niedziela, 30 sierpnia 2020

MASSASAUGA PROVINCIAL PARK, ONTARIO—CZERWIEC/LIPCIEC 2019 ROKU

More photos from this trip/więcej zdjęć z tej wycieczki: https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715782478102 

Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.com/2020/08/the-massasauga-provincial-park.html


Park Massasauga znajduje się zaledwie 2 godziny od Toronto i stanowi świetną okolicę do biwakowania i pływania na kanu, niezależnie od posiadanych umiejętności w tym zakresie. Zwykle lubię biwakować na bardziej odległych miejscach, wymagających kilku godzin wiosłowania, ale nie każdy jest gotowy tak długo wiosłować. Dlatego w tym roku zarezerwowałem miejsce na zatoce Blackstone Harbour, blisko parkingu—na tym miejscu wielokrotnie biwakowałem w ostatnich 10 lat.

Widok z naszego miejsca nr 508 na zatoczkę i wyspę

Z powodu wysokiego poziomu wody, niektóre miejsca biwakowe zostały częściowo zalane i praktycznie nie można było ich używać. Chociaż wiedziałem, że moje miejsce nie będzie miało tego problemu, to jednak spora część skał na brzegu była pod wodą. Niedaleko znajdowały się dwa żeremia bobrowe—trzy lata temu przylegały do lądu, a obecnie przypominały małe ‘wysepki’. Również wiele drzew, od kilku lat rosnących w wodzie, zupełnie umarło.

W połowie czerwca 2020 roku nie spodziewałem się już czarnych muszek, ale niestety myliłem się: z powodu deszczowej pogody nadal były aktywne i pomimo używania spreju na komary, podczas mojego 12-dniowego pobytu naliczyłem 20 bardzo paskudnych ugryzień. Co ciekawe, nie było specjalnie problemów z komarami, pewnie przegonił je wiatr. Gdy jednak spacerowałem po lesie, zbierając drzewo na opał, momentalnie atakowały mnie chmary komarów.

Na tym miejscu wielokrotnie biwakowałem w ciągu ostatnich 10 lat. To 'zdjęcie w zdjęciu' pokazuje to samo miejsce 3 lata temu, w 2016 roku. Od tego czasu ubyło jedno drzewo.

Łodzie motorowe stanowią integralny element parku i już zdołałem się przyzwyczaić do ich obecności. Jednak dość dokuczliwe były niezmiernie głośnie skutery wodne—moim zdaniem, powinny być zakazane w parkach i na niektórych jeziorach. Również często słyszeliśmy odgłosy lądujących i startujących na wodzie samolotów dochodzące z niedalekiej zatoki Woods Bay—jeden z nich nawet wylądował na zatoce Blackstone Harbour i przy starcie narobił ogromnego jazgotu. Strażnik parku powiedział, że na tej zatoce samoloty nie mają prawa lądować.

Niegroźny wąż zamieszkiwał na naszym miejscu biwakowym

Pogoda było bardzo dobra—raz czy dwa padało, nie było zbyt gorąco i z przyjemnością pływaliśmy na kanu lub po prostu spędzaliśmy czas siedząc na naszym miejscu i czytając książki, delektowaliśmy się otaczającą nas przyrodą.

Żółwie upatrzyły sobie miejsce na parkingu do znoszenia jajek

Będąc na parkowym parkingu (Pete’s Place) koło podjazdu do wodowania łódek, zobaczyliśmy liczne żółwie, które kopały w ziemi zagłębienia i w nich znosiły jajka. Pracownicy parku postawili pylony i tabliczki informacyjne, aby turyści je omijali. Ciekawe, dlaczego sobie wybrały właśnie to miejsce?
Czapla modra (Blue Heron)

Wędkowanie na zatoce Blackstone Harbour okazało się bardzo kiepskie. Przez kilka dni obserwowałem rybę ‘bass’ (coś w rodzaju polskiego okonia), pływającą przy brzegu i po wielu zmaganiach wreszcie ją złapałem—była pyszna! Nasza druga—i ostatnia ryba—to był mały szczupak. Często obserwowaliśmy wędkarzy, pływających na motorówkach niedaleko naszego miejsca i zawzięcie zarzucających wędki, ale nigdy nie spostrzegliśmy, aby cokolwiek wyciągali z wody. Spędziliśmy też kilka godzin wędkując na zatoce Woods Bay, ale i tam nie mieliśmy szczęścia. Przynajmniej nie musieliśmy się martwić, że naruszymy przepisy wędkarskie, łowiąc powyżej dziennego limitu...


Podczas mojej poprzedniej wizyty w parku, w 2016 roku, widzieliśmy kilka niedźwiadków buszujących po naszych miejscach biwakowych. Tym razem jedyny niedźwiadek, jakiego dostrzegliśmy, przebiegał przez drogę Healy Road—był dość mały, płochliwy i szybko zniknął w lesie—a poruszał się tak śmiesznie i niezręcznie, że oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Wąż wodny

Jednakże mieliśmy okazję zobaczyć wiele innych zwierząt na naszym miejscu biwakowym. Codziennie widzieliśmy wiele węży wodnych, niektóre bardzo duże, albo pływające w wodzie (jeden z nich nawet z ciekawości podpłynął do mnie, gdy kąpałem się w jeziorze), lub też wygrzewające się na skałach. Dwa węże ‘garten snakes’ (zaskrońce) rezydowały w dziupli drzewa rosnącego koło niedźwiedzio-odpornego pojemnika na przechowywanie jedzenia.

Niezmiernie głośna żabka nadrzewna!

Wiewiórki drzewne i ziemne (‘chipmunks’) czasem przebiegały koło nas, nie szukając jednak z nami żadnego kontaktu. Moja automatyczna kamera wideo, którą powiesiłem koło żeremia bobrów, zarejestrowała szopa pracza (‘raccoon’), ale nie przypuszczam, aby on złożył nam nocną wizytę na biwaku, bo z pewnością zauważylibyśmy jego ‘działalność’. Co wieczór widzieliśmy (i często słyszeliśmy) bobry, pływającej niedaleko dookoła przylądka, jak również wydrę wodną czy też piżmaka. Małe ‘nadrzewne’ żabki co wieczór rozpoczynały swój koncert—wydawany przez nie dźwięk był ogłuszający! Dużo się musiałem natrudzić, aby wreszcie zobaczyć jedną z nich—siedziała na ziemi kilka metrów od ogniska. Delikatnie ją przeniosłem kilka metrów dalej—jednakże co noc znajdowałem ją w pierwotnym miejscu!

Five-lined skink

Udało mi się też zobaczyć jaszczurkę (‘five-lined skink’). Kilka sporej wielkości żółwi (‘snapping turtle’) czasem pływało blisko brzegu w poszukiwaniu jedzenia. Co noc mieliśmy okazję wysłuchiwać unikalnych serenad w wykonaniu nurów (‘loon’), jeden z nich zamieszkiwał blisko nas i był stałym bywalcem zatoki. Inny niezmiernie dystynktywny odgłos pochodził od puszczyków huczków (‘barred owl’). Często znajdowały się dosłownie kilka metrów od nas, na gałęziach drzew, ale było niemożliwe je spostrzec czy też usłyszeć, jako że bezszelestnie fruwały z jednej gałęzi na drugą. Kruki czy też wrony często nas budziły z rana, o wiele za wcześnie, niż to planowaliśmy. Dwukrotnie przyleciały kolibry (‘hummingbirds’), ale nie znalazłszy żadnych kwiatów, których to nektar stanowi ich pokarm, szybko odleciały. Przez kilka dni składały nam wizyty mewy, licząc na otrzymanie jakiegoś kąska, ale gdy zorientowały się, iż nic od nas nie dostaną, przestały przylatywać.


Jednego dnia stałem na biwaku pod drzewem, gdy nagle usłyszałem stukanie. Sądziłem, że może Krzysztof rąbie drzewo. Za chwilę ponownie usłyszałem stukanie—jak też z drzewa zaczęły na mnie spadać kawałki kory i drzazgi. Spojrzałem w górę—metr ode mnie na drzewie siedział przepiękny dzięcioł smugoszyi (‘pileated woodpecker’), z zapałem opukujący drzewo! Kilka dni później widziałem go ponownie w tym samym miejscu. Również pojawił się jego mniejszy kuzyn, dzięcioł krasnogłowy (‘red headed woodpecker’). Jednakże najbardziej lubiłem przyglądać się czaplom modrym (‘blue heron’), które majestatycznie fruwały nad powierzchnią wody i pełne gracji, lądowały na skałach. Dwa razy rodzina gąsek, wraz z małymi gąsiątkami, odwiedziła nasze miejsce, trochę się pokręciła koła namiotów i wszystkie z powrotem podążyły do wody. Często też pojawiały się kaczki i kaczątka, pływając vis-a-vis biwaku.


Mieliśmy piękne widok na małą, zalesioną wysepkę

Gdy siedziałem pochłonięty czytaniem książki, nagle spostrzegłem przepiękną sarenkę, stojącą zaledwie kilka metrów ode mnie, intensywnie się we mnie wpatrującą—po paru sekundach uciekła do lasu! Również muszę parę słów powiedzieć o różnych owadach. W nocy pojawiały się jętki (‘mayflies’), które pewnie osiągnęły ostatnie stadium swojego krótkiego żywota i grunt dookoła ogniska był nimi pokryty, przypominając ‘żywy dywan’. Bardzo dużo ważek latało dookoła nas, polując na komary. Również widzieliśmy nimfy ważek, wolno poruszające się na drzewach i skałach—rankiem pozostały po nich jedynie porzucone zewnętrzne szkielety (‘exuvia”), z których zapewne niedawno wyłoniły się ważki. Co noc chrabąszcze majowe (‘cockchafer’) fruwały nad naszymi głowami, wabione światłem latarek. I oczywiście wszędzie było dużo mrówek—niektóre małe, inne większe, jedne mieszkające na drzewach, inne w ziemi—jak też ciągle pojawiały się mrówki-królowe, posiadające skrzydełka.

 

Zawsze lubiłem siedzieć koło tego charakterystycznego drzewka-a to mniejsze zdjęcie, przedstawiające Catherine i mnie, było zrobione 3 lata temu, w 2016 roku

Kilkakrotnie popłynęliśmy na kanu do parkingu w Pete’s Place i następnie samochodem udaliśmy się do miasta MacTier lub Parry Sound, aby zrobić zakupy. W Parry Sound tradycyjnie poszliśmy do supermarketu No Frills, zrobiliśmy zakupy i potem pojechaliśmy do opuszczonej przystani pod wiaduktem kolejowym, gdzie spożyliśmy lunch. Po posiłku wpadliśmy do sklepu z używanymi książkami, „Bearly Used Books”. Po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć jego nową lokację na główniej ulicy—w tym samy budynku posłowie Partii Konserwatywnej do Parlamentu Federalnego (w Ottawie) oraz Prowincjonalnego (w Toronto) mieli swoje biura. Księgarnia było ogromna, lecz momentalnie znalazłem sekcję z najbardziej interesującymi mnie książkami i czułem się ‘jak w domu’! Książek było dziesiątki tysięcy, obsługa jak zwykle niezmiernie miła i uprzejma. Chociaż nie byłem w stanie spędzić w tym sklepie zbyt wiele czasu, udało mi się kupić 3 świetne książki.

I jeszcze przed wyjazdem wspólne pamiątkowe zdjęcie

Po drugiej stronie ulicy znajdowało się studio artystyczne Jessica Vergeer Studio. Ponad rok temu na Internecie oglądałem prace Jessica Vergeer, bardzo mi się podobały, i wreszcie mogłem osobiście tam się udać, a nawet krótką z artystką porozmawiać. Rzeczywiście, malowane przez nią obrazy, przedstawiające głównie pobliskie pejzaże i krajobrazy, były bardzo oryginalne i niezmiernie mi się podobały—szczególnie, że przez wiele lat pływałem na kanu po zatoce Georgian Bay i mogłem te przepiękne zakątki ujrzeć na własne oczy. Kupiłem kilka pocztówek z jej malunkami, jak też kartki pocztowe przedstawiające, w specyficznym klasycznym stylu z poprzedniej epoki, miasto Parry Sound, wyspę Wreck Island, park Killbear Provincial Park oraz latarnie morskie w Snug Harbour i Red Rock. Jako że wszystkie te miejsca odwiedziłem na kanu, a na niektórych nawet biwakowałem, te malowidła przywołały wiele wspaniałych wspomnień.

Była to niezwykle udana wycieczka. Życzyłbym sobie, aby przy następnej wizycie do tego parku udało mi się biwakować w jego bardziej dzikiej części, ale zatoka Blackstone Harbour też okazała się świetnym miejscem.


More photos from this trip/więcej zdjęć z tej wycieczki: https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715782478102 

Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.com/2020/08/the-massasauga-provincial-park.html

3 komentarze:

  1. Raz tylko widziałam sarenke z bliska i jelenia z jeszcze bliższego bliska :) Wyszedł nagle pojawił się znikąd. Takie spotkania ze zwierzętami są naprawdę super. Kocham dziką przyrodę

    Miłego wieczoru :)

    Kasinyswiat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jest jeleni/sarenek sporo. Kiedyś przez pół godziny przypatrywałem się stojącej na skraju drogi sarence, jak też jednego wieczoru strasznie wystraszyła mnie sarna z dwoma małymi sarenkami--bezszelestnie całe to towarzystwo przyszło na mój biwak i dopiero je spostrzegłem, gdy były parę metrów ode mnie. Niestety, ale sarenki bardzo często padają ofiarami wypadków samochodowych: jadąc do USA, na trasie ok 500 km naliczyłem ponad 10 zabitych saren, a w drodze powrotnej prawie 20. Dlatego staram się nie jeździć wieczorem-ale i w dzień wchodziły nagle na drogę.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń