Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Temagami. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Temagami. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 listopada 2015

TEMAGAMI, ONTARIO: BIWAKOWANIE W PARKU FINLAYSON POINT PROVINCIAL PARK I PŁYWANIE NA KANU NA JEZIORZE LADY EVELYN LAKE—SIERPIEŃ 2014 ROKU


Podczas naszej ostatniej wycieczki do okolic Temagami (w 2012 r.) byliśmy oczarowanie jej pięknem i nieokiełzaną przyrodą—i przyrzekliśmy sobie ją ponownie odwiedzić. Wprawdzie pływaliśmy na jeziorze Temagami w 2012 r. i nawet dopłynęliśmy do słynnej wyspy Bear Island, ale jednak stwierdziliśmy, że jezioro Temagami było absolutnie za duże na wycieczki kanu: silne wiatry i powstałe fale bardzo szybko mogły spowodować wywrócenie kanu. Zakupiliśmy kilka świetnych map Temagami, okazały się bardzo pomocne i po kilkugodzinnym zbieraniu informacji na Internecie, wybrałem jezioro Lady Evelyn Lake jako naszą następną destynację. Patrząc na mapę zauważyłem, że aby dotrzeć do jeziora Lady Evelyn Lake z Mowat Landing, musieliśmy płynąć na rzece Montreal River—ale był jeden problem: mianowicie, znajdująca się na rzece duża zapora wodna, Mattawapika Dam! 
Tama Mattawapika Dam

Chociaż wiedzieliśmy, że pewnie można byłoby się dostać do jeziora drogami służącymi przedsiębiorstwom karczującym las, nie były one zaznaczone na mapach i wyglądało, że żadna przejezdna dla normalnego samochodu droga nie prowadzi bezpośrednio do jeziora Lady Evelyn Lake. Niemniej jednak, na jeziorze było kilka ośrodków dla turystów (jak też prywatnych domków) i szybko dowiedziałem się, że one transportują sprzęt przybywających do nich gości (i nawet samych gości) na przyczepie, ciągnionej przez samochód—a więc nie musieli tradycyjnie na plecach przenosić ekwipunku! Oboje skontaktowaliśmy się telefonicznie i e-mailem z kilkoma ośrodkami, mając nadzieję uzyskać więcej informacji na temat ich sposobu transportu naszego sprzętu i kanu dookoła tamy lub skoordynowania naszego przybycia z pojawieniem się ich gości i skorzystania wtedy z ich przyczepy i transportu—oczywiście, nie za darmo. Niestety, otrzymane odpowiedzi nie spełniły naszych oczekiwań. Jeden ośrodek nawet posłał mi uprzejmą odpowiedź, że on jedynie zapewniał taki środek transportu dookoła tamy dla swoich gości i niestety nie mógł mi udzielić pomocy—jak też zapytał się, jak dowiedziałem się o istnieniu tego ośrodka, bo oni otrzymali kilka innych podobnych pytań od kanuistów. Wreszcie Catherine zadzwoniła do ośrodka Island Lodge i została poinformowana, że koło tamy mieszka jegomość o nazwisku Mitchell, który codziennie przewozi łodzie dookoła tamy—to była jego praca! Musze przyznać, że byliśmy bardzo rozczarowani, że pozostałe ośrodki turystyczne nic nam nie powiedziały o możliwości skorzystania z usług tego człowieka, tak jakby on nie istniał i jedynie te ośrodki posiadały monopol na transport dookoła tamy.
Park Finlayson Point-nasze miejszce biwakowe nr 8

Z Toronto wyjechaliśmy 1 sierpnia 2014 r., były bardzo gorąco (+30C) i słonecznie. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Gravenhurst, gdzie na parkingu supermarketu poczęstowano nas świetnym hot dogiem i po ponad godzinie wpadliśmy do małego miasteczka Katrine przy drodze nr. 11. Na początku postanowiliśmy spędzić parę dni w parku Finlayson Point Provincial Park, w którym już poprzednio biwakowaliśmy. W biurze parku spotkaliśmy Emily, młodą pracowniczkę parku. Mieszkała w tej okolicy i jakiś czas z nią rozmawialiśmy—również potwierdziła, że Mitchell zajmował się transportowaniem łodzi dookoła tamy Mattawapika Dam. Zaznaczyła dla nas na mapie parku wolne miejsca biwakowe, abyśmy mogli wybrać sobie takie, jakie nam pasuje. Również rozmawialiśmy ze strażnikiem parku, również bardzo miłym człowiekiem. Powoli jechaliśmy w parku i wybraliśmy miejsce nr 8, na skalistym wzgórzu i z częściowym widokiem na jezioro. Dookoła zauważyliśmy biegające liczne wiewióreczki ziemne (chipmunks), niektóre niosły w pyszczku dużą szyszkę lub nawet spory kawałek chleba czy bułki, zapewne skradzione turystom, i na siłę starały się je wepchnąć w całości do swoich norek w ziemi. Dwa lata temu biwakowaliśmy na przyległym miejscu nr 10, tym razem było zajęte. Dodatkowo otrzymaliśmy miejsce na wodzie przy doku na trzymanie naszego kanu. Po rozbiciu namiotu wybraliśmy się na wieczorną przejażdżkę na kanu; było gorąco i bezwietrznie. Zauważyliśmy na jeziorze kilka nurów i delektowaliśmy się ich niepowtarzalnymi dźwiękami, jakie co jakiś czas wydawały. Jednakże najpiękniejszym aspektem naszej przejażdżki był ogromny, czerwonawy księżyc—nie tylko była pełnia, ale było to tzw. ‘super moon’, super-księżyc, największy księżyc w roku.
Na jeziorze Temagami

Następny dzień był również gorący i słoneczny. Nasze miejsce biwakowe nie posiadało cienia i nawet rozważaliśmy przeniesienie się na inne, ale wszystkie dobre miejsca były zajęte. Wieczorem popłynęliśmy do miasteczka Temagami i pochodziliśmy dookoła budynków, lecz wszystko było już zamknięte. Catherine z chińskiej restauracji wzięła menu, w razie deszczów, zawsze moglibyśmy tam wstąpić. Zapadały ciemności i udaliśmy się w drogę powrotną, a następnie rozpaliliśmy ognisko i na grillu upiekliśmy żeberka.
Stara kopalnia srebra w Cobalt

We wtorek, 12 sierpnia 2014 r. już od rana padał deszcz i lało codziennie do piątku. Nasz nowy namiot „Eureka El Capitan 3” zapewniał doskonałą protekcję od deszczu. Na razie nawet nie myśleliśmy o rozpoczęciu drugiej części naszej wycieczki na jeziorze Lady Evelyn Lake, a za to postanowiliśmy odwiedzić niedaleko położone miasteczka. 
Jeden z 'weteranów' przemysłu górniczego w Cobalt, Joe Januszewski

Pojechaliśmy do Cobalt, legendarnego miasta znanego z przemysłu wydobywczego i licznych kopalni; po odkryciu srebra w 1903 r., wydobywano rekordowe ilości (ok. 80% światowego wydobycia srebra pochodziło z Cobalt), ludzie przybywali masowo pociągiem i już następnego dnia wyruszali na poszukiwanie srebra i złota (oryginalna stacja kolejowa pozostała jako muzeum). Obecnie nie było żadnych aktywnych kopalni, ale wszędzie można było zobaczyć stare górnicze artefakty i zamknięte kopalnie.
Stara stacja kolejowa w Cobalt, obecnie muzeum. To tu przybywały tłumy ludzi, licząc, że wkrótce zostaną milionerami

Wstąpiliśmy do muzeum górniczego i zabrano nas na zwiedzanie prawdziwej, chociaż już od dawna nieczynnej kopalni srebra! Była to jedna z najciekawszych wycieczek—o ile się nie mylę, jedyna inna kopalnia, jaką poprzednio zwiedzałem, to słynna kopalnia soli w Wieliczce, do której zawitałem ponad 40 lat temu—i znacznie się ona różniła od kopalni srebra w Cobalt! Przewodnicy, młodzi studenci, świetnie znali temat i bardzo przejrzyście opisali, jak ciężko ludzie musieli pracować w kopalniach i na jakie niebezpieczeństwa byli narażeni. W kopalni panowała wilgoć i panowała dość niska temperatura, utrzymująca się na tym samym poziomie przez cały rok. 
W starej kopalni srebra w Cobalt

Każdy górnik posiadał nie-elektryczną latarkę i jeżeli niechcący zgasła, znalazł się w kompletnych ciemnościach—aż trudno sobie coś takiego nam wyobrazić! Jeżeli nie był w stanie ponownie zapalić lampy, był zmuszony czekać i mieć nadzieję, że ktoś będzie w pobliżu przechodził i od niego zapali lampę—inaczej takie oczekiwanie mogło przedłużyć się do końca 12-to godzinnej zmiany: gdy po opuszczeniu kopalni przez wszystkich górników stwierdzono, że kogoś brakuje, wtedy rozpoczynano poszukiwania. Po wyjściu z kopalni mieliśmy obejrzeć film w muzeum, ale akurat nastąpiła przerwa w dostawie energii elektrycznej. Z powodu deszczu nie mogłem zrobić wystarczająco dużo zdjęć. Poszliśmy do kilku sklepów oraz na pchli targ znajdujący się pod dachem, oferujący na sprzedaż ogromną ilość różnorakich produktów.
Cobalt, Ontario

Miasteczko New Liskeard znacznie różniło się od Cobalt—posiadało wiele sklepów spożywczych, a nawet sklepy Canadian Tire i Staples. Muszę dodać, że nasze fantastyczne kanu zostało wyprodukowane przez firmę Mid Canada Fiberglass Company, znajdującą się właśnie w New Liskeard. Niestety, poprzedniego roku firma ogłosiła upadłość… Jako że niedaleko była granica z prowincją Quebec, przekroczyliśmy ją (paszporty nie były wymagane—jak na razie…) i pojechaliśmy do miasteczka Notre Dame du Norte. Wszystko było pozamykane (było po godzinie 17:00) i zawróciliśmy. W miasteczku Latchford zobaczyliśmy pamiątkową tablicę zadedykowaną żołnierzowi Aubrey Cosens.

Sierżant Audrey Cosens, V.C. 1921-1945

Urodzony w Latchford i wychowany koło Porquis Junction, Cosens zaciągnął się w 1940 r. do Regimentu Agryll and Sutherland Regiment w Armii Kanadyjskiej, a w 1944 r. został przeniesiony do Queen's Own Rifles. Z rana, 26 lutego 1945 r., jego jednostka zaatakowała siły niemieckie w Mooshof, Holandii, będącą strategiczną pozycją, niezmiernie ważną dla powodzenia dalszych operacji wojskowych. Jego pluton poniósł ciężkie straty i Cosens przejął dowodzenie. Wspomagany przez czołg, dowodził następny atak na trzy mocne pozycje nieprzyjaciela, które zdobył w pojedynkę. Później został zabity przez snajpera. Za swoje „wybitne męstwo, inicjatywę i stanowcze zdolności przywódcze” pośmiertnie otrzymał najwyższe odznaczenie wojenne imperium brytyjskiego przyznawane za waleczność, Krzyż Wiktorii (Victoria Cross, w skrócie VC).

Na drodze nr 11 w Latchford, nad rzeką Montreal River, znajduje się też Pamiątkowy Most im. Sierżanta Aubrey Cosens VC. W 2003 r. częściowo się zawalił…
Z naszego miejsca biwakowego w parku Finlayson Point Provincial Park mogliśmy obserwować łodzie, domy na wodzie oraz samoloty lądujące i startujące z wody

We wtorek rano słyszeliśmy głośne sygnały dźwiękowe wydawane prawdopodobnie przez karetki pogotowia i straży pożarnej, co było raczej wyjątkowym zdarzeniem. Parę godzin później dowiedzieliśmy się, że koło Marten River zdarzył się na drodze nr 11 wypadek, w wyniku którego zginęła 80-cio letnia kobieta. Nota bene, przyzwyczailiśmy się do niezmiernie głośnych sygnałów przejeżdżających pociągów, warkotu samolotów startujących z wody bardzo blisko naszego miejsca oraz odgłosów potężnych ciężarówek, przejeżdżających nieopodal na drodze nr 11—nie mówiąc już o licznych łodziach motorowych. Patrząc na te ciężarówki z przyczepami, transportujące ogromne ładunki wskroś Ameryki Północnej sądziliśmy, że bardziej ekonomiczne byłoby transportować towary pociągami—niestety, transport kolejowy coraz bardziej traci na znaczeniu, powiedziano nam, że przez Temagami przejeżdżały jedynie 2 pociągi dziennie; pociąg pasażerski (Toronto-Cochrane) od niedawna przestał kursować. Finlayson Point jest przyjemnym parkiem, ale jeżeli zależy komuś na ciszy i relaksacji, to z pewnością nie jest to odpowiednie miejsce!

Jednego dnia siedzieliśmy w kawiarni w Temagami i czytaliśmy w gazecie artykuł o problemach pracowniczych w fabryce firmy Bombardier w miejscowości Thunder Bay i o przetransportowaniu nowych wagonów dla torontońskiego metra—i w tym właśnie momencie zobaczyliśmy kilka ogromnych ciężarówek, wiozących… te właśnie wagony do Toronto!
Tablica pamiątkowa poświęcona pisarzowi Szara Sowa w Parku Finlayson Point w Temagami

Z powodu deszczowej pogody pozostawaliśmy w namiocie (niezbyt komfortowo), w samochodzie (bardziej komfortowo, ale ciasno) lub w bibliotece/czytelni w Temagami—która okazała się wymarzonym miejscem—i spędziliśmy w niej dobrych kilka godzin, czytając magazyny i gazety, przeglądając książki lub używając Internet. Również pogadaliśmy z przemiłymi pracownikami biblioteki. Kupiliśmy też parę książek oraz książkę mówioną, której słuchaliśmy w samochodzie.

W centrum Temagami znajdował się ciekawy sklep stolarski. Szkoda, że nasz samochód był całkowicie załadowany naszym ekwipunkiem i nie mieliśmy miejsca na przewiezienie intrygujących wyrobów z drzewa. Jedynie chcieliśmy kupić odpadki drzewne, służące do rozpałki ogniska. Sklep był jednak zamknięty, ale akurat przejeżdżał jego właściciel, jak też główny stolarz i krzyknął, abyśmy za nim jechali do głównego zakładu stolarskiego, mieszczącego się na jednej z bocznych dróg. Powiedział, że często niedźwiedzie pojawiają się koło zakładu—niedaleko było wysypisko śmieci, na którym wiele lat temu spędziłem kilka godzin, obserwując liczne czarne niedźwiedzie! Zakład wykonywał różnorakie meble, szopy, domki dla ptaków i inne rzeczy z drzewa. Bardzo przyjemnie się nam z nim rozmawiało.
Na jeziorze Temagami

Sklep spożywczy w Temagami, „Our Daily Bread” (Nasz Chleb Powszedni), nadal prosperował i był dobrze zaopatrzony. W 2012 r. spotkałem jego właścicieli (małżeństwo) i tego roku pogadałem z żoną, bardzo miłą kobietą i życzyłem jej powodzenia w prowadzeniu tego przedsięwzięcia! Musze przyznać, że byliśmy niezmiernie zaskoczeni, bo każdy, kogo spotkaliśmy w Temagami, był niezmiernie sympatyczny i pomocny!
Nasza trasa na jeziorze Lady Evelyn Lake w/g mojego GPS

Pogoda była nadal kiepska i temperatura osiągała jedynie +9C, było chłodno! Przynajmniej znaleźliśmy grzyby, które… ‘rosły jak po deszczu’ i było ich bardzo dużo! Śmieszne, ale gdy biwakowaliśmy w tym parku 2 lata temu, było ogromnie gorąco, jednego dnia pojawił się na naszym biwaku strażnik i poinformował nas, że właśnie wprowadzono w całej okolicy zakaz palenia ognisk. Tym razem byliśmy prawie-że gotowi porzucić drugą część naszej wyprawy i wrócić do domu—jakby nie było, nie byliśmy tak zatwardziałymi kanuistami, aby pomimo deszczów osiągnąć nasz cel! Ale w piątek (15/08/2014) pogoda miała się jakoby poprawić; rano nadal padało, toteż spakowaliśmy mokry namiot, opuściliśmy park i skierowaliśmy się na północ, a następnie skręciliśmy z drogi nr 11 na lewo i dojechaliśmy do Mowat Landing.
Catherine dokarmia z ręki kaczora

Grupa kanuistów właśnie zakończyła wycieczkę i pakowała się—wyglądali na zmarzniętych i niezadowolonych—nic dziwnego, po 4 dniach deszczowej i zimnej pogody! Jakiś czas bawiłem się z oswojonym kaczorem, którego karmiłem z ręki.
Uwielbiam tego rodzaju portaż!

O godzinie 15:00 byliśmy na wodzie i dość szybko osiągnęliśmy tamę Mattawapika Dam. Normalnie wymagany jest portaż ok 400 m, ale dzięki mieszkającemu tam panu Mitchell nie było on konieczny, jeżeli gotowym się było wydać $25 (opłata obejmowała również transport z powrotem). Gdy Catherine poszła po niego, ja wdałem się w rozmowę z 4 kanuistami z Hamilton, którzy mokrzy i zziębnięci właśnie udawali się w drogę powrotną. Jedna z uczestniczek pokazała mi mapę z miejsce biwakowym, na którym się zatrzymali i powiedziała, że było bardzo dobre i było na nim dużo drzewa (mokrego) na ognisko. Po krótkim czasie pojawił się pan Mitchell wraz z samochodem i specjalną platformą do transportu łodzi. Platforma wjechała do wody i po prostu wpłynąłem na nią załadowanym kanu, my usiedliśmy na tyle samochodu i powoli pojechaliśmy do zjazdu do rzeki Lady Evelyn River. Nawet nie musieliśmy mu teraz płacić, dopiero po powrocie—„czy tak, czy owak, i tak musicie tędy wrócić”, powiedział.
Piękne miejsce biwakowe, bardzo blisko jeziora Lady Evelyn Lake

Ponieważ chcieliśmy dopłynąć do rekomendowanego biwaku, bardzo silnie wiosłowaliśmy—na jeziorze byli też inni kanuiści i nie chcieliśmy stracić tego miejsca. Tu i tam spostrzegliśmy miejsca biwakowe, ale wreszcie dopłynęliśmy do rekomendowanego miejsca, opuszczonego niedawno przez grupę kanuistów z Hamilton. Rzeczywiście, było bardzo dobre, przestronne, gęsto zarośnięte i nawet posiadało prymitywną toaletę, tzw. ‘thunderbox’. Szybko rozbiliśmy namiot i rozwiesiliśmy plandekę na wypadek deszczu. Pociąłem piłą trochę drzewa i wieczorem siedzieliśmy przy płonącym ognisku. Nury dały wieczorem cudowny i długi koncert. Chciałbym też dodać, że miejsce, gdzie biwakowaliśmy, nie było częścią parku Lady Evelyn Smoothwater Provincial Park i chociaż na mapie zaznaczono miejsca kempingowe, mogliśmy zatrzymać się gdziekolwiek.
Nasze miejsce biwakowe

W sobotę, 16 sierpnia 2014 r. mieliśmy ulewę (ponownie!) i było zimno. Czytaliśmy książki i słuchaliśmy radia, podawano o rosyjskich „humanitarnych konwojach” do Ukrainy i o amerykańskim zaangażowaniu się w Iraku w walki mające na celu odbicie tamy koło miasta Mosul. Wieczorem udało się nam popływać na jeziorze Lady Evelyn Lake—odwiedziliśmy kilka wysepek oraz wyszliśmy na ląd w niezmiernie gęstym lesie, gdzie było masę powalonych i gnijących drzew. Bardzo ciężko było tam się poruszać; wszędzie było widać odchody łosi i oskubane przez nie drzewa. Po powrocie na biwak z trudem udało mi się rozpalić ognisko, drzewo było kompletnie mokre.
Na naszym miejscu biwakowym-w oddali jezioro Lady Evelyn Lake

Niedziela okazała się pochmurna, wietrzna i chłodna, ale przynajmniej nie zapowiadano deszczów. Wobec tego spakowaliśmy kuchenkę, parę rzeczy do jedzenia i wyruszyliśmy na kanu na jezioro Lady Evelyn Lake, kierując się w stronę ‘słynnych’ piaszczystych łach—dostrzegłem je na satelitarnej mapie Google i zaintrygowany ich niezwykłym kształtem, postanowiłem je ujrzeć na własne oczy.
Piaszczyste łachy na jeziorze Lady Evelyn Lake

Gdy tylko opuściliśmy ujście rzeki i wypłynęliśmy na jezioro, od razu napotkaliśmy przeciwny wiatr i spore fale — co jakiś czas Catherine, siedząca na froncie kanu, zostawała oblewana wodą, bo przód kanu podnosił się na falach i silnie uderzał o powierzchnię wody. Ponieważ musieliśmy ustawić kanu pod odpowiednim kątem do fal (inaczej fale mogłyby go zalać, a nawet wywrócić), nie było możliwe obrać najkrótszej drogi. Pomimo fal, kanu było stabilne i płynęliśmy po kompletnie otwartych wodach jeziora, z dala od brzegów. Nie widzieliśmy dookoła żadnych innych kanu lub kajaków, jedynie tu i ówdzie motorówki z wytrwałymi wędkarzami; zaintrygowani obecnością stosunkowo małego kanu na środku jeziora, przy takiej wietrznej pogodzie, z zainteresowaniem się nam przyglądali, jak walczyliśmy z falami i wiatrem i powoli się posuwaliśmy do przodu. Gdy łódź motorowa przepłynęła koło nas, jej sternik wykrzyknął w nasza stronę.

            — Podziwiam waszą nieustępliwość i uporczywość, nie każdy odważyłby się wybrać na przejażdżkę na kanu w taką pogodę!

            — My też sami siebie podziwiamy – głośno mu odpowiedzieliśmy, a już ciszej dodaliśmy – oraz naszą głupotę!
Piaszczyste łachy na jeziorze Lady Evelyn Lake

Według mojego GPS, płynęliśmy z szybkością 4 km/h. Biorąc pod uwagę, że wiosłowaliśmy bardzo zapalczywie, nasza szybkość powinna wynosić przynajmniej 6 km/h—znaczyło to, że ‘traciliśmy’ przynajmniej 2 km/h z powodu przeciwnego wiatru. Gdybyśmy płynęli z wiatrem, zapewne nasza szybkość zwiększyłaby się o 2 km/h — ale jak wielokrotnie pisałem, z kompletnie niewyjaśnionych i niezrozumiałych powodów, przynajmniej 80% naszych wiosłowań jest pod wiatr.
Nasza wycieczka do okolicy wydm (po lewej stronie)

W pewnym momencie zdawało mi się, że na horyzoncie dostrzegam nisko zawieszone chmury—szybko zorientowałem się, że to było pasmo górskie. Istotnie, w okolicy było kilka widocznych gór, miedzy innymi góra Maple Mountain (671 metrów n.p.m.) oraz Ishpatina Ridge, która przy wysokości 701 metrów n.p.m. jest najwyższym wzniesieniem w prowincji Ontario.
Wreszczie wpłynęliśmy w zatoczki uformowane z piaszczystych łach i mogliśmy spożyć gorący posiłek

Niektóre połacie jeziora były całkiem płytkie—najprawdopodobniej poziom wody zależał nie tylko od opadów deszczu, ale też od zapory Mattawapika Dam. W pewnym momencie sądziłem, że GPS się popsuł, bo według niego płynęliśmy… po lądzie! Okazało się, że mapa topograficzna pokazywała, że płynęliśmy po obszarach jeziora o ‘sporadycznej wodzie’.

Po prawie 3 godzinach intensywnego wiosłowania dotarliśmy do wydm, znajdujących się w na południowo-centralnych brzegach jeziora Lady Evelyn Lake. Labirynt częściowo zatopionych i zalesionych piaszczystych diun powstał dzięki polodowcowym wiatrom. Przypominające palce grupy piaszczystych wydm były zalane, ale nadal wystawały ponad wodę jeziora. Wydmy zostały uformowane na długo przed podniesieniem wody w jeziorze o 10 metrów w wyniku budowy hydroelektrycznej zapory i fale powodują erozję wydm, powoli je niszcząc.
Piaszczyste wydmy

Na wydmach rosły lasy sosnowe i inna roślinność, a one same tworzyły urocze kanały i zatoczki, stanowiące idealne zabezpieczenie od wiatru. Wyszliśmy na brzeg i przygotowaliśmy nasz lunch—Catherine przywiozła kuchenkę gazową i mogliśmy posilić się gorącą pastą i zupą—byliśmy przemarznięci i taki posiłek był celnym strzałem w dziesiątkę! Trochę popływaliśmy po ‘kanałach’ pomiędzy wysepkami i rozpoczęliśmy wiosłować z powrotem w kierunku naszego miejsca. Ponownie, z niewyjaśnionego powodu, płynęliśmy pod wiatr lub mieliśmy wiatr boczny, wywołujący dość spore fale i kilka razy woda dostała się do kanu. Była to powolna i mozolna „jazda.” Minęliśmy ośrodek Ellen Island Lodge (przy doku stał mały samolocik) oraz kilka wysepek i niedługo wpłynęliśmy na spokojniejsze już wody w pobliżu ujścia rzeki Lake Evelyn River; po paru minutach dopłynęliśmy do naszego biwaku. Razem przepłynęliśmy 18 kilometrów; biorąc pod uwagę spowolnienie kanu spowodowane wiejącym wiatrem, był to zapewne ekwiwalent przepłynięcia 30 kilometrów. W każdym razie była to niezwykle ciekawa wyprawa!
Wreszcie z powrotem na biwaku!

Od razu po wyjściu z kanu rozpaliłem ognisko i następnie zacząłem się przy nim grzać, jak też suszyć mokre skarpetki i buty. Catherine natomiast wskoczyła do namiotu, nakryła się kilkoma śpiworami i dopiero opuściła go po pół godziny, gdy się rozgrzała. Potem oboje siedzieliśmy przy ognisku, grzejąc się, pijąc czerwone wino i zajadając pyszne żeberka z grilla.

Następnego dnia spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Po dopłynięciu do zapory Mattawapika Dam, pan Mitchell ponownie przetransportował nasze kanu (i nas) tą 400-tu metrową drogą, zaoszczędzając nam w ten sposób nie tylko niesienia na naszych barkach kanu, ale też wielokrotnego chodzenia i stopniowego przenoszenia naszych rzeczy. Muszę powiedzieć, że te 25 dolarów zapłacone za te oba ‘zmotoryzowane portaże’ było najlepszą inwestycją, jaką kiedykolwiek zrobiłem!
Ponownie mój ulubiony portaż!

Gdy dopłynęliśmy do Mowat Landing, spostrzegliśmy znajomo wyglądający samolocik—ten sam, który wielokrotnie startował w parku w Temagami koło naszego miejsca i za każdym razem powodował ogromny hałas! Tym razem powoli kołował po wodzie i wreszcie wystartował.
Samolocik wraz z kanu startuje z wody

Po spakowaniu rzeczy do samochodu, pojechaliśmy do miasta Hailebury, wzdłuż brzegu jeziora Lake Timiskaming. Były to duże jezioro; jego wschodnie brzegi, jakieś 7 km po przeciwnej stronie jeziora, należały do prowincji Quebec. Skierowaliśmy się na północ wzdłuż zachodniego wybrzeża jeziora, dojechaliśmy do drogi nr. 65, objechaliśmy północne brzegi jeziora i wjechaliśmy do Quebec. W miasteczku Notre Dame du Nort przejechaliśmy przez most na rzece Ottawa River i po kilku minutach zaczęliśmy jechać na południe, na drodze nr 101, ciągnącej się wzdłuż brzegów jeziora Lake Timiskaming. Od razu w oczy rzuciło się nam, że Quebec różnił się od Ontario—pomijając, że wszystkie napisy były w języku francuskim, budynki były architektonicznie odmienne od tych w Ontario. Krajobraz również się zmienił—nie był tak surowy, jak po drugiej stronie jeziora. Niestety, nie mieliśmy czasu zatrzymać się w ciekawszych miejscach—szkoda, że nie mogliśmy tu pobyć przez kilka dni! Wreszcie jezioro zaczęło się zwężać i zamieniło się w rzekę Ottawa River, W miasteczku Temiscaming przekroczyliśmy rzekę Ottawa River i ponownie znaleźliśmy się w Ontario. Przez jakiś czas jechaliśmy drogą nr 63, potem drogą nr 533 i dojechaliśmy nią do miasteczka Mattawa River, z którego drogą nr. 17 dojechaliśmy do parku Samuel de Champlain Provincial Park, w którym zamierzaliśmy się zatrzymać na noc. 
Mapa parku Samuel de Champlain, zaznaczone nasze miejsce nr 145

Udało się nam otrzymać całkiem przyjemne miejsce nr 145, bardzo blisko historycznej rzeki Mattawa River—park był nazwany na pamiątkę słynnego eksploratora i podróżnika Samuela de Champlain, który podróżował po tej rzece 399 lat przedtem, w 1615 roku. Oczywiście, Catherine zapragnęła popływać w rzece i chociaż prąd być bardzo rwisty, powoli dobrnęła do połowy rzeki.
Jeden z eksponatów w Mattawa River Visitor Center

Następnego dnia obejrzeliśmy park i poszliśmy do Mattawa River Visitor Center. Byliśmy jedynymi turystami i pracownica parku, młoda dziewczyna, udzieliła nam wiele informacji na temat parku oraz eksponatów znajdujących się w tym budynku—faktycznie, były tam ciekawe artefakty dotyczące historii, pierwszych eksploratorów i handlarzy futer (którzy przewozili je w ogromnych kanu, m. in. po rzece Mattawa River), malunki indiańskie i nawet replika prawdziwego kanu, używanego przez handlarzy futer (voyageurs)! Byliśmy zachwyceni i kupiliśmy mapę rzeki Mattawa River, mając nadzieję w przyszłości po niej popływać na kanu!

Ogólnie była to świetna wyprawa; pomimo kiepskiej pogody, udało się nam biwakować w 2 parkach, pojechać na jezioro Lady Evelyn Lake oraz odwiedzić kilka miasteczek. Bez wątpienia powrócimy w przyszłości do tej okolicy!
Catherine koło tzw. "Voyageur Canoe" do używanego do transportu towarów-ale pewnie bardziej ją interesują futerka!




poniedziałek, 30 lipca 2012

Pływanie na Kanu na Jeziorach Anima Nipissing Lake oraz Lake Temagami, Biwakowanie w Parku Finlayson Point, Ontario—Lipiec 2012 r.


Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.ca/2012/07/canoeing-on-anima-nipissing-lake-and.html
Więcej zdjęć: http://www.flickr.com/photos/jack_1962/sets/72157631523724473/

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Trasa Toronto-Temagami, około 450 km.
Gdyby spytać się mieszkańców Ontario, z czym kojarzy się im słowo „Temagami”, najprawdopodobniej usłyszelibyśmy takie odpowiedzi jak ‘Szara Sowa’, ‘kilkusetnie sosnowe lasy’, ‘liczne jeziora’, ‘kajakarstwo,’ ‘pływanie na kanu’, ‘portaże’, ‘wędkarstwo’, ‘biwakowanie’ i ‘dzika przyroda’. Rzeczywiście, jest to jeden z najbardziej znanych regionów w Ontario—nie tylko ze względu na legendarną postać Szarej Sowy (Grey Owl), który przybył w okolice Temagami w 1907 roku i rozsławił je na całym świecie, ale również dlatego, że sto lat później te tereny nadal pozostają stosunkowo dziewicze i pozwalają na uprawianie różnorakich form czynnego wypoczynku związanego z naturą, wodą i dziką przyrodą.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Dopływamy do naszego pierwszego biwaku na jeziorze Anima Nipissing


Po raz pierwszy zawitałem do Temagami w sierpniu 1995 roku, spędzając 3 dni na małej wysepce na Jeziorze Temagami (w ośrodku „Deep Water Lodge”) i od tamtej pory odwiedziłem Temagami co najmniej cztery razy, czasami zatrzymując się na kilka godzin w drodze na północ, czasami biwakując w parku Finlayson Point. Ponieważ Catherine nigdy przedtem nie miała okazji odwiedzić tej przepięknej okolicy, postanowiliśmy wybrać się tam na ponad tydzień, pływając na kanu i biwakując na tamtejszych jeziorach.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Przed sklepem/kawiarnią w miejscowości Temagami


Z Toronto wyjechaliśmy wcześnie rano 4 lipca 2012 roku i pomknęliśmy autostradą nr. 11 na północ. Ponieważ Temagami jest oddalone od Toronto o około 450 kilometrów, zajęło nam prawie 7 godzin, aby dotrzeć do celu—zawsze lubimy zatrzymywać się po drodze, zwłaszcza, gdy widzimy coś ciekawego. Planowaliśmy spędzić pierwszą noc w parku Finlayson Point, położonym na południe od miasteczka Temagami. Było mnóstwo dostępnych miejsc biwakowych i wybraliśmy miejsce nr. 33, nad wodą (tzn. nad jedną z wielu podłużnych zatoczek jeziora Temagami, która dochodziła do miasteczka). Po rozbiciu namiotu pojechaliśmy do miasta Temagami, zrobiliśmy drobne zakupy w lokalnym supermarkecie, wypiliśmy kawę, zaopatrzyliśmy się w zimne piwo i wieczorem przez jakiś czas przed zaśnięciem siedzieliśmy przy ognisku.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Nasz pierwszy biwak na małej wysepce na jeziorze Anima Nipissing
Następnego dnia spakowaliśmy się i pojechaliśmy na północ drogą nr. 11. Przejechawszy 40 km skręciliśmy w lewo w boczną drogą, która doprowadziła nas do jeziora Anima Nipissing, na którym zamierzaliśmy pływając na kanu spędzić kilka następnych dni. Chociaż kilkakrotnie pytaliśmy się miejscowych mieszkańców, a nawet kilku Indian, nigdy nie dowiedzieliśmy się znaczenia nazwy jeziora „Anima Nipissing”. Chociaż to jezioro nie jest tak popularne jak wiele innych jezior w okolicy, wybraliśmy go, bo nie trzeba robić żadnych portaży i jest wystarczająco duże, aby na nim popływać przez kilka dni—jak też nie musieliśmy tym razem płaci ani za parking, ani za biwakowanie, jako że większość tamtejszych terenów nadal należy do korony, tzn. do rządu federalnego i rezydenci Kanady mają prawo na nim bezpłatnie biwakować. Na skalistych brzegach tego jeziora znajduje się kilka indiańskich rysunków naskalnych (piktogramy) i bardzo chciałem je zobaczyć. Podczas gdy rozładowywaliśmy samochód, na brzeg przyjechała ciężarówka; po paru minutach pojawiła się łódź motorowa, dopłynęła do doku i zabrała przywiezioną przez samochód kuchenkę. Jak więc widać, osobom mieszkającym dookoła jeziora robienie zakupów nie nastręcza zbyt wielu problemów! Po załadowaniu na łódkę pieca wyszedł z łodzi przyjemny facet, jak się okazało, był właścicielem ośrodka położonego w północnej części jeziora. Akurat miałem pod ręką mapę jeziora i pokazał nam, gdzie znajdują się najlepsze miejsca biwakowe—a my powiedzieliśmy, że może wpadniemy na piwo do jego ośrodka. Niedługo potem wsiedliśmy do kanu i byliśmy na wodzie. Niestety, było wietrznie, słonecznie i gorąco i do tego musieliśmy wiosłować pod wiatr (ot, nasze zezowate szczęście, prawie zawsze mamy przeciwny wiatr!). Skierowaliśmy się na południe, minęliśmy Twin Islands (Wyspy Bliźniacze), potem The Narrows (Zwęża) i wpłynęliśmy do jednej z zatok, Windy Arm (Wietrzna Odnoga), aby zobaczyć, czy są tam jakieś miejsca biwakowe. Chociaż na mapie zaznaczono miejsca biwakowe, to nie jest obowiązkowe jedynie na nich biwakować (chociaż warto—pomijając wgląd na ochronę środowiska, zwykle one mają miejsce na ognisko, wydzielone miejsca na namioty i czasem prymitywne ‘meble’ kempingowe, sklecone przez wodniaków). Według mapy, na północnym brzegu zatoki miało się znajdować miejsce biwakowe, ale nie byliśmy go w stanie zlokalizować. W końcu ujrzeliśmy małą skalistą wysepkę, nadającą się świetnie na kemping. Opłynęliśmy ją i wyszliśmy z kanu. Miejsce było całkiem miłe, ale widok z niego roztaczał się na kilka domków letniskowych położonych kilkaset metrów od nas na przeciwnym brzegu zatoki, jak też na większej wysepce bliżej nas był samotny domek. Ponieważ było upalnie i wilgotno, położyliśmy się w cieniu na gorących skałach wyspy, aby trochę wypocząć. Z powodu upalnej pogody i wiejącego wiatru Catherine nie bardzo kwapiła się dalej wiosłować w celu znalezienia lepszego miejsca. W pewnym momencie pojawiła się motorówka i prowadzący ją mężczyzna powiedział nam, że zaraz za zakrętem jest bardzo dobre miejsce biwakowe, ale w końcu postanowiliśmy pozostać na tej wysepce. Jak zwykle, rozbiłem namiot, a Catherine wypakowała kanu i przygotowała obozową kuchnię.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Na biwaku na wysepce na jeziorze Anima Nipissing
Pod wieczór popłynęliśmy na zachód zatoki—tu i tam było kilka domków, od czasu do czasu mijała nas motorówka. Okolica była bardzo malownicza, ale nie zauważyliśmy lepszego miejsca na biwak niż to, na którym się zatrzymaliśmy. Catherine bardzo podobały się strome wzgórza, wychodzące prawie bezpośrednio z jeziora, przypominało jej to krajobraz z pocztówek z Wietnamu lub Chin.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Widok z naszego 'wyspowego' biwaku na jeziorze Anima Nipissing
Na skalistym brzegu wyspy zbudowałem małe miejsce na ognisko, zebrałem drzewo i rozpaliłem ognisko. Ponieważ nadal było wietrznie, starałem się, aby było ono jak najmniejsze—poza tym przez ostatnie dni nie spadła ani jedna kropla deszczu i wszystko dookoła było suche i spalone słońcem i o pożar lasu byłoby nietrudno.

TTemagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Parugodzinna wycieczka do jeziora McLean.  Znowu wiał silny wiatr...
Szóstego lipca 2012 r. popłynęliśmy na południe, minęliśmy położony na stromej skale biwak koło Whitewater Lake (Jeziora Białej Wody), a następnie przez wąskie przejście wpłynęliśmy na jezioro McLean. W kanale spotkaliśmy miejscowego wędkarza, który uważnie manewrował swoją motorówką, omijając płycizny i konary drzew zatopione w kanale. Porozmawialiśmy z nim o wędkarstwie, biwakowaniu, pływaniu na kanu i zmieniającym się poziomie wody w jeziorach. Ponieważ ściemniało się, zaczęliśmy wiosłować z powrotem—jak zwykle, pod wiatr! Chociaż wiosłowaliśmy bardzo mocno, nasza szybkość wynosiła zaledwie 4 kilometry na godzinę, posuwaliśmy się bardzo wolno, chociaż kanu nie było obciążone żadnym dodatkowym sprzętem. Ze zdjęć pamiętałem, że jeden z indiańskich piktogramów znajdował się na skale na tym właśnie brzegu, ale nie udało się nam go zobaczyć, zresztą chcieliśmy jak najszybciej dopłynąć do naszego miejsca. Tym razem mieliśmy bardzo małe ognisko, rzuciliśmy kilka steków na grilla i jak tylko się upiekły, dokładnie zalałem całe palenisko dużą ilością wody.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Przesmyk prowadzący do jeziora McLean


Następnego dnia, 7 lipca 2012 r. było tak wietrznie, że nigdzie nie popłynęliśmy i cały dzień przebywaliśmy na naszej wyspie, czytając różne magazyny—kanadyjski „MacLean’s”, amerykański „Bloomberg Business Week” i mój ulubiony, brytyjski „The Economist”. Wieczorem wiatr był nadal tak silny, że nie chciałem ryzykować z rozpalaniem ogniska. Prognoza pogody zapowiadała wiatry na kilka nadchodzących dni, tak więc podjęliśmy decyzję o skróceniu tej części naszej podróży i następnego dnia postanowiliśmy powrócić do parku Finlayson Point.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Nasza powrotna trasa do samochodu.  Chociaż wyruszyliśmy rano, już wiał silny wiatr
W niedzielę 8 lipca 2012 r wstaliśmy bardzo wcześnie, spakowaliśmy się i już przed godziną 7:00 byliśmy na wodzie. Zamierzałem trzymać się blisko brzegu, gdzie były naskalne piktogramy, lecz niebawem wiatr się znacznie wzmógł i postanowiliśmy skierować się prosto do parkingu, aby najszybciej do niego dotrzeć. Gdy przepłynęliśmy przez The Narrows, zaczęło jeszcze mocniej wiać i musieliśmy nie tylko zmagać się z przeciwnym wiatrem (do czego już przywykliśmy), ale również z dość wysokimi i burzliwymi falami. Zmordowani, dotarliśmy do parkingu o godzinie 9:30 i po godzinie pakowania naszych rzeczy do samochodu opuściliśmy to miejsce. Ponieważ miasto Latchford leżało kilka kilometrów na północ od nas, wpadliśmy do niego. Zaparkowałem samochód w pobliżu Stacji Filtracji Wody, koło imponującego mostu drogowego. W pewnym miejscu w asfaltowej drodze były widoczne stare tory kolejowe, ale nie mogłem domyśleć się, dokąd kiedyś prowadziły. Po niecałej godzinie udaliśmy się do parku Finlayson Point.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Miejsce nr. 33 w parku Finlayson Point Provincial Park w Temagami.  Jego dużą zaletą
był dostęp do jeziora
Jako że miejsce kempingowe nr. 33 było wolne, rozbiliśmy się na nim. Owszem, były w parku ciekawsze miejsca, ale ponieważ znajdowało się ono zaledwie kilka metrów od jeziora, mogliśmy nasze kanu spuścić na wodę bezpośrednio z naszego miejsca, jak też wieczorem siedzieć na jego brzegu i obserwować przepływające łodzie oraz lądujące i startujące samoloty. Również w biurze parkowym poinformowano nas, że kilku turystów widziało włóczącego się po parku małego, czarnego niedźwiadka—za biurem parku zastawiono na niego pułapkę, ogromną metalową klatkę z przynętą w postaci jedzenia (posiadającą koła, aby można było złapanego niedźwiadka szybko przewieźć w inne miejsce). Chociaż kilka dalszych osób widziało w parku wędrującego niedźwiadka, nie złapano go podczas naszego pobytu w parku.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Piękna, ponad stuletnia stacja kolejowa w Temagami.  Chociaż już od dawna nie jest używana
przez pasażerów, nadal jednak zatrzymują się tutaj pociągi
Prawie w każdym sklepie w rejonie Temagami wisiało zdjęcie zaginionego Daniela Trask. Przybywszy samochodem do Temagami 3 listopada 2011 roku, zrobił zakupy i zaparkował samochód na Red Squirrel Road (drodze Czerwonej Wiewiórki) koło Obozu Wanapitei na zatoce Ferguson—i był to ostatni raz, gdy go widziano. W maju 2012 r. jego kurtka i spodnie znaleziono na jeziorze Diamond Lake. Miejscowi, z którymi rozmawialiśmy powiedzieli, że na początku listopada 2011 r. było już tam tak chłodno, że niskie temperatury były największym wrogiem turystów.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Trzydziestometrowa wieża przeciwpożarowa w Temagami.  Rozciąga się z niej
wspaniały widok na cała okolicę
W ciągu następnych kilku dni parokrotnie odwiedziliśmy miasteczko Temagami. Znajdował się w nim bardzo malowniczy Dworzec Kolejowy (wybudowany w 1907 r.), obecnie sklepik z prezentami. Co ciekawe, nadal codziennie kursuje pociąg pasażerski pomiędzy Toronto i Cochrane, zatrzymując się też w Temagami, chociaż od lat krążą pogłoski o jego zlikwidowaniu. Dlatego też Temagami jest jednym z niewielu miejsc turystycznych, do których jest łatwo dojechać pociągiem—wystarczy z niego wysiąść, przejść kilkadziesiąt metrów przez drogę nr. 11, dojść do wypożyczalni sprzętu wodnego, wypożyczyć kanu lub kajak (lub nawet wynająć samolot lądujący na wodzie) i rozpocząć swoją podróż po dziewiczych terenach Temagami! Catherine często chodziła do lokalnej biblioteki, znajdującej się w nowoczesnym budynku (w którym również mieści się Centrum Informacji Turystycznej i kilka urzędów), aby sprawdzać pocztę email. W pobliżu znajdowała się wypożyczalnia sprzętu turystycznego oraz linie lotnicze „Lakeland Airways”, których to startujący i lądujący z wody samolot jest w stanie zabrać na pokład kilka osób wraz z ich wyposażeniem i kanu do dowolnego jeziora w krainie Temagami. Dalej znajdował się komisariat Ontaryjskiej Policji Prowincjonalnej (OPP-Ontario Provincial Police, odpowiedzialnej za patrolowanie głównych autostrad oraz wielu mniejszych miast, powiatów i gmin, nieposiadających swoich własnych służb policyjnych), przed którym stało parę samochodów policyjnych oraz łódź policyjna, jak też dalej były się dwie wypożyczalnie łodzi mieszkalnych, ‘houseboats’. Jedna z wypożyczalni posiadała łodzie mogące pomieścić do 12 osób, druga, Leisure Island Houseboats (http://www.leisureislandhouseboats.com/ ) wynajmowała mniejsze łodzie (na maksymalnie 6 osób) i ceny były o prawie połowę niższe. Odwiedziliśmy to miejsce i oprowadzono nas po jednej z takich łodzi: posiadała ona stolik, fotele, łóżka, ubikację, kuchnię z palnikami, kuchenkę mikrofalową, grill, ogrzewanie, oświetlenie, baterię, radio nadawczo-odbiorcze, butle z propanem, silnik, kilka zapasowych baków benzyny… cóż za wspaniały sposób spędzenia wakacji, zwłaszcza pod koniec września lub w październiku, gdy jest zbyt zimno na kemping!

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Widok ze wzgórza Góry Karibu na miasto Temagami
Kolejną atrakcją, z daleka zresztą widoczną, jest 30-to metrowa Wieża Przeciwpożarowa „Temagami Fire Tower”, znajdująca się na Caribou Mountain (Górze Karibu) i można na nią wejść za niewielką opłatą. Rozciąga się z niej przepiękny widok na cały obszar Temagami. Chociaż nie weszliśmy na nią, to widok z Góry Karibu też był wspaniały! Nota bene, ta wieża została zbudowania nie tak dawno—oryginalna wieża miała jedynie 14 metrów wysokości, wykonana była z drewnianych belek i po raz ostatni używano jej do obserwacji pożarów w latach siedemdziesiątych XX wieku— od tamtego czasu zastąpiły ją samoloty i helikoptery.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Catherine koło 'lotniska' lokalnych linii lotniczych "Lakeland Airways".  Jeżeli jest woda, to
wszędzie można się tym samolotem dostac!
Naprzeciwko supermarketu znajdował się sklep stolarski i jego właściciel robił różnorakie meble, idealnie nadające się do domków letniskowych i ogrodów. Ponieważ z ledwością udało się nam upchnąć w samochodzie nasze rzeczy, nie byliśmy w stanie zakupić od niego żadnego mebla, ale za to kupiliśmy odpadki drewna na ognisko—było to aromatyczne drzewo cedrowe.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Nasze drugie miejsce biwakowe w parku Finlayson Point w Temagami.  Większośc czasu
spędzaliśmy siedząc na tej skale, czytając książki, pijąc zimne piwo i obserwując
przepływające łodzie.  Z powodu zakazu palenia ognisk ani razu nie mogliśmy na
nim delektowac się płomieniami ogniska.
Wiele razy pływaliśmy na kanu po jeziorze Temagami (wyruszając bezpośrednio z naszego miejsca biwakowego w parku), kilka razy dopłynęliśmy do ‘centrum’ Temagami, gdzie wstąpiliśmy do kawiarni na kawę. Raz popłynęliśmy w kierunku bardziej otwartych wód jeziora Temagami, opływając wyspę O’Connor. Po kilku dniach biwakowania na miejscu nr. 33 Catherine ‘odkryła’, że inne świetne miejsce było wolne i szybko się tam przenieśliśmy, spędzając na nim ostatnie kilka dni. Było ono również położone kilka metrów od jeziora, ale ponieważ brzeg jeziora stanowiła potężna stroma skała, nie można było z niego wodować kanu. Skała była za to idealna jako miejsce służące do obserwowania przepływających łodzi i delektowania się zimnym piwem lub czerwonym winem! Uiściwszy w parku drobną opłatę za cumowanie kanu, otrzymaliśmy osobny dok i tam trzymaliśmy kanu. Na skale znajdowały się wyryte nazwiska i daty, nie tak dawno wykonane—zastanawiałem się, czy były one zrobione przez turystów, czy też być może ta część parku stanowiła niedawno prywatną własność i dopiero później została włączona do parku. Niedaleko naszego miejsca znajdowała się tablica pamiątkowa o następującej treści:

Grey Owl (Szara Sowa), 1989—1938.
 
Mieszkając za młodu w Anglii, Archibald Belaney był zafascynowany przyrodą i opowieściami północnoamerykańskich Indian. W wieku siedemnastu lat przybył do Kanady i wkrótce zamieszkał pośród Indian plemienia Ojibwa na Bear Island (Wyspie Niedźwiedziej). Przyjmując indiańskie obyczaje i stroje, pracował jako drwal, strażnik leśny i traper w północno-wschodniej części prowincji Ontario. W latach dwudziestych XX wieku Belaney z niepokojem obserwował, jak przemysł drzewny, wędkarze i myśliwi ograbiali północne puszcze, zagrażając przetrwaniu autochtonicznej kultury indiańskiej. Przyjąwszy imię Grey Owl, Szara Sowa (Wa-Sha-Asin Quon), skierował swoje wysiłki na rzecz ochrony przyrody, występując o uznanie ‘naturalnego braterstwa pomiędzy człowiekiem i zwierzętami’. Szara Sowa zyskał międzynarodową sławę, jako pisarz i ceniony prelegent.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Na wyspie Bear Island (Wyspa Niedźwiedzia), koło kościoła
katolickiego.  W ręku trzymam kupioną w studiu artystycznym.
Jest to malunek Hugh McKenzie, którego styl podobny
jest to tego stosowanego przez Benjamina Chee Chee
Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Na jeziorze Lake Temagami, płyniemy od Temagami Access Road, koło wypy Temagami
Island do Bear Island (Wyspa Niedźwiedzia)
Dziesiątego lipca 2012 r. pojechaliśmy boczną drogą (Temagami Access Road) do jeziora Temagami. Na końcu drogi znajdował się ogromny parking gdzie właściciele domków letniskowych oraz turyści zostawiają samochody i motorówkami dopływają do celu. Ponieważ wiele samochodów ciągnie za sobą przyczepy z łodziami, droga była niesamowicie pożłobiona koleinami. Gdy w 1997 r. o północy jechałem tą właśnie drogą, miałem wrażenie, że od samochodu odpadną wszystkie koła—i tym razem nie jechało się na niej o wiele lepiej. Zaparkowaliśmy samochód i zwodowawszy kanu, popłynęliśmy dookoła ogromnej wyspy Temagami, na której zauważyliśmy kilka miejsc biwakowych, a następnie dopłynęliśmy do Bear Island (Wyspy Niedźwiedziej), drugiej co do wielkości wyspy w na jeziorze Temagami.

Wyspa ta należy do indiańskiego rezerwatu (Anishaabe-Ojibwe), mieszkał na niej Szara Sowa, jak też tutaj urodził się i tworzył znany artysta indiański Benjamin Chee Chee. Uwielbiam jego niezmiernie oryginalne malunki ptaków i zwierząt, namalowane w bardzo prostym i zarazem znakomitym stylu. Niestety, miał on skomplikowane życie i ostatecznie popełnił samobójstwo. Najpierw dobiliśmy do doku i poszliśmy do studia artystycznego Hugh McKenzie, znanego indiańskiego artysty. W środku spotkaliśmy Marty, także artystę, który powiedział nam, że w tym studio kiedyś tworzył Benjamin Chee Chee. Następnie poszliśmy do pobliskiego kościoła katolickiego Św. Urszuli—niestety, był zamknięty i nie udało mi się ustalić, czy nadal celebruje się w nim msze święte. Wróciliśmy do kanu i popłynęliśmy to głównego doku, usytuowanego vis-a-vis sklepu/poczty. Nieopodal była historyczna tablica z następującym napisem:

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Tablica historyczna na Bear Island (Wyspie Niedźwiedziej)
Faktoria (Placówka Handlowa ) Temagami, 1834.

Pierwsza faktoria Kompanii Zatoki Hudsona (Hudson’s Bay Company) na jeziorze Timagami powstała na południowym brzegu wyspy Timagami w 1834 roku i była pod zarządem Głównego Handlarza Richard Hardisty, teścia Lorda Strathcona. Była to w zasadzie pomniejsza placówka znajdującej się na jeziorze Timiskaming w Ottawie większej siedziby Kompanii. Temagami (pierwotnie zwana Timagami) nie stanowiła dużego centrum handlowego i w początkowym okresie była kilka razy porzucana. Niemniej jednak w następstwie pojawienia się konkurencyjnych handlarzy, Kompania została skłoniona do ponownego otwarcia faktorii. W 1870 roku faktoria została przeniesiona na to miejsca na Wyspie Niedźwiedziej.
Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Ośrodek "Loon Lodge"na jeziorze Temagami, gdzie wpadliśmy na frytki
Kilka metrów dalej stał pomnik poświęcony osobom biorącym udział w obu wojnach światowych. W sklepie kupiliśmy lody i wdaliśmy się w ciekawą rozmowę ze sprzedawczynią, która była również przedstawicielką poczty i sanitariuszką. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w ośrodku Loon Lodge, gdzie zafundowaliśmy sobie porcję frytek. Naprzeciwko ośrodka zauważyłem na jednej z wysp ośrodek „Deep Water Lodge”, gdzie spędziłem parę dni w sierpniu 1997 roku.
Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Nasze trasy na kanu na jeziorze Temagami koło parku Finlayson Point
Jadąc z powrotem po drodze „Temagami Access Road”, zatrzymaliśmy się na wysypisku śmieci, znajdującym się zaraz przy drodze. Chociaż było zamknięte, bez trudu weszliśmy na nie przez barierkę—i od razu zauważyliśmy kilka czarnych niedźwiadków, buszujących wśród worków ze śmieciami! Gdy wraz z Catherine przyglądaliśmy się im, pojawił się jeszcze jeden niedźwiadek i stojąc pomiędzy nami i samochodem, ciekawie się nam przyglądał, ale szybko odszedł do lasu. Gdy byliśmy już w samochodzie, zauważyliśmy jeszcze jednego niedźwiedzia, który cały czas siedział za drzewami obserwując nas, dosłownie kilka metrów od nas.

TTemagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Pływanie na kanu po rzece Marten koło parku Marten River Provincial Park
Następnego dnia (11 lipca 2012 r.) pojechaliśmy drogą nr. 11 na południe, do parku Marten River. Jedną z atrakcji parku jest replika dziewiętnastowiecznego „Logging Camp”, obozu drwali (krótki film pt. „Zimowy Obóz” był robiony właśnie w tym miejscu). Obozy drwali były niewątpliwie niezmiernie specyficznymi miejscami i odegrały bardzo ważną rolę w historii Kanady, gdy przemysł drzewny stanowił jedną z podstaw ekonomii. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się napisać więcej na ten bardzo ciekawy temat w osobnym blogu. Również tu i tam mogliśmy podziwiać imponujące, wysokie, stare sosny, które jakimś cudem nie zostały powalone przez siekiery drwali. Przespacerowawszy się wśród budynków obozowych, dojechaliśmy do Marten River, zwodowaliśmy kanu… i wkrótce wiosłowaliśmy pod silnie wiejący wiatr! Wiatr był na tyle mocny, że z ledwością posuwaliśmy się naprzód i w pewnym momencie byliśmy zmuszeni zatrzymać się w małej zatoczce i odpocząć, a nawet rozważaliśmy zawrócić. Niemniej jednak jakoś udało się nam przepłynąć następne paręset metrów, skręciliśmy 180 stopni w lewo dookoła półwyspu i znaleźliśmy się na względnie osłoniętym kawałku rzeki. Przepłynęliśmy pod mostem (droga nr. 11)—gdzieniegdzie widać było domki letniskowe oraz pływające w szuwarach ptaki i majestatyczne Niebieskie Czaple (Blue Heron), bardzo zresztą popularne. Już z wiatrem, (ale łagodnym) dopłynęliśmy do samochodu, mijając wiele łodzi wędkarskich. Ostatniego dnia, 14 lipca 2012 r., wstałem o godzinie 5:00 rano, obudziłem zaspaną Catherine i następne dwie godziny spędziliśmy pływając na kanu na jeziorze Temagami. Powierzchnia jeziora była tak gładka, że przypominała lustro, jedynie nasze kanu, bezszelestnie poruszając się po pustym jeziorze, zostawiało na sobą nieznaczny ślad torowy (kilwater). W niektórych zatoczkach unosiły się poranne mgły, a w bagnistych i zarośniętych zaciszach można było zobaczyć baraszkujące stada kaczek, gęsi i innego ptactwa wodnego.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Catherine kołe jednego z domków letniskowych na jeziorze Temagami
Ogólnie park Finlayson Point stanowi dobrą bazę wypadową po krainie Temagami, jak też można w nim znaleźć całkiem ustronne miejsca biwakowe. Z parkiem tym zawsze kojarzyć mi się będą trzy hałaśliwe rzeczy: przede wszystkim jezioro koło naszych miejsc biwakowych również stanowiło pas dla startów i lądowań samolotów—hałas wytwarzany szczególnie przy starcie był ogłuszający! Po drugie, jako że większość przejazdów kolejowych nie jest strzeżonych, za każdym razem, gdy przez Temagami przejeżdżał pociąg, rozlegały się liczne świdrujące w uszach gwizdy, bez względu na porę dnia lub nocy. Po trzecie, w tym regionie droga nr. 11 jest główną północno-południową arterią transportowo-komunikacyjną, po której jeździ bardzo dużo ogromnych ciężarówek (ciągników siodłowych), często z przyczepami i których odgłosy (szczególnie, gdy używały biegów do hamowania) świetnie słyszeliśmy z naszego miejsca kempingowego w dzień i w nocy.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Nasze nowe miejsce w parku Finlayson Point w Temagami, posiadające imponującą
skałę nad jeziorem, na której uwielbialiśmy spędzac czas
Co więcej, podczas całej naszej wycieczki nie spadła ani jedna kropla deszczu, cały czas było gorącu i parnie. Tego samego dnia, gdy przenieśliśmy się na nowe miejsce w parku Finlayson Point, kupiliśmy kilka wieprzowych steków i mieliśmy zamiar je upiec na grillu na ognisku. Po południu, gdy siedzieliśmy sobie na nadbrzeżnej skale koło naszego biwaku, pojawił się strażnik parkowy i poinformował, że właśnie został wprowadzony zakaz palenia wszelkich ognisk na całym terenie Temagami i oczywiście obejmował tereny parku. W rezultacie przez pozostałe dwie noce nie mogliśmy rozpalić ogniska i musieliśmy smażyć steki na patelni. Nota bene, zakaz ten obowiązywał przez kilka następnych tygodni.

Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Oryginalny sklepik wraz z punktem LCBO (alkohole) przy drodze nr. 11,
na północ od parku Marten River Provincial Park
Droga powrotna do Toronto była monotonna, zatrzymaliśmy się w mieście North Bay i nawet pojechaliśmy na plażę nad jeziorem Nipissing, ale było tak potwornie gorąco i słonecznie, że szybko uciekliśmy do samochodu, włączyliśmy klimatyzację na maksimum i kontynuowaliśmy naszą podróż, zatrzymując się jedynie na parę minut w miasteczku Burk’s Falls.
Temagami, Ontario: Anima Nipissing and Temagami Lakes, Finlayson Point Provincial Park, July 03-14, 2012
Catherine pokazuje swojemu ojcu szopa pracza,
którego zgubił nadmierny  apetyt! 
Niestety, ale w niecałe dwa miesiące później
 jej ojciec zmarł...
Przybyliśmy do Toronto o godzinie 7:00 wieczorem; jak zwykle, Catherine wyprowadziła swój minivan z płyty parkingowej przed domem, ponieważ ja zamierzałem wprowadzić na to miejsce mój samochód. Gdy bardzo wolno cofałem samochód na płytę parkingową, w pewnym momencie poczułem, że opona samochodu musiała trafić na jakąś przeszkodę i nie mogłem dalej jechać. Wysiadłem z samochodu i zobaczyłem leżącego z tyłu samochodu ogromnego, nieżywego szopa pracza. Początkowo przypuszczałem, że być może szop, szukając cienia, po prostu schował się pod minivanem Catherine i gdy go przestawiała, niechcący go przejechała. Lecz gdy oboje z bliska przyjrzeliśmy się nieszczęsnemu stworzeniu, od razu odkryliśmy przyczynę jego przedwczesnej śmierci: najprawdopodobniej szop znalazł duży, pusty słoik po maśle orzechowym, zawierający pozostałości pachnącego masła. Oczywiście, zwierzak próbował wylizać pozostałości masła i w tym celu wpakował całą swoją mordkę do środka słoika, który zaklinował się na jego pyszczku. Nie mogąc go usunąć, po prostu udusił się! Ojciec Catherine nie miał pojęcia o tym zdarzeniu, ale powiedział, że jego piesek Gabby ostatnio wykazywał duże zainteresowanie czymś po drugiej stronie zaparkowanego minivanu! Catherine zadzwoniła do wydziału ochrony zwierząt miasta Toronto i szop pracz został w nocy usunięty.

Blog in English: http://ontario-nature.blogspot.ca/2012/07/canoeing-on-anima-nipissing-lake-and.html
Więcej zdjęć: http://www.flickr.com/photos/jack_1962/sets/72157631523724473/