Kuba). Życie i miłość na nielegalnej wyspie” Lei Aschkenas. Ponieważ Kubę odwiedziłem 15 razy, ta książka była dla mnie bardzo absorbująca i niezmiernie bliska moim własnym przeżyciom w tym kraju. Nawiasem mówiąc, wyrażenie „Es Cuba” jest dość powszechnie używane w odniesieniu do istniejących na Kubie niespodziewanych problemów: jeśli w pokoju hotelowym nie ma ciepłej lub zimnej wody, jeśli jedzenie jest poniżej normy (lub go w ogóle nie ma), jeśli w hotelowej restauracji zabraknie piwa , wina lub whisky, jeżeli autobus się spóźnia lub w ogóle się nie pojawia – zamiast zastanawiać się, dlaczego dlaczego tak się stało i narzekać, po prostu najlepiej powiedzieć sobie, „Es Cuba” – to właśnie Kuba — co oznacza, że jest to normalne, bo na Kubie mało-co działa tak, jak powinno!

 Mural Tom Thomson'a w Huntsville, Ontario



 
Additional information: 




 


 

 Jeden z obrazów w plenerze w Huntsville, Ontario



 Leśna droga