Park Lake Saint Peter Provincial Park w Ontario, miejsce biwakowe nr 14. Wygląda nieźle, ale prywatności to za dużo nie miało! |
Park Lake Saint Peter Provincial Park w Ontario, miejsce biwakowe nr 14. Wygląda nieźle, ale prywatności to za dużo nie miało! |
Drzewo na ognisko |
Dwa lata temu, biwakując w pobliskim parku Silent Lake, odkryłem w Bancroft punk sprzedaży drzewa, który operował w „systemie honorowym” i nigdy nie widziałem jego właścicieli—po prostu naładowałem drzewo do samochodu i zostawiłem płatność w skrzynce. W tym roku drewna było pod dostatkiem, a gdy ładowałem je do samochodu, z pobliskiego domu wyszła kobieta – i oczywiście zaczęliśmy rozmawiać. Niedawno zmarł jej mąż i teraz ona prowadziła ten biznes. Zapytałem ją, czy ludzie kiedykolwiek zabierali drewno bez pozostawienia zapłaty – odpowiedziała, że nigdy, co wydało się dość zdumiewające: jak już wspomniałem na moim blogu o parku Silent Lake, jeśli prowadziłaby ona taki biznes w Toronto, i pieniądze, i drewno zniknęłyby w mgnieniu oka!
Szlak raczej nie-rowerowy, Hastings Heritage Trail, przy wjeździe do parku. Kiedyś tędy przebiegała linia kolejowa, ale to już stare czasy... |
Wzdłuż drogi nr 27, na miejscu dawnej trasy kolejowej, ciągnął się szlak Hasting Heritage Trail. Myślałem nawet o przywiezieniu roweru i przejechaniu się nim, ale na Internecie wiele osób twierdziło, że nawierzchnia szlaku była nieutwardzona lub pokryta żwirem, jak też bardzo wyboista i nierówna z powodu jeżdżących po niej licznych pojazdów terenowych (all-terrain vehicles) i motocykli crossowych. Rzeczywiście, mieli rację: prawdopodobnie do przejechania tego szlaku potrzebny byłby rower górski z bardzo grubymi oponami – a kiedy zobaczyłem na szlaku kilka pędzących pojazdów terenowych i motocyklistów, pozostawiających za sobą ogromne chmury kurzu, od razu wiedziałem, że zdecydowanie to NIE jest trasa rowerowa w moim stylu!
Słynny wodno-ziemny 'Aligator', potrafiący się przemieszczać po wodzie i po lądzie |
Tak dawniej mieszkali drwale |
Pewnego dnia pojechałem do Logging Museum (Muzeum Karczowania Lasów) w parku Algonquin, które od dawna pragnąłem odwiedzić. Karczowanie, przetwarzanie i następnie transpirowanie drewna było swego czasu jednym z najważniejszych zajęć w Ontario i zawsze podziwiałem ludzi, którzy pracowali w tym niezmiernie niebezpiecznym i ciężkim fachu. Główną część muzeum stanowił skansen i spędziłem w nim ponad 2 godziny, oglądając wszystkie obiekty. Mam nadzieję, w przyszłości będę w stanie napisać znacznie więcej na ten arcyciekawy temat.
Bystrzyny Egan Chutes |
W zeszłym roku (2021), podczas pobytu w parku Silent Lake, wybrałem się do parku Egan Chutes Provincial Park, którego malownicze wodospady i bystrzyny przyciągają wiele turystów. Niestety, mój samochodowy Garmin GPS zaprowadził mnie do kompletnie innej lokalizacji. Po manualnym wprowadzeniu właściwej lokacji do GPS dojechałem do niego, ale nie mogłem odnaleźć drogi prowadzącej do samego parku – krótko mówiąc, nie trafiłem do niego. Gdybym o rok wcześniej kupił smartfon, to oczywiście znalazłbym to miejsce!
Bystrzyny Egan Chutes |
W tym roku byłem lepiej przygotowany i wpisałem dokładne współrzędne do GPS w moim samochodzie. Trafiłem od razu—przy drodze wjazdowej znajdowała się bardzo mała i ledwie widoczna tabliczka z napisem „Egan Chutes Provincial Park”, ale była dostrzegalna tylko dla samochodów jadących ze wschodu – a nawet i wtedy bardzo łatwo było ją przegapić. Już będąc na szlaku, spotkałem dwie dziewczyny, które również miały problem ze znalezieniem parku, bo nie dostrzegły tabliczki! Krótki odcinek drogi prowadzącej do parkingu był dość wyboisty i posiadał wiele kolein i wyżłobień—z pewnością okazałby się nieprzejezdny dla samochodów o bardzo niskim prześwicie. Na końcu drogi było parę miejsc do parkowania samochodów.
Od razu zauważyłem w środku rzeki podpory starego, nieistniejącego już mostu, który prawdopodobnie był lata temu zastąpiony mostem na drodze numer 28. Szlak prowadzący do wodospadów/bystrzyn stanowił malowniczą ścieżkę ciągnącą się wzdłuż rzeki. Dopiero w pobliżu wodospadów stał się się wyboisty – a na końcu musiałem ostrożnie chodzić po skałach — co mogło być dość ryzykowne i niebezpieczne, jeśli byłyby mokre. Wodospady były malownicze i zrobiłem sporo zdjęć. W drodze powrotnej zauważyłem solidne drzewo, częściowo nadgryzione przez bobry – chyba nawet i te pracowite stworzonka w pewnym momencie się poddały, zdając sobie sprawę, że zadanie jest dla nich zbyt trudne!
Nawet pracowite bobry czasami zaniechają dalszej pracy |
W mieście Bancroft nadal stał budynek startego dworca kolejowego, przekształcony w urzędy miejskie. Na miejscu trasy kolejowej ciągnął się szlak Hasting Heritage Trail, o którym już wcześniej wspominałem, i zauważyłem na nim kilka pojazdów terenowych i motocyklistów.
Muzeum w Bancroft |
W pobliżu znajdowało się bardzo ciekawe muzeum, do którego oczywiście wstąpiłem. Dość długo rozmawiałem z pracownicą w muzeum — poprzednio pracowała jako pielęgniarka w Toronto, ale miała też dyplom z historii Kanady i studiów indiańskich — posiadała zatem dużą wiedzę na tematy związane z lokalną historią. Żałowałem, że nie mogę z nią dłużej porozmawiać! W muzeum było wiele naprawdę fascynujących eksponatów związanych z pionierami w okolicach miasta Bancroft i historią lokalnych Indian.
Jednym z eksponatów była prosta, ale efektywna pułapka na niedźwiedzie, wykonana ze starej beczki nabitej gwoździami. Pamiętam podobne urządzenie, prawdopodobnie z XVII lub XVIII wieku, w starym kościele w Polsce – ale nie służyło ono łapaniu w pułapkę niedźwiedzi, lecz złodziei, którzy próbowali ukraść pieniądze ze skarbonek kościelnych: gdy włożyli rękę do drewnianej puszki na datki, aby wyciągnąć z niej pieniądze, podczas jej wyjmowania wbite pod kątem gwoździe wbijały się w rękę.
Być może na dzisiejsze standardy takie urządzenia wydają się być okrutne, ale zawsze byłem przeciwny ocenianiu działań naszych przodków według obecnych standardów, co stało się ostatnio niezmiernie modne. I biorąc pod uwagę obecne wyjątkowo łagodne lub nawet nieistniejące kary za drobne przestępstwa, wiele osób prawdopodobnie byłoby całkiem zadowolonych z powrotu takiego przestarzałego urządzenia antykradzieżowego!
Opuściwszy Bancroft, udałem się do domu, jadąc po różnych pomniejszych i bocznych drogach. Spodziewałem się, że zatrzymam się w kilku miastach i zwiedzę inne ciekawe miejsca. Niestety, wkrótce zaczął padać rzęsisty deszcz i zatrzymałem się dopiero na pierwszy postój w mieście Barrie, gdzie nawet po przebiegnięciu kilku metrów od samochodu do sklepu wystarczyło, że zmokłem! O dziwo, niebo nad Toronto było błękitne i od tygodni nie nie spadła tam ani jedna kropla deszczu!!!
Słynny artysta-malarz kanadyjski Tom Thomson uwiecznił karczowanie i spławy drzewa na kilku swoich przepięknych obrazach. Obecnie są one warte miliony dolarów! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz