Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "six mile lake provincial park" kanu kanada ontario przyroda ptaki natura biwakowanie park wioslowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "six mile lake provincial park" kanu kanada ontario przyroda ptaki natura biwakowanie park wioslowanie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 lipca 2011

Six Mile Lake Park, Czerwiec 2011 roku

Blog po angielsku/In English: http://ontario-nature.blogspot.com/2011/07/six-mile-lake-park-on.html


Biwakowanie w Parku Six Mile Lake i Pływanie na Kanu po Różnych Jeziorach w Muskoka, Ontario, 18-24 Czerwiec 2011 r.

Po raz pierwszy wybrałem się do parku Six Mile Lake Provincial Park prawdopodobnie na początku lat dziewięćdziesiątych, 20 lat temu. Park ten, położony na północ od miasteczka Port Severn, koło autostrady nr 400 (chociaż w latach dziewięćdziesiątych była to jeszcze wąska dwupasmowa droga nr 69) posiada wiele świetnych miejsc kempingowych, parę krótkich pieszych szlaków oraz pozwala na pływanie na kanu czy też wędkowanie na dużym akwenie wodnym—a do tego jest stosunkowo blisko Toronto (ok. 1.5 godziny jazdy samochodem). W ciągu ostatnich 20 lat biwakowałem w tym parku zapewne kilkanaście razy, często zatrzymując się na dwie nocy podczas wędkowania na pobliskiej zatoce Georgian Bay. Z powodu swojego dogodnego położenia park ten jest zwykle całkowicie wypełniony turystami w miesiącach letnich, toteż zawsze staram się w nim biwakować albo w maju/czerwcu lub we wrześniu/październiku: w roku 2010 byliśmy w nim dwukrotnie i bardzo miło wspominamy te pobyty, tak więc postanowiliśmy do niego się wybrać i w tym roku. Udało się nam zarezerwować bardzo dobre miejsce (na którym spędziłem parę dni w 2009 r.) i 18 czerwca 2011 pojawiliśmy się w parku.

Muskoka, Ontario, June 2011

Rzeczywiście, miejsce okazało się wyborne: stosunkowo odseparowane, przestronne, wychodzące na bagniste jeziorko—a w tym roku pojawiło się coś nowego—spore żeremie bobrów kilkanaście metrów od brzegu! Bobry również zbudowały dookoła tamę, tak więc poziom wody lekko się podniósł od mojego ostatniego pobytu. Spodziewałem się codziennie obserwować bobry, ale przez kilka pierwszych dni ani nie widziałem, ani nie słyszałem żadnego bobra i zacząłem podejrzewać, że może te ciekawe stworzonka po prostu opuściły swoje mieszkanko... lecz jednego dnia wreszcie zobaczyliśmy bobra, który bardzo cichutko pływał w jeziorku, nurkował, potem wypływał w innym miejscu. Po rozbiciu namiotu pojechaliśmy do miasteczka Port Severn. Rok temu most przebiegający przez śluzę był w naprawie i musieliśmy używać autostradę nr 400 aby dostać się na drugą stronę miasteczka; niestety, most nadal był w naprawie. W Port Severn mieści się mały sklepik alkoholowy, poczta, kilka mniejszych sklepików i kilka przystani. Jakby nie było, to właśnie tutaj kończy się (lub zaczyna, w zależności w którą stronę się podróżuje) „The Trent-Severn Waterway”, kanał Trent-Severn, który umożliwia łodziom płynąć z jeziora Ontario do Georgian Bay. Kupiwszy zimne piwo, pojechaliśmy do parku, a wieczorem wybraliśmy się na krótką przechadzkę po pieszym szlaku „The Living Edge Trail”.

Muskoka, Ontario, June 2011

Jest to uroczy szlak, przebiegający przez bagna, przecinający szlak używany w zimie przez skutery śnieżne i ciągnący się po drugiej stronie jeziorka, przy którym znajdowało się nasze miejsce kempingowe. Doszliśmy do platformy zrobionej z desek i położonej na bagnach i przez kilkanaście minut obserwowaliśmy 'tańczące' na wodzie różne insekty . Gdy zaczęło się ściemniać, usiedliśmy koło ogniska i słuchaliśmy koncertu w wykonaniu 'tree frogs' (rzekotki drzewne). I chociaż przy świetle latarek dokładnie oglądaliśmy drzewa i krzewy, z których dobiegały te głośne dźwięki, nigdy nie udało się nam zobaczyć ani jednej żaby! Ponieważ był weekend, słyszeliśmy śmiech i głośne rozmowy dobiegające z różnych miejsc biwakowych. Pzylegające do nas miejsca biwakowe były puste, mieliśmy więc dużo prywatności.

Muskoka, Ontario, June 2011

Gdy szykowaliśmy się do pójścia do namiotu, pojawił się szop pracz; spojrzał na nas i szybko odszedł--niewątpliwie do innego miejsca kempingowego w poszukiwaniu jedzenia. Szop ten pojawiał się każdej nocy; pomimo naszych zabezpieczeń, udało mu się ukraść paczkę kolb kukurydzy, którą Catherine przygotowała na grill.

W niedzielę większość turystów opuściła park i czuliśmy się prawie tak, jak byśmy biwakowali gdzieś na French River. Pogoda była idealna na pływanie na kanu—byliśmy przecież w Muskoka, jednym z najbardziej popularnych regionów wypoczynkowych i rekreacyjnych, posiadającym około 1600 jezior (największymi są jezioro Rosseau, Muskoka i Joseph) i tysiące cottages, domków letniskowych, wiele z nich wyglądających jak pałace, posiadające ogromne hangary dla łodzi, oddzielne budynki dla gości i służby, zacumowane łodzie i nawet samoloty lądujące i startujące na wodzie (nie wspominając, że niektóre posiadają też korty tenisowe, baseny, sauny i lądowiska dla helikopterów). Ponad 2 miliony turystów co roku odwiedza Muskokę, aby rozkoszować się jej unikalnym krajobrazem i oddawać się czynnemu wypoczynkowi na wodzie. Jak się okazało, magazyn National Geographic opublikował listę 10 Najlepszych Wycieczek Letnich w 2010 Roku—i Muskoka została zajęła pierwsze miejsce na tej liście! Nic dziwnego—bardzo dużo czołowych ludzi biznesu i rozrywki (np. Goldie Hawn, Steven Spielberg, Tom Hanks, Mike Weir, Martin Short, Kurt Russel, Cindy Crawford) ma swoje letnie domki wypoczynkowe w tej okolicy. Ponieważ nie ma w tym regionie żadnych centralnie położonych parków lub innych pól biwakowych, park Six Mile Lake stanowi idealny punkt wypadowy w te okolice.

Muskoka, Ontario, June 2011

Po kilkunastu minutach studiowania mapy postanowiliśmy pojechać w okolice miasteczka Bala. Trasa prowadziła przez drogę nr 38, indiański rezerwat (Mohawk Wahta), w którym było masę znaków reklamujących 'tanie papierosy'--rzeczywiście, kosztują tutaj mniej niż połowa oficjalnej ceny. Chociaż taka sprzedaż w rezerwatach indiańskich ma miejsce od wielu lat, według niedawnego artykułu w torontońskiej gazecie, rząd ma zamiar wziąć się za tych, co kupują i transportują takie nie bardzo legalne papierosy. Przejechawszy przez bardzo ciekawe i znane miasteczko Bala, jechaliśmy drogą nr 169 i dotarliśmy do przytulnej przystani w Torrance, na Wschodniej Zatoce (East Bay) jeziora Lake Muskoka. Pogadaliśmy trochę z młodym pracownikiem przystani, zapłaciliśmy $5.00 za parking i po kilkunastu minutach już wiosłowaliśmy na jeziorze, mijając wiele domków letniskowych—niektóre były małe, inne potężne, wytworne, z ciekawymi hangarami dla łodzi i oddzielnymi budynkami dla gości czy służby. Dopłynęliśmy do ślepej zatoczki ze skalnymi bystrzami; co ciekawe, na jej brzegach nie było żadnych budynków i myśleliśmy, że może jest to crown land, 'ziemia królewska', tzn. publiczna, ale później powiedziano nam, że to część parku Hardy Lake, w którym jednak nie można biwakować. Będąc w zatoczce, mapa topograficzna w moim GPS przestała nagle działać i nie potrafiłem jej z powrotem zainstalować, tak więc przez pozostałą część podróży jedynie miałem dostęp do wbudowanej w GPS podstawowej mapy (która była praktycznie bezużyteczna); musiałem polegać na papierowych mapach, które nie były zbyt dokładne dla naszych celów. Powoli słońce zaczęło zachodzić; płynęliśmy leniwie koło wysepek Morris Island i Crane Island. Gdy zbliżaliśmy się do małej wysepki (Loon Island—Wyspa Nura), usłyszeliśmy ogromny rozgardiasz i zobaczyliśmy wiele ptaków fruwających dookoła wyspy. Okazało się, że cała ta wyspa to była jedna ogromna kolonia ptaków; naliczyliśmy przynajmniej 5 gniazd znajdujących się na czubkach drzew, w których znajdowały się majestatyczne blue herons, niebieskie czaple, masę gniazd kormoranów i kilka piskląt mew wraz z rodzicami. Ptaki wyfruwały z wyspy i do niej wracały, robiąc wiele krzyku, ale nie przypuszczam, że my byliśmy tego powodem—opłynęliśmy dookoła wyspę i zaczęliśmy oddalać się od wyspy i cały czas dochodziły do nas odgłosy wydawane przez to fruwające towarzystwo.

Muskoka, Ontario, June 2011

Było już ciemno, gdy dotarliśmy do przystani. Atakowani przez chmary komarów, położyliśmy kanu na samochód, zabiliśmy kilkanaście tych, które dostały się do samochodu i wyruszyliśmy do parku. Chociaż komary nie stanowiły specjalnego problemu w parku, stawały się one niezmiernie aktywne pomiędzy 21 i 22:00—właśnie w czasie, gdy kończyliśmy nasze wodne wycieczki! Jadąc do parku, zauważyłem na poboczu drogi kilka saren—starałem się jechać jak najwolniej abym w razie czego mógł zahamować gdyby sarna lub inne zwierzę zdecydowało się przejść przez drogę przed moim samochodem.

W poniedziałek, 20 czerwca 2011 roku zostaliśmy przebudzeni o 6:00 rano przez bardzo głośne mewy, które pewnie walczyły o jedzenie na naszym miejscu biwakowym—jakkolwiek nie zostawiliśmy żadnego jedzenia (nawet gdybyśmy zostawili, to i tak nasz przyjacielski szop pracz pożarłby je w nocy). Spaliśmy do południa; ponieważ było gorąco i parnie, nie mieliśmy nic przeciwko temu dodatkowemu wypoczynkowi. W dalszej części dnia postanowiliśmy pojechać do miasta Gravenhurst (miejsce urodzenia Normana Bethune, kanadyjskiego komunisty który wyjechał do Chin w 1938 roku. Mao Tse Tung napisał esej pt. „Pamięci Normana Bethune'a” w grudniu 1939 r., nie szczędząc dla tego komunisty pochwał. [„Wybitny chirurg Norman Bethune (…) przybył do Chin na wiosnę 1938 r. Przepojony duchem komunizmu, służył armii i ludziom przez prawie dwa lata. Zmarł na posterunku lecząc rannych żołnierzy. Nie miał na względzie żadnych egoistycznych celów i będąc cudzoziemcem poświęcił się całkowicie sprawie wyzwolenia ludu chińskiego. Co go pobudziło do tego? Jego internacjonalizm, jego świadomość komunistyczna, które powinny być przykładem dla każdego komunisty chińskiego”.]. Rzeczywiście, Bethune stał się postacią znaną praktycznie każdemu Chińczykowi, bo esej ten stał się częścią słynnej „Czerwonej Książeczki”, stanowiącą obowiązkową lekturę dla Chińczyków—a muzeum Bethune w Gravenhurst jest nadal odwiedzane przez Chińczyków!

Muskoka, Ontario, June 2011

Odwiedziliśmy Gravenhurst, które jest jednym z trzech głównych miast w Muskoka (Hunstville i Bracebridge to pozostałe dwa). Na brzegu ciągnął się długi parking samochodowy i publiczna rampa dla spuszczania łodzi... jak też duży hotel, drogie bloki mieszkalne (condominiums) i wiele nowych budynków. Pamiętam, że przyjechałem w to samo miejsce około 15 lat temu, parkując na stosunkowo małym parkingu nad jeziorem, a potem łowiłem ryby niedaleko brzegu—jakże od tego czasu zmieniła się ta okolica! I gdy już po przyjeździe spojrzałem na mapę topograficzną, zauważyłem, że widniały na niej tory kolejowe, prowadzące dokładnie do miejsca, gdzie spuściliśmy kanu na wodę. Oczywiście nie zauważyłem żadnych pozostałości po torach kolejowych, jedynie luksusowe budynki i hotel...

Muskoka, Ontario, June 2011

Najpierw skierowaliśmy się w kierunku zacumowanego statku pasażerskeigo „The RMS Segwun”, najstarszego nadal działającego statku w Ameryce Północnej, zbudowanego w 1897 r.. Następnie popłynęliśmy w kierunku północnym, minęliśmy wysepkę Gravette Island (pamiętam, że to właśnie koło tej wysepki 15 lat temu łowiłem ryby i nagle spławik schował się pod wodą; zanim miałem czas zareagować, mocna żyłka pękła i straciłem być może największą rybę, jaką złapałbym w życiu... cóż... zazwyczaj ryby, których się nie potrafi złowić, są największe!) i w końcu dopłynęliśmy do wyglądającego na szpital budynku, który był opuszczony. Pomimo że ogromny napis mówił, aby nie wchodzić na ten teren, Catherine oczywiście od razu udała się na przechadzkę po 'zakazanej' okolicy. Jak się potem dowiedziałem, był to rzeczywiście szpital, jakoby pierwszy szpital-sanatorium dla gruźlików w Kanadzie, a następnie został przerobiony na szpital dla umysłowo chorych. Przynajmniej przez kilkanaście lat był opuszczony i jakoś jego właściciel, tzn. rząd, nie kwapił się go sprzedać—wyobrażam sobie, jak dużo wart był ten teren! Popływaliśmy dookoła szpitala i powoli skierowaliśmy się w drogę powrotną.

Muskoka, Ontario, June 2011

Ponieważ ściemniało się, założyliśmy na głowę latarki, aby być widocznym dla przepływających łódek (jakimś sposobem kanu nie muszą mieć żadnych przytwierdzonych świateł w nocy, normalna zapalona latarka jest wystarczająca). Podczas gdy światło latarek spowodowało, że łodzie nas widziały i omijały, również przyciągnęło ono uwagę komarów—które niestety nas nie omijały.

Wtorek, 21 czerwca 2011 r. był trochę pochmurny. Prognoza pogody wspominało o opadach deszczu i burzach, ale postanowiliśmy zaryzykować i popływać na kanu. Tym razem udaliśmy się do pobliskiego miasteczka Port Severn i z tamtejszej przystani położyliśmy kanu na wodę.

Muskoka, Ontario, June 2011

Wydawało się, że będzie padać, ale czarne chmury zostały rozwiane przez wiatr i nie musieliśmy zakładać płaszczy przeciwdeszczowych. Skierowaliśmy się w stronę Gloucester Pool, minęliśmy wiele wysepek i imponująco wyglądających domków letniskowych. Zatrzymaliśmy się na przystani koło wyspy Piklington Island. Kupiliśmy czipsy i porozmawialiśmy trochę z właścicielem, bardzo miłym człowiekiem który kupił tą przystań 4 lata temu. Okazało się, ze wyspa Piklington Island została sprzedana jakiś czas temu; developer zbudował most oraz cztery ogromne domki letniskowe, które są na sprzedaż za 1.3 miliona dolarów każdy. Przepłynęliśmy pod mostem, minęliśmy przystań (Narrows Marina), powoli wiosłowaliśmy przez bardzo zarośniętą część jeziora. Minęliśmy jeszcze jeden most prowadzący do wyspy Darling Island i za wyspą Hawkins Island wpłynęliśmy do Gloucester Pool. Jak zwykle, ciągnąłem za kanu błystkę, ale nic nie udało mi się złapać. Rozmawiałem z wędkarzami, których mijaliśmy i też nie mieli szczęścia, mówili, że jakoś ryby ostatnio nie biorą. Cieszyłem się tym, że byłem w dobrym towarzystwie! Gdy dopłynęliśmy z powrotem do przystani, słońce już zaszło, lecz było to najdłuższy dzień w roku i niebo mieniło się czerwonym i różowym kolorem. Dopłynęliśmy jeszcze do śluzy, dookoła wyspy Yellowhead Island i wreszcie od rampy, gdzie powitały nas roje komarów—dosłownie w biegu założyliśmy kanu na dach samochodu i wrzuciliśmy nasz sprzęt na tylne siedzenia, bo nie dało się po prostu wytrzymać! Catherine założyła na siebie siatkę przeciw komarom—jeżeli o mnie chodzi, to uważam, że komary są dokuczliwe, ale zazwyczaj radzę sobie z nimi bez używania siatki. Gdy wreszcie byliśmy bezpiecznie w środku samochodu, zamknęliśmy drzwi i przez następne 10 minut wytłukliśmy dziesiątki tych dokuczliwych owadów, które dostały się do środka.

Muskoka, Ontario, June 2011

Jak oczekiwaliśmy, w nocy padało, tak więc następnego dnia (środa) pojechaliśmy do Bracebridge, parkując samochód koło wodospadów i starej elektrowni wodnej (która właśnie była restaurowana. Spory dok służył do cumowania statków pływających po rzece. Przeszliśmy się główną ulicą (większość sklepów była jednak zamknięta), zobaczyliśmy starą, zabytkową elektrownię wodną i porozmawialiśmy z mieszkańcem Bracebridge który właśnie spacerował z dwoma pieskami. Ponieważ pogoda nadal była niepewna i było już późno, tym razem nie popłynęliśmy na kanu, ale przyrzekliśmy sobie w przyszłości przyjechać do Bracebridge i spędzić parę godzin na kanu na rzece Muskoka River. Gdy jechaliśmy z powrotem do parku zaczęło padać. Dzięki rozłożonej nad naszym ogniskiem i obozowiskiem plandece mogliśmy pomimo deszczu przez kilka godzin siedzieć przy ognisku.

W czwartek, 23 czerwca 2011 r. z powodu padającego deszczu spędziliśmy większość czasu na biwaku; w pewnym momencie zaczęło lać jak z cebra, ogromna kałuża uformowała się koło namiotu, ale namiot w środku był suchy.

Muskoka, Ontario, June 2011

Później pogoda się trochę ustabilizowała i postanowiliśmy popływać na parkowym jeziorze Six Mile Lake (z którego można płynąć na pozostałe jeziora). Tym razem nie musieliśmy jechać daleko, aby zacząć nasza krótką wyprawę—przystań parku była około kilometra od naszego miejsca. Po pewnym czasie dopłynęliśmy do wyspy Maud Island; gdy zawróciliśmy, było już późno i ciemno i w pewnym momencie nie bardzo widzieliśmy, w którą właściwie stronę powinniśmy wiosłować.

Muskoka, Ontario, June 2011

Chociaż mój GPS nie pokazywał mapy topograficznej, cały czas zaznaczał przepłyniętą przez nas trasę, co bardzo pomagało odnaleźć właściwą drogę powrotną—ale za nic nie mogłem tym razem uruchomić jego podświetlenia i musiałem do tego celu używać latarki (nie pierwszy to problem, jaki miałem z moimi GPS-ami). Niebawem zapadły ciemności, oboje mieliśmy na głowach zapalone latarki, które oczywiście przyciągały chmary komarów i wiosłując w ciemnościach głównie kierowaliśmy się trasą pokazywaną przez GPS i ledwie widoczne światełka koło domków letniskowych. Większość z nich była zamknięta w tym czasie i nikogo w nich nie było. Ponieważ coraz więcej ludzi używa dookoła domków nowe lampki ogrodowe na baterie słoneczne, tak więc gdy nawet z oddali widzieliśmy dobrze oświetlony cottage nie oznaczało to, że ktokolwiek go zajmował! Wreszcie dopłynęliśmy do brzegu, znaleźliśmy w ciemności dok i szybko dojechaliśmy na nasz biwak, aby spędzić ostatnią noc przy ognisku.

W piątek, 24 czerwca 2011 r. wstaliśmy dość wcześnie i mieliśmy się zacząć pakować, spodziewając się, że już po południu na nasze miejsce mogą przyjechać następni turyści (normalnie powinniśmy go opuścić do godziny 14:00)--ale cały czas padało i spaliśmy do południa, aż wreszcie się wypogodziło. Powoli jedliśmy śniadanie, czytaliśmy gazety, odkładając pakowanie na później, gdy zobaczyliśmy wolno jadący samochód, który zatrzymał się koło naszego biwaku... i jak się okazało, rzeczywiście byli to nasi 'następcy'! Był to dla nas dobry bodziec i chyba nigdy tak szybko nie spakowaliśmy się i już po 30 minutach opuszczaliśmy nasze wspaniałe miejsce. Pojechaliśmy drogą nr 34 i 17 do Severn Falls. Przejeżdżając przez tory kolejowe, zauważyliśmy dość zdeformowany aluminiowy barak zaraz koło torów—ślad wykolejenia się w tym miejscu pociągu i wielu wagonów kilka miesięcy temu. Kilkanaście metrów od tego miejsca znajduje się przystań, restauracja, domki letniskowe i mały sklepik; w tej właśnie restauracji byliśmy na tradycyjnym obiedzie z indyka w Thanksgiving Day (Dzień Dziękczynienia) w październiku 2010 roku, po powrocie z kilkugodzinnej wycieczki na kanu po rzece Severn River. Tym razem pływaliśmy po tej samej rzece, ale w odwrotnym kierunku, ku zatoce Georgian Bay.

Muskoka, Ontario, June 2011

Po przepłynięciu pod mostem kolejowym, skierowaliśmy się na zachód, zaglądając do różnych małych zatoczek i przesmyków i podziwiając wiele wspaniałych domków letniskowych. Wpłynęliśmy do zatoki Woods Bay, a następnie do ślepej zatoczki koło kanału Copp Channel gdzie natrafiliśmy na zbiorowisko bardzo oryginalnych... mięsożernych roślin (tzn. żywią się małymi owadami), zwanymi 'sun-dew plants'. Chętnie spędzilibyśmy więcej czasu w zatoczce, ale było już późno i musieliśmy zacząć wiosłować z powrotem do przystani; w drodze powrotnej jeszcze 'zwiedziliśmy' ślepą zatoczkę koło Lost Channel Landing i przybyliśmy do przystani Severn Falls Marina po 21:00. Jadąc do Toronto, zatrzymaliśmy się w mieście Barrie i wstąpiliśmy do Tim Horton's coś przegryźć i wypić kawę; ponieważ Catherine nadal była głodna, wpadliśmy do McDonald's na skrzyżowaniu autostrady nr 400 i drogi 89, gdzie w pełni zaspokoiła swój apetyt i już bez żadnych postojów dotarliśmy po północy do domu.

Blog po angielsku/In English: http://ontario-nature.blogspot.com/2011/07/six-mile-lake-park-on.html