Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Restoule Provincial Park" Ontario canoeing camping Powassan Canada nature "backcountry camping" interior "Stormy Lake" park kanu biwakowanie Kanada "pływanie na kanu" natura przyroda jeziora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą "Restoule Provincial Park" Ontario canoeing camping Powassan Canada nature "backcountry camping" interior "Stormy Lake" park kanu biwakowanie Kanada "pływanie na kanu" natura przyroda jeziora. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 sierpnia 2014

NA KANU W PARKU RESTOULE PROVINCIAL PARK W ONTARIO WE WRZEŚNIU 2013 ROKU



Pływanie na kanu po jeziorach w parku Restoule Provincial Park, Ontario
Gdy w 1999 roku zamierzałem się wybrać w jakieś nowe miejsce w Ontario, wraz z kolegą ‘odkryliśmy’ ten nie tak bardzo popularny park, położony na południe od jeziora Nipissing. Chociaż miejsca biwakowe nie zapewniają zbyt dużej prywatności, kompletnie nam to nie przeszkadzało: we wrześniu byliśmy jednymi z zaledwie kilku biwakowiczów w nie-elektrycznej sekcji parku i praktycznie byliśmy otoczeni dziesiątkami pustych miejsc—zdecydowana większość ludzi biwakowała w sekcji posiadającej dostęp do prądu i prawie wszyscy z nich posiadali przyczepy lub domki kempingowe. Nasza pierwsza wycieczka okazałą się pechowa: następnego dnia po przybyciu do parku temperatura drastycznie spadła, zaczęło padać, a rano widzieliśmy trawę pokrytą szronem. Kompletnie nieprzygotowani na taką ewentualność, po kilku nocach w parku spakowaliśmy się i wynajęliśmy na 10 dni domek letniskowy (cottage) w pobliskiej okolicy. Niemniej jednak park się nam podobał i powróciliśmy do niego następnego roku, jak też 11 lat później, w 2011 r.-za każdym razem we wrześniu, aby móc wypocząć z dala od ludzi i komarów oraz podziwiać spektakularne kolory jesienne. Zawsze zatrzymywaliśmy się na biwakach samochodowych, nie mając pojęcia, że w parku było też kilka miejsc biwakowych na jeziorach, do których można było się dostać jedynie drogą wodną. W 2011 r. zatrzymaliśmy się na parę godzin na jednym z nich i tak się ono mi podobało, że przyrzekłem sobie na nim biwakować w przyszłości.

Na biwaku pomiędzy dwoma jeziorami w parku Restoule Provincial Park
I tak oto dwa lata później postanowiłem wraz z Catherine (dla niej był to pierwszy wyjazd w te okolice) pojechać do tego parku. Prognoza pogody na następne 6 dni była optymistyczna: ciepło (przynajmniej w czasie dnia), sucho i słonecznie, toteż szybko spakowaliśmy się i 23 września 2013 r., po kilku godzinach jazdy, przybyliśmy do parku. Od razu po wjechaniu do parku powitało nas kilka dość oswojonych łani. Byliśmy jedynymi turystami zainteresowanymi w biwakowaniu na jeziorowych miejscach. Szybko wskoczyliśmy do kanu i po 15 minutach dotarliśmy do biwaku położonego pomiędzy dwoma jeziorami—był on naprawdę przepiękny. Mogliśmy z niego podziwiać zachody słońca (jak też odległe ok. 1 km miejsce parkingowe, na którym pozostawiliśmy samochód), opodal mieliśmy do dyspozycji ‘prywatną’ piaszczystą plażę oraz mniejsze jeziorko z licznymi bobrowymi żeremiami. Pomiędzy jeziorami znajdowała się spora tama bobrowa i podejrzewam, że w przeszłości to mniejsze jezioro stanowiło zatoczkę większego jeziora; po utworzeniu przez bobry tejże tamy, stało się oddzielnym jeziorem.

Ranne pary na jeziorze
Po rozbiciu namiotu rozpaliłem ognisko, co było świetnym pomysłem: od razu po zachodzie słońca temperatura się obniżyła i było zimno; siedzieliśmy jak najbliżej ogniska, jedząc przepyszne żeberka z grilla. O godzinie 23: 00 poszliśmy do namiotu, zakładając na siebie dodatkowe swetry i wełniane skarpety. W nocy temperatura spadła poniżej zera i rano trawa i mchy były pokryte szronem. Niemniej jednak w ciągu dnia było ciepło, słonecznie i bezdeszczowo i właściwie nie przejmowaliśmy się tymi nocnymi wahaniami temperatur: zabraliśmy ze sobą kilka ciepłych śpiworów i nigdy nie było nam w nocy w namiocie zimno. Co najważniejsze, w ogóle nie było komarów i to była największa zaleta biwakowania na jesieni!

Na tym jeziorze naliczyliśmy aż 7 bobrowych żeremi
Następnego dnia wstaliśmy o godzinie 7: 00 rano, założyliśmy na siebie ubrania zimowe, przenieśliśmy kanu kilkadziesiąt metrów i zwodowaliśmy go na mniejsze jezioro. Z powodu nocnego oziębienia nad taflą jeziora unosiły się gęste pary. Pływaliśmy na nim 2 godziny, zachwycając się otaczającym krajobrazem. Potem powoli wzeszło słońce i stawało się cieplej, ale nadal całe jezioro było spowite porannymi oparami. Naliczyliśmy nie mniej niż 7 bobrowych żeremi (ale nie spostrzegliśmy żadnych bobrów) i zrobiłem masę zdjęć i filmów. Przed godziną 10 rano byliśmy z powrotem na biwaku i poszliśmy do namiotu przespać się. Później po prostu wypoczywaliśmy, czytaliśmy książki i spacerowaliśmy po lesie. Gdy słuchałem wiadomości, okazało się, że w Kenii zakończył się kryzys zakładników.

Poranek na Stormy Lake
Następnego dnia z rana wybraliśmy się na przejażdżkę na kanu po jeziorze Stormy Lake. Również nad wodami jeziora unosiły się mgły, tak gęste, że zdawało się, iż przed nami pośrodku jeziora nastąpiła erupcja wulkanu! Popływaliśmy dookoła wysepek, na niektórych znajdowały się domki letniskowe, ale nie widzieliśmy dużo łodzi—spostrzegliśmy kilku wędkarzy, których hobby raczej było syzyfową pracą, bo jak mi mówiono, ryby po prostu nie brały.

Jezioro Stormy Lake
Po południu pojechaliśmy samochodem do miasteczka Restoule. Sklepik z lodami był zamknięty, ale sklep wielobranżowy (‘general store’) był otwarty i nawet posiadał małą sekcję z alkoholami (LCBO). Późnym południem pływaliśmy na rzece Restoule River, raz przenieśliśmy kanu kilka metrów i dostaliśmy się na jezioro Restoule Lake—dookoła nie było żywej duszy i delektowaliśmy się niezmąconą ciszą i pustką, jaka nas otaczała.

Zjawy...
Obok naszego miejsca znajdowała się wspaniała piaszczysta plaża—dopływaliśmy do niej na kanu (ok. 20 metrów) i mogliśmy się na niej opalać i pływać w jeziorze. Widzieliśmy kilka węży wodnych i nasze pluskanie się w wodzie musiało przyciągnąć ich uwagę, bo nagle zobaczyłem dość sporego węża płynącego może metr ode mnie. Gdy jednak przekonał się, że moja osoba nie będzie stanowiła dla niego pożywienia, szybko odpłynął. Również uwielbialiśmy pływać na kanu wieczorami i aby znaleźć w drodze powrotnej nasze miejsce—a wracaliśmy w kompletnych ciemnościach—zostawialiśmy na nim przymocowaną do drzewa migającą latarkę, której światło było widoczne z przynajmniej 2 km—to była nasza prywatna ‘latarnia morska’. Gdy płynęliśmy wieczorem po jeziorze, spostrzegliśmy grupę wędkarzy na jednym z miejsc biwakowych, jak też obejrzeliśmy kilka innych miejsc. Ogólnie okolica była przyjemna, a co najważniejsze, nie było na jeziorze dużo motorówek.

Na naszym biwaku
Dwudziestego ósmego września 2013 r. spakowaliśmy się, dopłynęliśmy do samochodu i pojechaliśmy do miasteczka Restoule, tym razem składając wizytę w sklepie z lodami. W środku sklepu na ścianach wisiało bardzo dużo fotografii i różnych informacji związanych z historią miasteczka Restoule, a właścicielka posiadała rozległą wiedzę na temat przeszłości tego miasta. Catherine zamówiła lody, ja frytki, i pojechaliśmy do lokalnego wysypiska śmieci w nadziei na zobaczenie niedźwiedzi, jednak tym razem żaden się nie pojawił. Dojechaliśmy do większego miasta Powassan, zrobiliśmy w nim zakupy i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Toronto.