Blog in English/w języku angielskim: http://ontario-nature.blogspot.com/2020/08/michigan-indiana-and-illinois-usa.html
Więcej zdjęć z tej wycieczki: https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715578116311 and https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715579544908
|
Nasze miejsce biwakowe 45D w parku Indiana Dunes National Park
|
Tradycyjnie w
Ontario maj oznacza początek sezonu kempingowego i wiele parków po zimowej
przerwie ponownie się otwiera dla turystów. W ciągu ostatnich lat kilkakrotnie wybierałem
się w tym czasie na biwak do parku Long Point Provincial Park, nad jeziorem
Erie. Nie było żadnych komarów i innych dokuczliwych owadów i chociaż jednego
roku padał śnieg, a temperatura w nocy spadła kilka stopni poniżej zera, nie
popsuło to nam przyjemności: przez jakiś czas siedzieliśmy przytuleni przed
ogniskiem, a potem wskoczyliśmy do namiotów, pakując się w 4 śpiwory.
|
Nasza chatka "Oak Cabin" w parku Warren Dunes State Park
|
W roku 2019
też zarezerwowałem na maj miejsce biwakowe w parku Long Point mając nadzieję,
że Catherine przyjedzie z Minnesoty i razem spędzimy w nim tydzień pod
namiotem. Gdy jednak zaczęła kalkulować odległość (ponad 1,600 km w jedną
stronę, 2 dni jazdy samochodem), zmieniła zdanie. Mi też się nie uśmiechało
jechać taki kawał drogi do niej, toteż zdecydowaliśmy się na kompromis—spotkać
się dosłownie w połowie drogi! Mianowicie, na południowym brzegu jeziora
Michigan znajdował się Park Narodowy Indiana Dunes. Ten najnowszy Park
Narodowy, utworzony w 2019 roku, leżał dokładnie w połowie drogi między naszymi
miejscami zamieszkania i każdy z nas mógł tam dotrzeć samochodem w ciągu
jednego dnia. Chociaż nie lubię jeździć samochodem, w szczególności samotnie po
autostradach—uważam to za wyjątkowo nudne zajęcie – tym razem nie miałem nic
przeciwko spędzeniu około 10 godzin za kierownicą.
|
Po deszczu niektóre miejsca biwakowe przypominały małe stawy w parku Warren Dunes State Park. Na szczęście my mieszkaliśmy pod dachem!
|
Wyjechałem rano
28 maja 2019 roku i skierowałem się w stronę Sarni w Ontario. Gdy zbliżałem się
do granicy, natężenie ruchu było nieduże, ale po niedługim czasie pojawiło się coraz
więcej samochodów i ciężarówek i jadąc w żółwiowym tempie, spędziłem 40 minut
na granicznym moście. Urzędnik celny USA zadał mi kilka pytań dotyczących celu
mojej wizyty w USA, mojego zawodu i zawartości podręcznej lodówki (która
zawierała tylko plastikowe butelki z zamrożoną wodą). Prawdopodobnie
rozczarowany, że nie znalazł niczego podejrzanego i nie mógł mnie na niczym
chwycić, łaskawie wpuścił mnie do Stanów Zjednoczonych. Zaledwie kilka
kilometrów od Sarni zatrzymałem się w Visitor
Center, pobrałem kilka broszur i wróciłem na autostradę 69. Po kilku
godzinach skręciłem na autostradę 94, zatrzymując się tylko raz w stanie Michigan
w mieście „Paw Paw”, nazwanym na cześć drzew pawpaw (Asymina trójklapowa), które kiedyś rosły wzdłuż rzeki o tej
samej nazwie. Na chwileczkę wpadłem do MacDonalda coś przekąsić, zatankowałem i
ponownie dopiero zatrzymałem się w parku Warren Dunes Park w stanie Michigan.
|
Wycieczki rowerowe w pobliżu miasteczka Beverly Shores
|
Kilka dni
temu, kiedy planowaliśmy naszą podróż, wprowadziliśmy pewne zmiany w naszym
początkowym planie podróży. Ponieważ prognoza przewidywała dwa dni mocnych opadów,
zdecydowaliśmy się je spędzić pod dachem. Na szczęście Park Stanowy Warren
Dunes oferował trzy chatki - zarezerwowaliśmy jedną, zwaną „Oaks” (Dęby), numer
51 - kosztowała $104 za 2 noce plus opłata rezerwacyjna w wysokości $8. Kupiłem
też naklejkę parkową („Paszport rekreacyjny” dla nierezydentów, $33 za cały
rok) i otrzymałem kod dostępu do chatki.
Catherine
posłała mi tekst, że nadal jest w okolicach Chicago, utknęła w licznych korkach
(miałem szczęście, że nie musiałem przejeżdżać przez żadne większe miasto) i
przyjechała dość późno, około godziny 20:00, bardzo zmęczona i śpiąca.
|
Chicago, Illinois można było dostrzec z parku Indiana Dunes National Park
|
Domek był
prosty, ale wystarczający dla naszych potrzeb. Miał piętrowe łóżka dla 6 osób,
grzejnik i stół z ławą. Na zewnątrz było miejsce na ognisko. Jednak
najważniejszą częścią chatki był z pewnością DACH - w nocy słyszeliśmy grzmoty
i błyskawice, lało jak z cebra! Kiedy wstaliśmy rano, byliśmy zaszokowani
widząc, że wiele miejsc biwakowych (w tym kilka przylegających do naszego
miejsca) zostało całkowicie zalanych – utworzyły się potężne kałuże i nie
byłoby możliwe znalezienie żadnego suchego miejsca! Nawet dla samochodów
kempingowych przebywających na takich miejscach stanowiłoby to problem, ale już
nie wyobrażam sobie turystów w namiotach, oni dosłownie utopiliby się w tych
małych jeziorkach i musieliby przenieść się w środku nocy na inne miejsca!
Drugiej nocy znów padało, więc po raz kolejny gratulowaliśmy sobie naszej
decyzji.
W parku nie
było wiele ludzi i nie mieliśmy żadnych sąsiadów. Od 1 marca do 30 września
obowiązywał zakaz spożywania alkoholu - było to trochę niewygodne, ale być może
ten przepis też powodował, że park był spokojny i bezpieczny. Kilkakrotnie obserwowaliśmy
jelenie i szopy wędrujące po parku.
|
Park Warren Dunes State Park-samoobsługowa rejestracja i cennik
|
Następnego
dnia wybraliśmy się na spacer po wydmach i spotkaliśmy bardzo interesującego
dżentelmena z Chicago, z którym przez 20 minut prowadziłem interesującą rozmowę
- wydawało się, że nasze poglądy były w wielu sprawach zbliżone.
|
Oczywiście Catherine musiała wstąpić do sklepu Goodwill w Benton Harbor i między innymi udało się jej kupić tego konika na biegunach dla swojej wnuczki--musiała o niego walczyć z potencjalną klientką, która też chciała go kupić.
|
Pojechaliśmy
też do pobliskiego miasteczka Benton Harbor na zakupy. Centrum handlowe Orchards, przylegające do autostrady 94,
składało się z dziesiątek sklepów—wstąpiliśmy do Walmart, Aldi i Goodwill.
Zamiast pojechać z powrotem autostradą, objechaliśmy to miasto, przekroczyliśmy
rzekę St. Joseph (Świętego Józefa) i wjechaliśmy do miasta St. Joseph. Od razu
zauważyliśmy, że istnieje duża różnica między tymi dwoma sąsiadującymi
miastami, oddzielonymi tylko rzeką. Po uzyskaniu dostępu do Internetu
przeprowadziłem dowiedziałem się ciekawych rzeczy (https://datausa.io):
Benton St. Joseph
Harbor
Liczba
ludności 9,944 8,301
Mediana
dochodu
gospodarstwa
domowego $20,157 $55,975
Wskaźnik
ubóstwa 48% 10.2%
Mediana
wartości
nieruchomości $56,200 $166,300
Demografia
rasowa
Murzyni lub
Afroamerykanie 84.8% 4.55%
Biali 8.55% 87.4%
Latynosi 4.15% 2.8%
Azjaci 0.8% 3.59%
Według
www.bestplaces.net,
porównanie przestępczości między tymi dwoma miastami przedstawia się
następująco [przestępczość jest uszeregowana w skali od 1 (niska przestępczość)
do 100 (wysoka przestępczość)]:
Benton St. Joseph USA
Harbor
Brutalne
przestępstwa 95.2 15 22.7
Przestępstwa
przeciwko mieniu 68.7 31.2 35.4
Na koniec
znalazłem wiadomość na witrynie stacji radiowej „News Talk 94,9 WSJM” (www.wsjm.com) z 4 października 2018 r. p.t. „Według FBI, Benton
Harbor ma najwyższą ratę brutalnych przestępstw na osobę w stanie Michigan”: „Benton
Harbor jest uznawane za najbardziej brutalne miasto stanu w 2017 r. Wskaźnik
przestępczości w Benton Harbor wynosi 22 przestępstwa na 1000 mieszkańców,
wyprzedzając wskaźnik Detroit wynoszący 20 osób. W ubiegłym roku w mieście
miały miejsce trzy morderstwa, 23 gwałty, 36 napadów i 156 przypadków
brutalnego napadu, a jego populacja wynosi 9899 osób.”
W każdym
razie nie mieliśmy żadnych problemów w żadnym mieście i bezpiecznie dotarliśmy
do parku!
Dwa dni
później spakowaliśmy się i udaliśmy się do Parku Narodowego „Indiana Dunes
National Park”. Tym razem też jechaliśmy pomniejszymi drogami, wiodącymi przez
kilka małych miasteczek.
|
Mieliśmy zamiar przejechać się tym szlakiem rowerowym (Calumet Trail), ale po ostatnich opadach nie nadawał się do jazdy rowerami
|
Kiedy dobrnęliśmy
do parku, porozmawialiśmy z ‘campground
host’ - bardzo miłym dżentelmenem z Teksasu, który przebywał w parku w domku
kempingowym, a także pracował w biurze parku jako woluntariusz. Rozmawialiśmy z
nim przez chwilę, a następnie przejechaliśmy się po parku, szukając najlepszego
miejsca - wybraliśmy numer 45D w ‘Douglas
Loop’, które było nienajgorsze. W parku nie było tłoczno, ale w weekend się
pojawiło wiele nowych turystów.
Indiana Dunes
National Park nie tak dawno temu był znany jako Indiana Dunes National Lakeshore,
dopóki nie stał się w dniu 15 lutego 2019 roku najnowszym (61-wszym) parkiem
narodowym w Stanach Zjednoczonych. Park ciągnie się prawie 40 km wzdłuż południowego
brzegu Jezioro Michigan i jego powierzchnia wynosi około 15000 akrów. W parku
znajdują się wydmy, mokradła, prerie, rzeki i ekosystemy leśne.
|
W Beverly Shores, jeden z domów z wystawy "Century of Progress"--Florida Tropical
|
Odwiedziliśmy
imponujące Centrum Turystycznym (oddalone o kilka kilometrów od pola biwakowego),
gdzie mogliśmy zapoznać się z historią parku i wziąć wiele bardzo
interesujących i pouczających broszur i map. Ponieważ w pobliżu przebiegał
szlak rowerowy (Calumet Trail), oboje
przywieźliśmy rowery. Poinformowano nas, że ze względu na bardzo deszczową
wiosnę szlak stał się prawie nieprzejezdny. Rzeczywiście, na szlaku znajdowały
się ogromne kałuże i nawet nie próbowaliśmy po nim jechać.
|
Kościół Katolicki znajdował się prawie-że w parku
|
Kilkaset
metrów od naszego kempingu, prawie w parku, znajdował się kościół
rzymskokatolicki św. Anny (St. Ann of the
Dunes). Został zbudowany w 1954 roku i od tego czasu przeszedł kilka
gruntownych renowacji. W sobotę poszliśmy na wieczorną mszę.
W ciągu
następnych kilku dni spędziliśmy kilka godzin jeżdżąc na rowerach. Przede
wszystkim zawitaliśmy do bardzo ładnego miasteczka Beverly Shores. Pozwolę
sobie i w tym miejscu przytoczyć parę danych statystycznych: liczba mieszkańców
wynosiła nieco ponad 613, a skład rasowy miasta składał się z 96,6% białych,
średni dochód gospodarstwa domowego wynosił $89,375, stopa ubóstwa 3,75% i
mediana wartości nieruchomości $456,900; skala przestępstw z użyciem przemocy
wyniosła 11,8, a przestępstw przeciwko mieniu 24,3 [przestępstwo jest
klasyfikowane w skali od 1 (niskie przestępstwo) do 100 (wysokie
przestępstwo)]. Miasto powstało jako ‘planowany’ kurort. W 1933 roku Robert
Bartlett kupił setki już wytyczonych miejsc pod budowę domów. Cały projekt
nazwał imieniem swojej córki, Beverly. Następnie w latach 1933-34 kupił i przetransportował
szesnaście budynków z Wystawy Światowej EXPO w Chicago, z których cztery
zostały przewiezione barką na jeziorze Michigan. W latach dziewięćdziesiątych
XX w i na początku XXI wieku na wydmach w pobliżu jeziora zbudowano wiele
milionowych domów. Ponieważ Beverly Shores jest łatwo dostępne z Chicago
(pociągiem lub samochodem), wiele mieszkańców Chicago posiada tam drugi dom.
|
Bagna i mokradła w pobliżu Beverly Shores
|
Uwielbialiśmy
jeździć na rowerach do tego miasteczka i potem zwiedzać jego malownicze
uliczki. Oczywiście udaliśmy się do dzielnicy architektonicznej „Century of
Progress”, aby zobaczyć pięć budynków w wystawy EXPO Chicago. Domy były bardzo
innowacyjne; do ich budowy wykorzystano nowoczesną technologię, nowe materiały
i metody budowlane.
Beverly
Shores leży nad brzegiem jeziora Michigan i jest otoczone mokradłami i bagnami.
Bardzo przyjemnie jeździło się na po drodze Beverly Drive, zwłaszcza w jej
części na zachód od ulicy South Broadway. Niektóre boczne drogi prowadziły do… nikąd,
a sama Beverly Drive w pewnym momencie została zamknięta dla ruchu - ale nie
dla rowerów! Wciąż jechaliśmy asfaltową drogą, choć czasem zalaną i zarośniętą,
wśród mokradeł, stawów i lasów. Potem wybraliśmy inną nieużywaną drogę i
ostatecznie wyjechaliśmy nią na skrzyżowanie Calumet Trail i E State Park
Boundary Road. Dowiedzieliśmy się, że niektóre nieruchomości zostały rozebrane
– co tłumaczy te opuszczone drogi i ulice wiodące do nikąd! Nadal na mapie
satelitarnej można zobaczyć zarysy starych dróg, ale zostały one skutecznie
wchłonięte przez przyrodę.
|
Stacja kolejowa Beverly Shores, kilkaset metrów od naszego miejsca biwakowego
|
Jednego dnia
pojechaliśmy do miasta Chesterton, zaparkowaliśmy samochód i podążyliśmy rowerami
szlakiem Prairie Duneland. Szlak prowadził
dawną trasą kolejową linii „Elgin, Joliet and Eastern Railway”. Trasa była
wyasfaltowana i jechało się bezproblemowo. Zatrzymaliśmy się w Tate's Place,
małej restauracji z patio i wypiliśmy kilka drinków. Szlak zakończył się na drodze
County Trail Road w mieście Hobart, a raczej zamienił się w nowy szlak, Oak Savannah Trail, którym przez chwilę jechaliśmy,
a potem zawróciliśmy.
|
Stacja w Beverly Shores była w 100% samoobsługowa, a przystanek był 'na żądanie'. Jadąc z powrotem z Chicago musieliśmy powiadomić konduktora, że tutaj wysiadamy, inaczej pociąg mógłby się nie zatrzymać
|
Pewnego
wieczoru, gdy padał deszcz i nie mogliśmy rozpalić ogniska, wpadliśmy do
Michigan City, znajdującego się kilka kilometrów od parku. Wiedziałem, że wielu
mieszkańców ma polskie pochodzenie, więc nic dziwnego, że miało też i polską
restaurację o swojskiej nazwie „Polski chłop”, do której wpadliśmy na kolację. Była
mała i przytulna. Zamówiliśmy polskie potrawy, które szczególnie Catherine
bardzo smakowały. Jednakże ‘zupa dnia’ (zupa śliwkowa) rozczarowała mnie (nie
sądzę, żeby była popularna w Polsce), liczyłem na bardziej autentyczną polską
zupę, jak na przykład biały barszcz/żurek, rosół, flaki, barszcz czerwony lub
zupę grzybową. Być może właściciel lub jego potomkowie pochodzą z regionu
Polski, w którym zupa śliwkowa była często spożywana.
|
Restauracja "Polski Chłop" (The Polish Peasant) w Michigan City
|
Tuż za
kościołem St. Ann of the Dunes znajdowała się zbudowana w 1925 roku stacja
kolejowa Beverly Shore, obsługiwana przez pociągi linii „South Shore Line”. Linią
South Shore Line przejeżdża
codziennie około 20 pociągów pasażerskich, większość kursuje pomiędzy Chicago
Millennium Station i Michigan City lub lotniskiem w South Bend. Ponieważ
Catherine nigdy nie była w Chicago - a ja nie byłem w śródmieściu -
postanowiliśmy skorzystać z tej okazji i pojechać do Chicago na jeden dzień.
|
Linia kolejowa South Shore Line była najtańszą i najprostszą drogą dostania się do Chicago!
|
Opłata za
przejazd w jedną stronę z Beverly Shores do stacji Millennium Station wynosiła $10
(a połowę dla seniorów i osób niepełnosprawnych). Bilety można było kupić na
stacji, w automacie (co zrobiliśmy) lub w pociągu. Ponieważ pociągi zatrzymują
się na tej konkretnej stacji tylko na żądanie pasażerów, musieliśmy nacisnąć
przycisk, aby włączyć światło stroboskopowe. Podobnie musieliśmy powiadomić
konduktora pociągu w drodze powrotnej, że chcemy tutaj wysiąść. Czekając na
pociąg, rozmawialiśmy z młodą dziewczyną, która przyjechała na rowerze, ale
postanowiła wrócić pociągiem wraz z rowerem do domu - był specjalny wagon
przeznaczony do transportu rowerów. Pociąg przyjechał na czas - niestety
konduktor poinformował ją, że na tej stacji nie można do pociągu wchodzić z
rowerem (to było możliwe na następnej stacji) ze względu na specyficzną
konstrukcję peronu i przepisy bezpieczeństwa. Ponieważ była niedziela, następny
pociąg miał nadejść za około 2 godziny - przynajmniej miała wystarczająco dużo
czasu, aby dojechać do następnej stacji… W pociągu nie było zbyt wielu
pasażerów i dostaliśmy miejsca przy oknie. Wkrótce pojawił się konduktor i
sprawdzał bilety. Kiedy spojrzałem na jego identyfikator, natychmiast wpadło mi
w oko jego nazwisko.
|
Specjalny wagon przystosowany do przewozu rowerów
|
– Bardzo oryginalne nazwisko,
Przybyłowski - powiedziałem, zaskakując go poprawną wymową, co, jak sądzę,
niewiele osób mogłoby zrobić! W jednym z wagonów znajdował się dodatkowo stojak
na rowery, toteż pasażerowie mogli siedzieć koło swoich cennych rowerów i cały
czas mieć je na oku. O ile pamiętam, mieściło się tam 14 stojaków na rowery.
Catherine bardzo zainteresowała się tym konceptem podróżowania pociągiem wraz z
rowerami i zaczęła zadawać konduktorowi pytania.
– A co się stanie, gdy będzie ponad
14 pasażerów z rowerami, w jaki sposób Pan o tym wie? Trochę zirytowany
konduktor spojrzał na nią. – Sądzę, że potrafię liczyć do czternastu!
|
Miasto Gary, Indiana i budynek Ratusza, widziany z pociągu. Kiedyś było to bardzo prosperujące miasto, współzawodniczące nawet z Chicago. Niestety, ale te czasy już dawno minęły...
|
Pociąg
zatrzymał się na wielu stacjach - jedna z nich znajdowała się w mieście Gary w
stanie Indiana. Z okien pociągu można było zobaczyć imponujące budynki Ratusza Gary
i gmachu sądu. Obecnie populacja Gary składa się z 80,2% murzynów lub
Afroamerykanów, 11,8% białych i 5,84% Latynosów. W latach trzydziestych XX w
było wręcz odwrotnie, około 80% to białoskórzy mieszkańcy. Swego czasu Gary było
drugim największym miastem w stanie Indiana, a jego liczne teatry, miejsca
rozrywki i restauracje konkurowały z tymi w Chicago. Od późnych lat
sześćdziesiątych liczba ludności w Gary zaczęła maleć z powodu bezrobocia, niszczejącej
infrastruktury i ogromnych problemów związanych z przestępczością. Gary ma
jeden z najwyższych wskaźników przestępczości w USA, a jedna trzecia wszystkich
domów w mieście jest pusta lub opuszczona. Obejrzałem kilka filmów
dokumentalnych na temat tego miasta - kilkadziesiąt lat temu na głównej ulicy prosperowało
ponad 460 różnego rodzaju sklepów i restauracji; obecnie trudno się doliczyć 40
i większość jest zamykana na cztery spusty przed zmrokiem. Michael Jackson
urodził się w Gary, a jego dom wciąż tam stoi, stanowiąc atrakcję dla jego
fanów.
|
Chicago!
|
Cała podróż
zajęła około 90 minut. Wysiedliśmy na stacji Millennium Station, w samym sercu
Chicago. Po krótkiej przechadzce wzdłuż alei Michigan Avenue wsiedliśmy do
autobusu typu hop-on-hop-off (około $40
za osobę) i jeżdżąc nim spędziliśmy następne 5 godzin. Trasa pozwoliła nam na
obejrzenie różnych ciekawych atrakcji, jak też można było wysiąść na jednym z 13
przystanków. Wysiedliśmy kilka razy i ogólnie przejechaliśmy dwie pełne pętle
trzema różnymi autobusami - każdy przewodnik dodał coś nowego i unikalnego, gdy
opisywał trasę. Chicago jest pięknym miastem o niesamowitej architekturze i
potrzeba kilku dni, aby go dobrze zwiedzić. Oczywiście śródmieście Chicago diametralnie
różni się od wielu z jego pozostałych dzielnic – do niektórych (jak niesławna
„South Side”) nie powinno się nawet samochodem wjeżdżać w ciągu dnia.
|
The Cloud Gate
|
Pod
koniec wycieczki wybraliśmy się do parku Millennium Park, aby zobaczyć Cloud Gate („Wrota Niebios”, lub też
„Fasolka”) - rzeźbę brytyjskiego artysty Sir Anisha Kapoora. Jej powierzchnia, składająca
się ze 168 płatów wypolerowanej nierdzewnej stali, odbija otaczającą panoramę
miasta i odwiedzających ją ludzi, zachęcając ich do dotykania i interakcji z jej
lustrzaną powierzchnią i oglądania odbijanych wizerunków z różnych perspektyw.
To naprawdę niesamowita rzeźba i zrobiliśmy dużo zdjęć naszych odbić! Ściemniało
się i skierowaliśmy się na pobliską stację kolejową, gdzie pociąg już czekał na
peronie. Dwie godziny później dotarliśmy na dworzec kolejowy Beverly Shores i
pojechaliśmy na nasze miejsce biwakowe w parku. To była niezmiernie udana
wycieczka! Jeśli ponownie pojedziemy do Parku Narodowego Indiana Dunes - a
planujemy to uczynić w maju 2020 r. - zamierzamy ponownie pojechać do Chicago i
zwiedzić inne atrakcje.
|
Nasze zniekształcone odbicie w the Cloud Gate |
Rozstaliśmy
się 4 czerwca 2019 r. Ja udałem się prosto do Kanady, zatrzymując się tylko dwa
razy, aby zjeść przekąskę i kupić benzynę. Powrót przez granicę był
bezproblemowy - w końcu miałem przy sobie tylko jedną butelkę alkoholu, nieco
ponad limit, co zazwyczaj jest tolerowane przez celników.
Był to bardzo
owocny wypoczynek, faktycznie potrzebowałem oderwać się na jakiś czas od pracy.
Planujemy już spotkanie w tym samym parku w maju przyszłego roku - mam
nadzieję, że pogoda będzie znacznie lepsza, ponieważ tej wiosny (i lata) było
bardzo mokro i deszczowo.
Blog in English/w języku angielskim: http://ontario-nature.blogspot.com/2020/08/michigan-indiana-and-illinois-usa.html
Więcej zdjęć z tej wycieczki: https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715578116311 and https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715579544908