Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wizyta niedźwiedzia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wizyta niedźwiedzia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 7 listopada 2022

GRUNDY LAKE PROVINCIAL PARK, ONTARIO: CZARNY NIEDŹWIADEK ZJADŁ MOJE ŚNIADANIE! 27-30 CZERWCA 2022 ROKU.

Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.com/2022/11/grundy-lake-provincial-park-ontario.html

Zawsze wydawało mi się, że ten napis mówił: "You are in BEER country"!


Niedźwiadek odwiedził stół na biwaku naszej sąsiadki

W końcu czerwca 2022 roku pojechałem z 2 kolegami na parę dni pod namiot do parku Grundy Lake Provincial Park, 330 km na północ od Toronto. W ciągu ostatnich 25 lat wielokrotnie nocowałem w tym parku, m. in. przed i po wyprawach na kanu na Rzece Francuskiej. Posiada on kilka jezior, setki miejsc kempingowych, a vis-a-vis wjazdu znajduje się sklep i wypożyczalnia kanu („Grundy Lake Supply Post”)—w lipcu 2010 roku w tym sklepie kupiliśmy nasze kanu! Nota bene, ów obiekt kilka lat temu przeniósł się o kilometr na wschód, bo przez miejsce, gdzie się kiedyś znajdował, niedługo przebiegać będzie nowa autostrada nr 400, która zastąpi istniejącą dwupasmową drogę nr 69. Zresztą już w pewnych miejscach ją zastąpiła, m. in. koło mojej ulubionej restauracji „The Hungry Bear” (Głodny Niedźwiadek), znajdującej się na północ od rzeki French River. Niestety w ten sposób dojazd do znajdujących się przydrożnych biznesów—restauracji, sklepów, moteli czy przystani—jest obecnie bardziej ograniczony i skomplikowany, trzeba skręcić w odpowiedni zjazd z autostrady i dojechać drugorzędną drogą do celu—gdy taki zjazd się przegapi, to następny może znajdować się kilka lub nawet i kilkanaście kilometrów dalej i pewnie sporo ludzi zrezygnuje z odwiedzenia przydrożnych atrakcji.

Niedźwiadek przeszedł przez nasze miejsce biwakowe, kilka metrów ode mnie, i udał się ponownie na sąsiadujący biwak

Ale wracając do parku—nasze miejsce nr 318 okazało się całkiem prywatne, tym bardziej, że dwa miejsca obok były wolne. Jednakże największą atrakcją okazała się wizyta czarnego niedźwiadka—o niedźwiedziach buszujących w parku nas już ostrzeżono w biurze parku. I rzeczywiście niepotrzebna było długo czekać—już pierwszego dnia niedźwiadek odwiedził miejsce biwakowe naprzeciw naszego, stanął na dwu łapach na ławie i rozejrzał się po stole, ale nic nie znalazł i szybko zniknął w lesie. Drugiego dnia, gdy siedzieliśmy na naszym miejscu pochłonięci rozmową, nagle mój kolega spokojnie powiedział, że za mną jest niedźwiadek—przeszedł on kilka metrów ode mnie i udał się ponownie na sąsiednie miejsce. Ale najbardziej pamiętne spotkanie miało miejsce następnego dnia.

Właśnie zacząłem się delektować aromatyczną kawą, gdy pojawił się niedźwiadek
 i obszedł mój namiot

Rzecz jasna, w nocy wszystko, co jadalne, jest zamknięte w samochodzie, niemniej jednak nie oznacza to, że jest w stu procentach zabezpieczone przed niedźwiedziami: kilka lat temu w parku Killbear Provincial Park, jeden niewinnie wyglądający misio nauczył się włamywać do samochodów, wypychając swoim zadkiem okna! W ten sposób obrobił 27 samochodów. Cóż, park musiał coś z nim zrobić... i obecnie można wypchanego niedźwiadka oglądać w parkowym muzeum...

Niedźwiadek chwycił zębami całą reklamówkę z jedzeniem i umknął do lasu

Rano wyciągnąłem z samochodu jedzenie na śniadanie i rozłożyłem go na stole, jak też zaparzyłem kawę. Dookoła panowała cisza—akurat moi koledzy pojechali kupić drzewo i lód, jak też nie było żadnych biwakowiczów na pobliskich miejscach. Usiadłem przy stole i gdy właśnie zacząłem się delektować aromatyczną kawą, pojawił się niedźwiadek. Najpierw obszedł mój namiot (na szczęście do niego nie wszedł-obawiam się, że NIE użyłby drzwi, które zresztą były zamknięte!), potem doszedł do stołu przy którym siedziałem i na którym znajdowało się moje śniadanie—i kompletnie nie zważając na moją obecność, zaczął je spożywać. Nic nie pomogło, że na niego krzyczałem, waliłem głośno kijem w stół i w karoserię samochodu i że w końcu kilka razy zatrąbiłem—niedźwiadek z zaciekawieniem zerknął na mnie i beztrosko kontynuował posiłek. Po minucie chwycił zębami całą reklamówkę z jedzeniem i umknął do lasu—na szczęście torbę upuścił—udało mi się ją szybko odzyskać i schować do samochodu. Po 10 sekundach pojawił się ponownie i znowu dobrał się do mojego śniadania (nie miałem go czasu schować). To było wprost surrealistyczne—praktycznie stałem od niedźwiadka 2 metry, krzyczałem na niego, waliłem czym się dało o stół, ba—praktycznie go trącałem długim kijem—a on nic sobie z tego nie robił. Miałem przy sobie sprej na niedźwiedzie, ale ani razu nie przejawił jakichkolwiek agresywnych zamiarów. Wreszcie chwycił duże opakowanie płatków śniadaniowych i odszedł parę metrów do lasu, gdzie przez kilka minut je konsumował, aż wreszcie oddalił się w kierunku innych miejsc biwakowych.

To było wprost surrealistyczne—praktycznie stałem od niedźwiadka 2 metry,
krzyczałem na niego, waliłem czym się dało o stół, ba—praktycznie go trącałem
 długim kijem—a on nic sobie z tego nie robił

Podczas gdy mi obecność tego stworzonka specjalnie nie przeszkadzała—był to typowy „campground bear”, niedźwiadek biwakowy, który po prostu nauczył się kraść jedzenie biwakującym w parku turystom i był kompletnie niegroźny dla ludzi—mój kolega nie czuł się zbyt komfortowo, szczególnie w nocy w namiocie. Ostatniego dnia pobytu obudziłem się o godzinie 10 rano i zdziwiłem się, że nie było ani jego namiotu, ani samochodu—musiał z rana odjechać do Toronto. Tym bardziej było to zagadkowe, bo zazwyczaj chodził spać bardzo późno (lub raczej wcześnie nad ranem) i budził się często po południu. Okazało się, że o szóstej rano usłyszał podejrzany hałas—gdy wyjrzał, ujrzał „naszego” niedźwiadka, buszującego na biwaku. Gdy tylko miś się oddalił, rekordowo szybko spakował namiot, wsiadł w samochód i pojechał do Toronto!

Udało mi się zrobić krótkie wideo, które pokazuje niedźwiadka na sąsiednim miejscu i na naszym miejscu.

Oczywiście, wizyt niedźwiedzi na miejscach biwakowych w Kanadzie miałem bardzo dużo—kiedyś biwakowaliśmy na dużej wyspie i 4 niedźwiadki myszkowały po naszym biwaku, a jeden z nich potrafił przez kilka godzin krążyć w pobliżu. Jednak dość łatwo można było go odstraszyć i tak długo, jak byliśmy na naszym miejscu, trzymał się z dala od naszych rzeczy, cierpliwie czekając, jak opuścimy to miejsce (i rzeczywiście, narobił trochę rozgardiaszu, ale to oddzielna historia). Dopiero w tym parku po raz pierwszy spotkałem się z tak aroganckim niedźwiadkiem, którego za nic nie można było odpędzić! Najprawdopodobniej park postara go się złapać w pułapkę i wywieść ponad 100 km na bardziej bezludne tereny. Zdarzało się jednak, że takie wyeksmitowane niedźwiadki potrafiły powrócić i po kilku wywózkach musiały być zastrzelone.

Niedźwiadek czuł się w parku jak u siebie w domu!


Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.com/2022/11/grundy-lake-provincial-park-ontario.html