This blog in English/po angielsku: http://ontario-nature.blogspot.ca/2014/07/the-massasauga-park-ontario-august-2013.html
Nasza trasa w/g GPS w parku Massasauga |
Początkowo
zamierzaliśmy udać się do parku Massasauga w czasie Święta Kanady (Canada Day), przypadającego 1 lipca 2013
r. i zatrzymać się na miejscu biwakowym koło przesmyku. W marcu 2013 r. system
rezerwacji w parkach ontaryjskich pokazywał, że miejsce to było wolne, lecz gdy
następnego dnia zdecydowaliśmy się go zarezerwować, okazało się, że już zostało
zajęte! Ponieważ było ono dostępne w czasie następnego długiego weekendu w
sierpniu, tak więc szybko dokonaliśmy rezerwacji na ten późniejszy termin, a w Święto
Kanady udało się nam ‘zdobyć’ miejsce biwakowe w parku Killarney. Jednakże
historia na tym się nie skończyła: ponad miesiąc później, gdy rozmawiałem w
biurze z moim klientami, okazało się, że również lubią spędzać weekendy
biwakując i też wybierają się na biwak w Święto Kanady.
– Do którego parku zamierzacie jechać ? – zapytałem się.
– Do Massasauga – odpowiedzieli. – Już zarezerwowaliśmy miejsce biwakowe.
– Które?
– To koło przesmyku – odpowiedzieli, ku mojemu szczeremu zaskoczeniu!
Pete's Place, zawsze z wyruszamy z tego miejsca |
I tak oto 1
sierpnia 2013 r. (w 69 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego) przybyliśmy po
raz szósty do parku Massasauga. Na przystani spotkaliśmy młodego faceta, z
pochodzenia Serba czy też Chorwata, który ciągnął po ziemi mały kajak do rampy
dla łodzi. Miał biwakować na jednym z miejsc znajdujących się na brzegach
Cieśniny Kapitana Allana (Captain’s Allan
Strait). Jakiś czas płynęliśmy koło siebie po zatoce Blackstone Harbour; po
20 minutach dotarliśmy do naszego miejsca i pożegnaliśmy się z nim.
Na tym miejscu biwakowaliśmy
wraz z kilkoma znajomymi w lipcu 2011 r., jak też w 2010 r. część naszej grupy
też zajęła to miejsce. Znajduje się ono na brzegach krótkiego kanału
prowadzącego do zatoki Woods Bay (oraz do zatoki Georgian Bay), toteż
przepływało przez niego sporo łodzi motorowych. Jednakże to nam nie przeszkadzało
— pomiędzy naszym biwakiem i przesmykiem znajdowała się skała, która go
świetnie zasłaniała i łódek w ogóle nie widzieliśmy — a gdy zachodziło słońce,
z przyjemnością siadaliśmy na skale i obserwowaliśmy przepływające motorówki i
zachodzące słońce. Również niedaleko była mała, prywatna wysepka, do której
czasem płynęliśmy i odpoczywaliśmy na jej skałach.
Wieczorna przejażdżka na kanu po zatoce Woods Bay |
Następnego dnia
dołączyli do nas Lynn i Wayne i rozbili swój nowy namiot oraz plandekę przeciwdeszczową.
Koło zachodu słońca wsiedliśmy do kanu i popływaliśmy po zatoce Woods Bay,
dookoła wysepek Georgina Island i Fritz Island. Pogoda była idealna i
rozkoszowaliśmy się zachodzącym słońcem. Po powrocie rozpaliliśmy ognisko.
Ponieważ
Catherine zostawiła swój kapelusz w samochodzie, po śniadaniu popłynęliśmy do
samochodu (ok. 15 minut), a potem, zmagając się z dość silnym wiatrem, udaliśmy
się do opuszczonej Calhoun Lodge (Domek Letniskowy/Dacza Calhoun’a). Podczas
gdy Catherine, Lynn i Wayne poszli na dość długi spacer po szlaku ‘Baker Trail’,
ja postanowiłem zostać i zwiedzić istniejące domostwa oraz przyległe budynki.
Chociaż byłem
tutaj kilka lat temu (z tym samym towarzystwem, co obecnie), tym razem inaczej patrzyłem
na te puste budynki: kilka miesięcy temu skontaktował się ze mną Dave Nadzam z
Ohio, który natrafił na moje zdjęcia Calhoun Lodge i wymieniliśmy kilka emailów.
Jak się okazało, w latach siedemdziesiątych XX w. Dave, jako mały chłopak,
często odwiedzał Calhoun Lodge, jako że jej ówczesny właściciel, Joseph Calhoun,
był jego sąsiadem w Cleveland, Ohio i często zapraszał całą jego rodzinę do
swojej posiadłości. Dave wysłał mi emailem kilka fotografii zrobionych podczas
jego pobytu w Calhoun Lodge oraz podzielił się kilkoma bardzo ciekawymi historiami
na temat Calhoun Lodge oraz jej właściciela ‘Sędziego’ Calhoun i jego rodziny.
Koło Calhoun Lodge |
Ja natomiast posłałem mu wydawaną corocznie przez park broszurę informacyjną
oraz publikację na temat Calhoun Lodge. Obiecałem też zrobić zdjęcia i wideo,
co właśnie czyniłem.
Początkowo miałem
zamiar opublikować jego opowieści i zdjęcia na moim blogu, ale Dave niebawem
założył własny blog, poświęcony Calhoun Lodge („The Calhoun Lodge: Willebejobe”), na którym można znaleźć wiele
zdjęć i fascynujących opowieści dotyczących Calhoun Lodge i jej mieszkańców—naprawdę
warto na niego zajrzeć: https://dhnadzam.wordpress.com/. Z dużym zainteresowaniem czytałem o właścicielu tej
posesji i jego rodzinie (jedna z sióstr Joseph’a Calhoun była aktorką i wystąpiła
w prawie 50 niemych filmach), jak też z przyjemnością czytałem opowiadania
Dave’a oraz historię związaną z rodziną Taylor, która odkupiła tenże ośrodek od
Jo Calhoun’a. Dave również zeskanował broszurę opublikowaną przez Ontario Parks pt. „Domek Letniskowy
Calhoun i Farma Baker’a”: https://dhnadzam.files.wordpress.com/2013/08/calhoun-lodge-and-baker-homestead1.pdf.
Szopa do trzymania sprzętu i narzędzi |
Większość budynków
nadal stoi w średnio przeciętnym stanie. Jeden z nich, który dawniej służył
jako szopa do trzymania sprzętu i różnych narzędzi, wiąże się z ponurą
historią. Dwudziestego czwartego maja 1968 r. Jerome Cassanette, gospodarz
budynków, założył swoje najlepsze ubranie, zabrał butelkę wybornej szkockiej
whisky należącej do Sędziego i udał się do szopy, zamknął drzwi, uruchomił
traktor i tak długo leżał na warsztacie, aż zmarł z powodu otrucia się
spalinami. Sędzia Calhoun, który następnego dnia przybył z Ohio, znalazł jego
ciało. Podobno duch Jerome do dnia dzisiejszego nawiedza istniejące zabudowania.
Gdy zostałem sam, robiąc zdjęcia i wałęsając się po otwartych budynkach, nie
zauważyłem żadnych duchów, jednakże muszę przyznać, że bardziej uważałem, aby na
nastąpić na grzechotnika Eastern
Massasauga Rattlesnake, jedynego jadowitego węża w Ontario (od którego park
wziął nazwę), lub też nie spotkać się nagle oko w oko z czarnym niedźwiadkiem.
W środku Calhoun Lodge |
Czasami, gdy patrzymy
na porzucone, opuszczone i walące się domy, zastanawiamy się, jak toczyło się
życie ich dawnych mieszkańców i jak się potoczyły ich dalsze losy. W przypadku Calhoun
Lodge wystarczy wejść na blog Dave’a i po niedługim czasie te istniejące
budynki i ich ówcześni mieszkańcy ‘ożyją’ dzięki zamieszczonym na nim
opowieściom i zdjęciom!
Mapa okolic parku w Moon River Marina |
W niedzielę, 4
sierpnia 2013 r., popłynęliśmy do wodospadu (vis-a-vis Pete’s Place) i następnie podwieźliśmy Lynn & Wayne do
parkingu, na którym zaparkowali samochód; pożegnawszy się z nimi, pojechaliśmy
do miasteczka MacTier — z naszym kanu na dachu. Owszem, zamierzaliśmy popływać
na jeziorze Lake Joseph, ale później po prostu się nam nie chciało zdejmować
kanu i spędziliśmy kilka godzin w miasteczku.
Wyspa Wreck Island, na której biwakowaliśmy przez kilka dni |
We wtorek, 6
sierpnia 2013 r. spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w drugą część naszej wyprawy,
na wyspę Wreck Island (wyspa wraków). Pogoda była znakomita i chociaż musieliśmy
wiosłować na dość otwartych wodach, nie mieliśmy żadnych problemów z wiatrem
czy falami. Niestety, lecz niektóre łodzie motorowe kompletnie nie zważały na
naszą obecność i musieliśmy bardzo uważać na powstałe po ich przepłynięciu
spore fale. W pewnym momencie trzy potężne motorówki śmignęły jakieś 100 metrów
przed naszym kanu i po kilkudziesięciu minutach już ich nie było widać — ale wysokie
i masywne fale, jakie po sobie zostawiły, częściowo zalały kanu — jeżeli
odpowiednio nie ustawilibyśmy kanu do fal, prawdopodobnie wywrócilibyśmy się.
Wyspę Wreck
Island odwiedziliśmy już dwukrotnie: w 2008 r., podczas naszej pierwszej
wycieczki na kanu do parku Massasauga i następnie w 2009 r., gdy biwakowaliśmy
przez kilka dni na jedynym znajdującym się na niej miejscu biwakowym. Pobyt
wspominaliśmy bardzo dobrze i dlatego 4 lata później postanowiliśmy udać się
tam ponownie!
Miejsce
znajdowało się na małej zatoczce, w środku której była mała, skalista wysepka. Ponieważ
poziom wody był niższy niż 4 lata temu, tym razem nasza ‘prywatna’ wysepka
stała się półwyspem. Doskonale pamiętaliśmy wszechobecne węże wodne, zamieszkujące
wysepkę w 2009 r. — albo pływały dookoła niej, albo też ukrywały się w licznych
zakamarkach i szczelinach skalnych, z których mogliśmy widzieć tylko ich
wystające głowy. I tym razem było ich sporo — jeden z nich, długi i gruby, zamieszkiwał
pod płaską skałą i często koło niej wygrzewał się na słońcu. Inne wylegiwały
się na skałach, wychodziły ze szczelin skalnych lub pływały w wodzie. Nieraz
wystarczyło przez parę minut coś robić nad wodą i już się pojawiały, zwabione
hałasem i wibracjami.
Podczas gdy
Catherine spędziła parę godzin ozdabiając kanu indiańskimi malunkami, ja
łowiłem ryby, ale nie miałem szczęścia. Tym razem na wyspie nie zauważyliśmy
żadnych innych zwierząt — nawet brak nam było małego, czarnego i nieśmiałego
niedźwiadka, który w 2009 r. zamieszkiwał wysepkę i od czasu do czasu pojawiał
się niedaleko biwaku, ciekawie się nam przyglądając.
Ósmego sierpnia
2013 r. popłynęliśmy do słynnej restauracji rybnej Henry’s Restaurant na wyspie
Fryingpan Island. Ponieważ nasza podróż wymagała przeprawienia się przez
otwarte wody często niebezpiecznej zatoki Georgian Bay, przedtem upewniłem się,
że prognoza pogody nie przewidywała żadnych niespodziewanych zmian i cały czas
obserwowaliśmy niebo i chmury. Po drodze zauważyliśmy motorówkę O.P.P. (Ontario Provincial Police, Ontaryjska
Policja Prowincjonalna), policjanci sprawdzali, czy wodniacy posiadają wymagany
sprzęt bezpieczeństwa. Samotny kajakarz, który pewnie zapomniał zabrać ze sobą
kamizelki ratunkowej, po krótkiej rozmowie z policjantami zaczął wiosłować z
powrotem. Gdy przybyliśmy do restauracji, dookoła było zacumowanych kilkanaście
potężnych, imponujących łodzi, jachtów i motorówek (oraz wodnosamolot/hydroplan),
jednak nie widzieliśmy żadnych innych kanu — byliśmy jedyni, którzy przybyli na
wyspę w taki sposób!
Jako jedyni przybyliśmy na wyspę kanu! |
Zamówiliśmy tylko frytki i zamieniliśmy parę zdań z
właścicielem restauracji, którego pamiętałem jeszcze z poprzedniej wizyty w
2009 r. Owszem, restauracja Henry’s ma dobre frytki i ryby, jednak nie
uważaliśmy, aby ich jakość była współmierna do ich wysokiej ceny. Po niecałej
godzinie wsiedliśmy do kanu i popłynęliśmy do małego sklepiku na tejże wyspie.
Catherine zafundowała sobie lody, ja kilka puszek zimnego piwa — i powoli
zaczęliśmy wiosłować w kierunku naszej wyspy. W drodze powrotnej prawie-że
zderzyła się z nami bardzo szybko płynąca łódka motorowa — jej sternik spostrzegł
nas w ostatnim momencie — był bardzo zmieszany i zdenerwowany zaistniałą
sytuacją, ale na szczęście nic się nie stało.
Nasza trasa na wyspę Fryingpan Island i z powrotem na wyspę Wreck Island |
Zamiast udać się
bezpośrednio do naszego miejsca biwakowego na południowym brzegu wyspy Wreck
Island, skierowałem się ku wejściu do przejścia znajdującego się pomiędzy
wyspami Wreck Island i Bradden Island i zacząłem wiosłować we wszystkie strony,
manewrując koło kilku małych skalnych wysepek, non-stop dookoła się rozglądając.
Catherine nie miała pojęcia, o co mi chodzi i czego szukam, była dość
zaskoczona moim niezwykłym zachowaniem, ale kompletnie nie zważałem na jej
pytania i nieprzerwanie wiosłowałem tam i z powrotem.
– Czy pamiętasz historię związaną ze statkiem
Waubuno?” – spytałem się.
Zważywszy ogromną
ilość historii, jakie jej opowiadałem, nie mogła sobie akurat tej przypomnieć.
– W mieście Parry Sound, w parku Waubuno Park,
znajduje się stara kotwica oraz historyczna tablica pamiątkowa. Najlepiej
będzie, jeżeli ci przeczytam, co jest na niej napisane – rzekłem. Wyciągnąłem kartkę papieru i zacząłem
głośno czytać.
– Owa kotwica, wydobyta w 1959 r., należała do parowca
„Waubuno”, drewnianego bocznokołowca o wyporności 180 ton, zbudowanego w Port
Robinson w 1865 roku. Statek przewoził towary i pasażerów na prosperujących
trasach żeglugowych na jeziorze Huron w XIX wieku. Będący pod dowództwem
kapitana J. Burkett, statek opuścił miasto Collingwood w dniu 22 listopada 1879
r. w drodze do miasta Parry Sound. Tego dnia Waubuno natrafił na potężną
wichurę i zatonął na zatoce Georgian Bay około 32 kilometry od tego miejsca.
Wszyscy pasażerowie i załoga zginęli i chociaż później odkryto jego wrak, nigdy
nie znaleziono ciał 24 ofiar, jak też nigdy nie ustalono, co dokładnie
spowodowało katastrofę.
– Ale to straszna wydarzenie! – powiedziała Catherine.
Wskazałem na
wystający z wody kawałek zbutwiałego drzewa.
– I właśnie spoglądamy na to, co pozostało z kadłuba
statku parowca Waubuno!
Oboje długo
patrzyliśmy się na widoczny pod wodą podgniły obiekt, który 134 lata temu był
częścią tego znanego statku.
Następnie
minęliśmy nasz biwak i powiosłowaliśmy do miejsca, gdzie zaczynał się szlak
pieszy po wyspie Wreck Island. Przy doku była zacumowana sporej wielkości łódź
motorowa, której troje pasażerów siedziało na brzegu przy mały ognisku.
Porozmawialiśmy z nimi przez kilkanaście minut — narzekali na bardzo wysokie
ceny benzyny i wysokie zużycie paliwa przez łódź — nawet krótka przejażdżka
kosztowała kilkadziesiąt dolarów. Również musieli się budzić w ciągu nocy,
szczególnie, gdy było wietrznie, i sprawdzać, czy łódź jest dobrze przywiązana
i czy aby wiatr nie zepchnął jej na skały. Słuchając takich historii — a są one
dość powszechne — tym bardziej docenialiśmy nasze proste kanu!
Szlak na wyspie Wreck
Island jest dość krótki, ale niezmiernie spektakularny z powodu niezwykłych
formacji skalnych! Po prostu pożerałem wzrokiem te fascynujące widoki, kształty
i kolory skał i co chwila robiłem zdęcia — prawie czułem, jak przegrzewa mi się
aparat fotograficzny! Nie jestem geologiem, ale chciałbym zacytować kilka
fragmentów z wydanej przez park broszury pt. „Wreck Island Trail”.
Wreck Island
Geolodzy uważają, że w tej okolicy nastąpiło
międzykontynentalne zderzenie około 1.1 miliarda lat temu. Powstały góry, a
następnie nastąpiły miliony lat erozji. Około 450 milionów lat temu morze
zalało tą okolicę, pozostawiając pokłady wapienia, jednakże żadne z tych
grubych pokładów nie przetrwały kolejnej erozji na wyspie Wreck Island.
Fantastyczne formacje skalne na wyspie Wreck Island |
Zlodowacenie również przyczyniło się do
wyrzeźbienia krajobrazu parku i finalnie usunęło resztki śladów miękkiego
wapienia. Ostatnie połacie lodu pokrywały obszary Wreck Island około 60,000 lat
temu, jednakże wydarzenie mające miejsce 14,000 lat temu, daleko na północy,
koło Zatoki Hudsona, pozostawiło trwały ślad na wyspie: nastąpiło katastrofalne
uwolnienie wody z topiących się lodowców, przy okazji uwalniając ogromne ilości
wody pomieszanej z gruzem, które nie miały dokąd popłynąć. Gdy zwały tej wody
popłynęły na południe, lód nadal pokrywał tą część zatoki Georgian Bay,
włącznie z Wreck Island. Rozpędzona woda z ogromną szybkością płynęła pod
lodem, pod ogromnym ciśnieniem. Była ona w stanie wypchnąć podstawę lodowca i
poruszać się po powierzchni. Pędzące strugi wody, pomieszanej z ostrym żwirem,
kamieniami i głazami, zaatakowały powierzchnie skalne Wreck Island niczym
olbrzymia piaskarka ciśnieniowa, powodując do dzisiaj widoczną erozję.
Percussion Boulder |
Między
innymi w tych strugach wody znajdowały się duże, czarne kamieniem, które
odbijały się pod lodem, mocno uderzając o powierzchnię skalną. Te kamienie
nazywają się „percussion boulders” i można je do tej pory zobaczyć na Wreck
Island — różnią się one znacznie od podłoża skalnego w tej okolicy Geologowie
przypuszczają, że ten cały proces tego niezmiernie szybkiego płynięcia wody był
bardzo krótki i trwał od kilku godzin do kilku dni.
To był naprawdę
uroczy wieczór, skały były skąpane w zachodzącym słońcu i zrobiłem ponad 100
zdjęć, lecz żadna fotografia nie jest w stanie oddać niewypowiedzianego piękna
tej okolicy.
Zaczęło się ściemniać
i powoli powróciliśmy do kanu. Było gorąco i dokuczało mi strasznie pragnienie,
toteż wypiłem kilka puszek piwa — rzadko kiedy było tak pyszne i orzeźwiające!
Przez jakiś czas pływaliśmy po spokojnych wodach koło wyspy Wreck Island i w
zupełnej już ciemności dotarliśmy do naszego miejsca biwakowego.
Na wyspie Wreck Island-Percussion Boulder |
Następnego dnia
popłynęliśmy z powrotem do Pete’s Place, zatrzymując się po drodze w cieśninie
Kapitana Allan’a, gdzie spróbowaliśmy zjeść owoce rosnącej w wodzie Pontendri (Pickerel Weed), przyjrzeliśmy się
licznym roślinom Strzałkom (Arrowhead)
i bezskutecznie szukaliśmy Dzikiego Ryżu (Wild
Rice). W pewnym momencie pojawiła się grupa ‘motocyklistów’ na skuterach
wodnych i nie zwalniając, wyminęła nas. Ponieważ było jeszcze wcześnie,
zatrzymaliśmy się w przystani Moon River Marina, gdzie kupiliśmy lody i zimne
piwo, a potem siedząc w drewnianych fotelach, obserwowaliśmy piątkowy ruch w
przystani — wiele ludzi ładowało łodzie i udawało się do położonych na wyspach domków
letniskowych. Po 30 minutach dotarliśmy do Pete’s Place, zapakowaliśmy
samochód, włożyliśmy kanu na dach — i gdy byliśmy gotowi do jazdy, zaczęła się
dość duża burza.
Co mogę więcej
dodać… jeszcze jedna niezmiernie fascynująca wycieczka!
This blog in English/po angielsku: http://ontario-nature.blogspot.ca/2014/07/the-massasauga-park-ontario-august-2013.html
SWIETNY blog!!! Ale te grzechotniki!!! Jak na nie uwazac?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie bylismy w Massassauga, ale po takich opowiesciach - same przygody.
Ewa z Toronto
Na szczęście to był tylko niejadowity wąż wodny, wszędzie jest ich bardzo dużo i chociaż czasem podpływają do nas, nigdy nie miałem z nimi problemów. A grzechotniki też są, jednak bardzo rzadko je spotykam.
UsuńJeszcze powracam do grzechotników... właśnie wróciłem z Parku Massasauga i parę dni temu, gdy siedziałem przy ognisku (w czasie dnia), nagle zobaczyłem ogromnego grzechotnika, miał może 1 m długości, kompletnie się mnie nie bał, zaczął grzechotać i śmiało przeszedł przez nasze miejsce. Na pewno będę o wiele bardziej uważny po tym spotkaniu.
Usuń