More photos from this trip/więcej zdjęć z tej wycieczki: https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715782478102
Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.com/2020/08/the-massasauga-provincial-park.html
Park Massasauga znajduje się zaledwie 2 godziny od
Toronto i stanowi świetną okolicę do biwakowania i pływania na kanu,
niezależnie od posiadanych umiejętności w tym zakresie. Zwykle lubię biwakować
na bardziej odległych miejscach, wymagających kilku godzin wiosłowania, ale nie
każdy jest gotowy tak długo wiosłować. Dlatego w tym roku zarezerwowałem
miejsce na zatoce Blackstone Harbour, blisko parkingu—na tym miejscu
wielokrotnie biwakowałem w ostatnich 10 lat.
Widok z naszego miejsca nr 508 na zatoczkę i wyspę |
Z powodu wysokiego poziomu wody, niektóre miejsca biwakowe zostały częściowo zalane i praktycznie nie można było ich używać. Chociaż wiedziałem, że moje miejsce nie będzie miało tego problemu, to jednak spora część skał na brzegu była pod wodą. Niedaleko znajdowały się dwa żeremia bobrowe—trzy lata temu przylegały do lądu, a obecnie przypominały małe ‘wysepki’. Również wiele drzew, od kilku lat rosnących w wodzie, zupełnie umarło.
W połowie czerwca 2020 roku nie spodziewałem się już czarnych muszek, ale niestety myliłem się: z powodu deszczowej pogody nadal były aktywne i pomimo używania spreju na komary, podczas mojego 12-dniowego pobytu naliczyłem 20 bardzo paskudnych ugryzień. Co ciekawe, nie było specjalnie problemów z komarami, pewnie przegonił je wiatr. Gdy jednak spacerowałem po lesie, zbierając drzewo na opał, momentalnie atakowały mnie chmary komarów.
Na tym miejscu wielokrotnie biwakowałem w ciągu ostatnich 10 lat. To 'zdjęcie w zdjęciu' pokazuje to samo miejsce 3 lata temu, w 2016 roku. Od tego czasu ubyło jedno drzewo. |
Łodzie motorowe stanowią integralny element parku i już zdołałem się przyzwyczaić do ich obecności. Jednak dość dokuczliwe były niezmiernie głośnie skutery wodne—moim zdaniem, powinny być zakazane w parkach i na niektórych jeziorach. Również często słyszeliśmy odgłosy lądujących i startujących na wodzie samolotów dochodzące z niedalekiej zatoki Woods Bay—jeden z nich nawet wylądował na zatoce Blackstone Harbour i przy starcie narobił ogromnego jazgotu. Strażnik parku powiedział, że na tej zatoce samoloty nie mają prawa lądować.
Niegroźny wąż zamieszkiwał na naszym miejscu biwakowym |
Pogoda było bardzo dobra—raz czy dwa padało, nie było zbyt gorąco i z przyjemnością pływaliśmy na kanu lub po prostu spędzaliśmy czas siedząc na naszym miejscu i czytając książki, delektowaliśmy się otaczającą nas przyrodą.
Żółwie upatrzyły sobie miejsce na parkingu do znoszenia jajek |
Czapla modra (Blue Heron) |
Wędkowanie na zatoce Blackstone Harbour okazało się bardzo kiepskie. Przez kilka dni obserwowałem rybę ‘bass’ (coś w rodzaju polskiego okonia), pływającą przy brzegu i po wielu zmaganiach wreszcie ją złapałem—była pyszna! Nasza druga—i ostatnia ryba—to był mały szczupak. Często obserwowaliśmy wędkarzy, pływających na motorówkach niedaleko naszego miejsca i zawzięcie zarzucających wędki, ale nigdy nie spostrzegliśmy, aby cokolwiek wyciągali z wody. Spędziliśmy też kilka godzin wędkując na zatoce Woods Bay, ale i tam nie mieliśmy szczęścia. Przynajmniej nie musieliśmy się martwić, że naruszymy przepisy wędkarskie, łowiąc powyżej dziennego limitu...
Podczas mojej poprzedniej wizyty w parku, w 2016
roku, widzieliśmy kilka niedźwiadków buszujących po naszych miejscach
biwakowych. Tym razem jedyny niedźwiadek, jakiego dostrzegliśmy, przebiegał
przez drogę Healy Road—był dość mały, płochliwy i szybko zniknął w lesie—a
poruszał się tak śmiesznie i niezręcznie, że oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Wąż wodny |
Jednakże mieliśmy okazję zobaczyć wiele innych zwierząt na naszym miejscu biwakowym. Codziennie widzieliśmy wiele węży wodnych, niektóre bardzo duże, albo pływające w wodzie (jeden z nich nawet z ciekawości podpłynął do mnie, gdy kąpałem się w jeziorze), lub też wygrzewające się na skałach. Dwa węże ‘garten snakes’ (zaskrońce) rezydowały w dziupli drzewa rosnącego koło niedźwiedzio-odpornego pojemnika na przechowywanie jedzenia.
Niezmiernie głośna żabka nadrzewna! |
Udało mi się też zobaczyć jaszczurkę (‘five-lined skink’). Kilka sporej wielkości żółwi (‘snapping turtle’) czasem pływało blisko brzegu w poszukiwaniu jedzenia. Co noc mieliśmy okazję wysłuchiwać unikalnych serenad w wykonaniu nurów (‘loon’), jeden z nich zamieszkiwał blisko nas i był stałym bywalcem zatoki. Inny niezmiernie dystynktywny odgłos pochodził od puszczyków huczków (‘barred owl’). Często znajdowały się dosłownie kilka metrów od nas, na gałęziach drzew, ale było niemożliwe je spostrzec czy też usłyszeć, jako że bezszelestnie fruwały z jednej gałęzi na drugą. Kruki czy też wrony często nas budziły z rana, o wiele za wcześnie, niż to planowaliśmy. Dwukrotnie przyleciały kolibry (‘hummingbirds’), ale nie znalazłszy żadnych kwiatów, których to nektar stanowi ich pokarm, szybko odleciały. Przez kilka dni składały nam wizyty mewy, licząc na otrzymanie jakiegoś kąska, ale gdy zorientowały się, iż nic od nas nie dostaną, przestały przylatywać.
Jednego dnia stałem na biwaku pod drzewem, gdy
nagle usłyszałem stukanie. Sądziłem, że może Krzysztof rąbie drzewo. Za chwilę
ponownie usłyszałem stukanie—jak też z drzewa zaczęły na mnie spadać kawałki
kory i drzazgi. Spojrzałem w górę—metr ode mnie na drzewie siedział przepiękny dzięcioł
smugoszyi (‘pileated woodpecker’), z zapałem opukujący drzewo! Kilka dni
później widziałem go ponownie w tym samym miejscu. Również pojawił się jego
mniejszy kuzyn, dzięcioł krasnogłowy (‘red headed woodpecker’). Jednakże
najbardziej lubiłem przyglądać się czaplom modrym (‘blue heron’), które
majestatycznie fruwały nad powierzchnią wody i pełne gracji, lądowały na skałach.
Dwa razy rodzina gąsek, wraz z małymi gąsiątkami, odwiedziła nasze miejsce,
trochę się pokręciła koła namiotów i wszystkie z powrotem podążyły do wody.
Często też pojawiały się kaczki i kaczątka, pływając vis-a-vis biwaku.
Gdy siedziałem pochłonięty czytaniem
książki, nagle spostrzegłem przepiękną sarenkę, stojącą zaledwie kilka metrów
ode mnie, intensywnie się we mnie wpatrującą—po paru sekundach uciekła do lasu!
Również muszę parę słów powiedzieć o różnych owadach. W nocy pojawiały się
jętki (‘mayflies’), które pewnie osiągnęły ostatnie stadium swojego krótkiego
żywota i grunt dookoła ogniska był nimi pokryty, przypominając ‘żywy dywan’.
Bardzo dużo ważek latało dookoła nas, polując na komary. Również widzieliśmy
nimfy ważek, wolno poruszające się na drzewach i skałach—rankiem pozostały po
nich jedynie porzucone zewnętrzne szkielety (‘exuvia”), z których zapewne
niedawno wyłoniły się ważki. Co noc chrabąszcze majowe (‘cockchafer’) fruwały
nad naszymi głowami, wabione światłem latarek. I oczywiście wszędzie było dużo
mrówek—niektóre małe, inne większe, jedne mieszkające na drzewach, inne w
ziemi—jak też ciągle pojawiały się mrówki-królowe, posiadające skrzydełka.
Zawsze lubiłem siedzieć koło tego charakterystycznego drzewka-a to mniejsze zdjęcie, przedstawiające Catherine i mnie, było zrobione 3 lata temu, w 2016 roku |
Kilkakrotnie popłynęliśmy na kanu do parkingu w Pete’s Place i następnie samochodem udaliśmy się do miasta MacTier lub Parry Sound, aby zrobić zakupy. W Parry Sound tradycyjnie poszliśmy do supermarketu No Frills, zrobiliśmy zakupy i potem pojechaliśmy do opuszczonej przystani pod wiaduktem kolejowym, gdzie spożyliśmy lunch. Po posiłku wpadliśmy do sklepu z używanymi książkami, „Bearly Used Books”. Po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć jego nową lokację na główniej ulicy—w tym samy budynku posłowie Partii Konserwatywnej do Parlamentu Federalnego (w Ottawie) oraz Prowincjonalnego (w Toronto) mieli swoje biura. Księgarnia było ogromna, lecz momentalnie znalazłem sekcję z najbardziej interesującymi mnie książkami i czułem się ‘jak w domu’! Książek było dziesiątki tysięcy, obsługa jak zwykle niezmiernie miła i uprzejma. Chociaż nie byłem w stanie spędzić w tym sklepie zbyt wiele czasu, udało mi się kupić 3 świetne książki.
I jeszcze przed wyjazdem wspólne pamiątkowe zdjęcie |
Po drugiej stronie ulicy znajdowało się studio artystyczne Jessica Vergeer Studio. Ponad rok temu na Internecie oglądałem prace Jessica Vergeer, bardzo mi się podobały, i wreszcie mogłem osobiście tam się udać, a nawet krótką z artystką porozmawiać. Rzeczywiście, malowane przez nią obrazy, przedstawiające głównie pobliskie pejzaże i krajobrazy, były bardzo oryginalne i niezmiernie mi się podobały—szczególnie, że przez wiele lat pływałem na kanu po zatoce Georgian Bay i mogłem te przepiękne zakątki ujrzeć na własne oczy. Kupiłem kilka pocztówek z jej malunkami, jak też kartki pocztowe przedstawiające, w specyficznym klasycznym stylu z poprzedniej epoki, miasto Parry Sound, wyspę Wreck Island, park Killbear Provincial Park oraz latarnie morskie w Snug Harbour i Red Rock. Jako że wszystkie te miejsca odwiedziłem na kanu, a na niektórych nawet biwakowałem, te malowidła przywołały wiele wspaniałych wspomnień.
Była to niezwykle udana wycieczka. Życzyłbym sobie, aby przy następnej wizycie do tego parku udało mi się biwakować w jego bardziej dzikiej części, ale zatoka Blackstone Harbour też okazała się świetnym miejscem.
More photos from this trip/więcej zdjęć z tej wycieczki: https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715782478102
Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.com/2020/08/the-massasauga-provincial-park.html